- Mam nadzieję, że w wyborach jesiennych wystartujemy szerokim blokiem prodemokratycznym - stwierdził Andrzej Halicki. W wyborach do europarlamentu Platforma i PSL współtworzyły Koalicję Europejską, która zdobyła 22 mandaty. Czternaście przypadło politykom PO, trzy zdobyli ludowcy. Po wyborach politycy PSL zaczęli podkreślać, że Koalicja Europejska była projektem, który skończył się 26 maja, wraz z wyborem europosłów. W sobotę, 1 czerwca, władze PSL poinformowały o budowie własnego, centroprawicowego bloku przed wyborami parlamentarnymi.
Według Andrzeja Halickiego, obowiązujący w Polsce system liczenia głosów (metoda d’Hondta) sprzyja dużym ugrupowaniom i dlatego Platforma powinna szukać koalicjantów przed wyborami. - Uważam, że jeśli (...) nie różnimy się ze sobą za bardzo, to po co rozdrabniać głosy - powiedział europoseł. Ocenił, że Koalicja Europejska "spełniła swój cel". - Bo gdybyśmy szli wszyscy oddzielnie, wynik byłby bardzo słaby - podkreślił Halicki.
Z kim PO mogłaby pójść do wyborów? - PSL jest naszym pierwszym partnerem. Jesteśmy w jednej frakcji w PE, współpracujemy ze sobą w samorządzie - powiedział Halicki. Polityk wyraził nadzieję, że "szeroki blok prodemokratyczny" wystawi wspólną listę w wyborach do Sejmu, a w wyborach do Senatu będzie "we wszystkich okręgach jeden kandydat dla całej opozycji".
Zdaniem Halickiego, przed wyborami PSL dołączy do koalicji z PO. - Rozsądek powinien zwyciężyć - stwierdził polityk. - Zadaję jedno proste pytanie: a co by było, gdybyśmy wszyscy szli oddzielnie? Byłaby klęska. Byłyby wyniki na poziomie kilku czy najwyżej kilkunastu procent, ogromna przepaść między resztą a PiS-em - podkreślił europoseł Platformy.