Polityczny szlaban dla Millera

Ziobryści chcą zakazać udziału ?w wyborach byłym prominentom PZPR. Oznaczałoby to problemy dla szefa SLD.

Publikacja: 22.01.2014 12:00

– Ludzie, którzy za pieniądze pilnowali interesów Moskwy, nie mają obecnie prawa stać na czele Rzeczpospolitej – uzasadnia Patryk Jaki, poseł Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry.

Jest autorem projektu zmian w kodeksie wyborczym,  który zakazałby udziału w życiu publicznym byłym przywódcom Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.

Zakaz dotyczyłby byłych pierwszych sekretarzy komitetów centralnego i wojewódzkich, czyli w praktyce kilku obecnych polityków SLD. Szanse na jego  uchwalenie są niewielkie. Jednak i tak budzi ogromne polityczne emocje.

„Fakt zasiadania w kierownictwie PZPR  jest równoznaczny z utratą kwalifikacji moralnych niezbędnych do zajmowania funkcji publicznych" – głosi projekt ustawy. Osoby piastujące w przeszłości takie funkcje byłyby pozbawione dożywotnio biernego prawa wyborczego we wszystkich wyborach: prezydenckich, parlamentarnych i europarlamentarnych, a nawet samorządowych.

Największe kontrowersje  projekt budzi w SLD. – To niedemokratyczny pomysł rodem z IV RP na zasadzie: dajcie człowieka, a znajdę paragraf – mówi rzecznik Sojuszu Dariusz Joński. Irytacja zrozumiała, bo przepis dotyczyłby w zasadzie tylko członków tej partii.

Byli członkowie PZPR działają w niemal wszystkich liczących się formacjach. Do PZPR należeli m.in. poseł PO Miron Sycz i były minister skarbu z PiS Wojciech Jasiński. Jednak tylko obecni politycy Sojuszu pełnili w PZPR funkcje kierownicze. Szef SLD Leszek Miller był pierwszym sekretarzem Komitetu Wojewódzkiego w Skierniewicach, były premier Józef Oleksy – w Białej Podlaskiej, a europoseł Janusz Zemke – w Bydgoszczy.

– Ten pomysł jest śmieszny,  bo dotyczy naprawdę niewielkiej grupy. Do głowy przychodzi mi tylko jeszcze prezydent Łomży Mieczysław Czerniawski – mówi Józef Oleksy.

– To odgrzewany kotlet. Prawica sugerowała takie rozwiązania już 25 lat temu – zauważa z kolei Janusz Zemke. – Sam byłem pierwszym sekretarzem przez trzy miesiące i to w 1989 roku. Można spytać, dlaczego zakaz ma nie dotyczyć byłych czołowych działaczy przykładowo byłych przywódców ZSL – dodaje.

Dlaczego SP chce zmieniać prawo dla kilku osób? – PO i PiS realizują politykę drugiej „grubej kreski". Przywódcy tej drugiej partii  nazywają byłych prominentów PZPR „lewicowymi politykami starszo-średniego pokolenia" i wchodzą z nimi w koalicje w samorządach – przypomina poseł Jaki.

Nieoficjalnie politycy SP przyznają, że głównym celem jest niedopuszczenie do władzy Leszka Millera, który po kolejnych wyborach mógłby zostać wicepremierem w koalicyjnym rządzie PO z SLD.

To nie pierwszy dekomunizacyjny projekt, który pojawił się w Sejmie. W 2009 roku posłowie przyjęli tzw. ustawę dezubekizacyjną, obniżającą emerytury m.in. byłym funkcjonariuszom SB. Z kolei w czerwcu ubiegłego roku trafił do Sejmu senacki projekt ustawy o usunięciu z przestrzeni publicznej komunistycznych nazw m.in. dróg, ulic, mostów i placów. W październiku pisaliśmy w „Rz", że  za dalszymi pracami nad nim opowiada się rząd.

Projekt Solidarnej Polski ma jednak najmniejsze szanse, bo wątpliwości nie ukrywa nawet PiS. – Jesteśmy za dekomunizacją, jednak obecnie są ważniejsze problemy, a ten pomysł wydaje się być jedynie wrzutką partii regularnie nieprzekraczającej progu w sondażach – mówi  szef klubu PiS Mariusz Błaszczak.

Wątpliwości budzi tryb ustalania przeszłości partyjnej kandydatów startujących w wyborach. Projekt SP zakłada, że miałyby tym zająć się sądy. Poseł PO Marek Wójcik mówi też, że projekt może okazać się niekonstytucyjny. – Zmiany w kodeksie wyborczym nie mogą być sprzeczne z Konstytucją, która jasno określa, kto ma prawo do kandydowania. Zmiana ustawy zasadniczej  wymagałaby szerokiego konsensusu, którego w tej sprawie nie będzie. To czysty populizm – ocenia.

Przypomina, że w 2009 zakaz kandydowania do Sejmu i Senatu osób skazanych wprowadzono właśnie dzięki zmianie Konstytucji, a wypracowanie konsensusu „trwało  latami".

Patryk Jaki wyjaśnia, że jeśli zmiana Konstytucji będzie konieczna, warto porozmawiać na ten temat przy okazji pracy nad innymi propozycjami nowelizacji ustawy zasadniczej. Przykładowo kilkanaście dni temu premier Donald Tusk zaproponował, by w Konstytucji zagwarantować „trwałość rozwiązania, jakim są Lasy Państwowe".

Dodaje, że jego celem jest też wywołanie debaty na temat dawnych prominentnych działaczy PZPR, obecnych w życiu publicznym. – To, co robili ci ludzie, trzeba nazwać zdradą. Chyba że pojęcie zdrady wykreślimy ze słowników – zaznacza.

– Ludzie, którzy za pieniądze pilnowali interesów Moskwy, nie mają obecnie prawa stać na czele Rzeczpospolitej – uzasadnia Patryk Jaki, poseł Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry.

Jest autorem projektu zmian w kodeksie wyborczym,  który zakazałby udziału w życiu publicznym byłym przywódcom Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.

Pozostało jeszcze 93% artykułu
Polityka
PSL ma plan: zaszachować Nawrockiego. Co na to koalicjanci?
Polityka
Rząd Donalda Tuska da drugie życie instytutowi powołanemu przez PiS
Polityka
Szef MSZ o sytuacji Polaków w Izraelu: Błagamy, a i tak jadą
Polityka
Kosztowne błędy członków komisji wyborczych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao nagrodzony w konkursie The Drum Awards for Marketing EMEA za działania w Fortnite
Polityka
Kierownictwo Kancelarii Prezydenta zostanie odwołane. „Zgodnie z tradycją”