Z partyjnych sprawozdań finansowych za miniony rok wynika, że bez pieniędzy z budżetu państwa politycy byliby biedni niczym mysz kościelna. Dla wszystkich ugrupowań parlamentarnych budżetowa kroplówka jest głównym źródłem przychodów. Gdyby partie miały polegać na wpłatach i darowiznach od swych sympatyków, nie byłyby w stanie przeżyć.
Co ciekawe, ze sprawozdań wynika też, że zaplecze eksperckie największych partii nie istnieje. Wbrew szumnym zapowiedziom większość ugrupowań parlamentarnych wydaje śmieszne kwoty na zamawianie u ekspertów opinii gospodarczych, prawnych czy społecznych. Wolą oszczędzać pieniądze na zbliżające się wybory.
670 tys. zł to kwota, którą Prawo i Sprawiedliwość zarobiło w 2012 roku na odsetkach bankowych
Widać to dobrze w dokumentach finansowych najbogatszej polskiej partii, czyli Platformy Obywatelskiej. W minionym roku na jej konta wpłynęło w sumie ponad 53,2 mln zł. Ale aż 48 mln zł to pieniądze od państwa. Ze składek PO uciułała niespełna 2,4 mln, a darowizny to niewiele ponad milion zł.
W tej skali widać, jak drobne kwoty partie przeznaczają na prace eksperckie. Platforma wydała na ten cel w minionym roku niespełna 800 tys. Większość (733 tys.) poszła na działalność wydawniczą partii, a ekspertyzy zamówiono tylko za niewiele ponad 60 tys. zł.