Marzec 2014, Warszawa. Profesor Małgorzata Fuszara bierze udział w Manifie, demonstracji organizowanej corocznie przez środowiska feministyczne. Nie wznosi jednak żadnych okrzyków, nie skanduje wraz z innymi manifestantami. – Szła normalnie, bo to chodzący spokój i umiar – mówi „Rz" wicemarszałek Sejmu Wanda Nowicka.
To powszechna opinia o Fuszarze. Zarówno jej zwolennicy, jak i krytycy zgodnie przyznają, że trudno wyprowadzić ją z równowagi. Nie udało się to nawet posłom w trakcie debaty nad ustawą suwakową. – Mimo wielu ataków do końca trzymała się przedstawianych przez siebie faktów i potrafiła popierać je argumentami merytorycznymi – przypomina Nowicka.
– Jest bardzo kompetentna w swojej dziedzinie, ale równocześnie bardzo zaangażowana ideologicznie. Dlatego jest tak groźna na tym stanowisku – dodaje inny z naszych rozmówców.
Gender na uczelni
Jej doskonałe przygotowanie merytoryczne dostrzegli także uczestnicy konferencji „Gender oczami specjalistów", którą kilka miesięcy temu organizowała Katolicka Agencja Informacyjna. Podkreślają jednak, że w trakcie debaty ujawniła się jej stanowczość, o ile nie apodyktyczność.
– Stawiała się w pozycji niezależnego naukowca, który wie lepiej i nie dopuszcza innego zdania – wspomina Teresa Kapela ze Związku Dużych Rodzin „Trzy Plus". – Dla mnie było to zdumiewające, że profesor uniwersytetu może tak zachowywać się w przestrzeni publicznej – przyznaje.