Gdyby nie dwumetrowy płot, który szczelnie odgradzał delegatów Platformy od spacerowiczów w chorzowskim parku, sobotnia konwencja Platformy mogłaby mieć charakter weekendowego pikniku. Nastroje gości dalekie były jednak od euforii podczas konwencji na Ergo Arenie w Gdańsku w 2011 r. na kilka miesięcy przed wyborami. Wtedy przyjechało ponad 13 tys. działaczy, do Chorzowa – niespełna tysiąc. Mimo to bezpieczeństwa członków Platformy pilnowało kilkuset policjantów, funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu i specjalnie wynajętej ochrony. Do parku, pod halę Kapelusz, przyjechało kilkadziesiąt radiowozów, w tym pancerne maszyny do rozganiania tłumów z armatkami wodnymi. Takiej obstawy nie miał dotychczas żaden partyjny zjazd.
Skąd tak wyśrubowane zasady bezpieczeństwa? Konwencję Platformy mieli zakłócić związkowcy z „Solidarności" i Sierpnia '80, którzy tłumnie zebrali się pod ogrodzeniem, tuż przy wejściu do Kapelusza. Wśród nich pojawił się m.in. Paweł Kukiz. Przy dźwiękach górniczej orkiestry, w stronę Kapelusza poleciały m.in. banany i szczaw oraz kartki z napisem „zoo" i „Nie karmić Platfusów". – Mieliśmy niepokojące informacje, że mają się pojawić m.in. kibole i że związkowcy planują zagrodzić wjazd premiera na miejsce – tłumaczy „Rz" jeden z wysokich funkcjonariuszy śląskiej policji. W cywilnym ubraniu bezpieczeństwa pilnował sam szef śląskiej policji ,komendant Krzysztof Jarosz.
Premiera i ministrów dowieziono pancernym autobusem. – Wygląda jak najnormalniejszy w świecie autokar, a nie da mu rady nawet czołg i ostrzał z broni maszynowej – zdradza jeden z policjantów. Podczas sobotniej konwencji premier Donald Tusk czarował Ślązaków. Chwalił ich przywiązanie do tradycyjnych wartości, ale i otwartość, której nauczyła ich gorzka historia, i oddanie ciężkiej pracy. Dał ewidentny sygnał, że Śląsk to region, o który PO musi walczyć (Platforma przegrała wybory o mandat senatora z kandydatem PiS w Rybniku). – Słyszałem wystąpienie Tuska w telewizji – mówi „Rz" pan Wacław, emerytowany górnik, który sunął rowerem wzdłuż ogrodzenia i przystanął, „by zobaczyć ten nasz rząd". – Miałem wrażenie, że chce nas kupić, bo się od niego dystansujemy. My jesteśmy odpowiedzialni za robotę, a jak damy słowo, to nie zawiedziemy. Premier jednak nie wie, że Ślązak wystawia oceny za efekty, nie za obietnice – skwitował pan Wacław.
Działacze Prawa i Sprawiedliwości przez trzy dni obradowali w Sosnowcu i Katowicach. Tu środki bezpieczeństwa były o wiele mniejsze, choć na działaczy partii czekali w Katowicach nieliczni aktywiści ugrupowania Polska Jest Najważniejsza, z hasłami „Koniec POPiSów" oraz „WyPiSz się". Byli też działacze Ruchu Autonomii Śląska z planszą ukazującą różnice między Śląskiem a Bawarią (w nawiązaniu do wcześniejszych wypowiedzi prezesa PiS) oraz przedstawiciele stowarzyszenia „Ślonsko Ferajno".
Przed nami kolejna odsłona wojny polsko-polskiej?