Posłanka PO stwierdziła w Radiu Zet, że jej zdaniem w funduszach partyjnych powinny być wydzielone środki na fundusz reprezentacyjny. – Dla szefa partii i jego zastępców. Oni reprezentują partię, wyjeżdżają w naszym imieniu za granicę, muszą kupować upominki – argumentowała. Przypomniała, że Donald Tusk nie korzysta z funduszu reprezentacyjnego Kancelarii Premiera, dlatego środki na jego ubrania pochodzą z pieniędzy PO. - Na pewno 200 tysięcy nie było wydane na garnitury dla premiera. Poza pewnymi, rozsądnymi kwotami na reprezentację dla szefa partii z całą pewnością reszta nie powinna mieć absolutnie miejsca – zastrzegła.
Pitera, która w poprzedniej kadencji zajmowała się przeciwdziałaniu nieprawidłowościom, nie czuje się odpowiedzialna za to, co z partyjnymi pieniędzmi robili jej kolegów. - Nie odpowiadam za finanse partii. Nie jestem w komisji rewizyjnej i nie jestem skarbnikiem – stwierdziła. Dodała, że „do głowy jej nie przyszło", że pieniądze partyjne szły na cele, które opisał tygodnik. - Kiedy za to odpowiadałam, był porządek – dodała.
Pytana o imprezę dla młodzieżówki PO, która odbyła się w klubie organizującym imprezy tzw. body sushi, zapewniła, że opisane przez "Newsweek" wydarzenia nie miały miejsca. - Byli grupą pięćdziesięciu osób. Nikt z nikogo niczego nie zlizywał, nie jedli sushi. Być może kiedy indziej są tam organizowane tego typu rozrywki – odpowiedziała Pitera.
Przyznała, że za to spotkanie zapłaciła Platforma, ponieważ była to nagroda dla młodzieży związanej z PO za pracę w czasie kampanii wyborczej. Nie umiała odpowiedzieć na pytanie, czy partia zapłaciła za alkohol. - Nie wiem, ale kwota była na pięćdziesiąt osób tak niewielka, że wątpię. Pięćdziesiąt osób za 2,5 tysiąca nie wypiłoby dużo – powiedziała Julia Pitera w audycji „Gość Radia ZET".