W Polsce nie można reklamować alkoholu z wyjątkiem piwa, a i to pod pewnymi warunkami (spoty mogą być emitowane po godz. 20). Pomysł, by na takich samych zasadach dopuścić promowanie cydru, pojawił się w sierpniu. – Nadajemy tym rozwiązaniom priorytet na wczoraj – mówił szef PSL wicepremier Janusz Piechociński, zapowiadając skierowanie do Sejmu projektu w tej sprawie.
Kariera tego mało popularnego dotąd w Polsce alkoholu nabrała tempa po nałożeniu rosyjskiego embarga na nasze jabłka. W ramach akcji „Jedz jabłka na złość Putinowi" internauci wrzucali do serwisów społecznościach zdjęcia z konsumpcji nie tylko owoców, ale również cydru.
Zapowiadany przez Piechocińskiego projekt ostatecznie do parlamentu nie trafił, ale pojawiły się tam dwie inne, bliźniacze propozycje. Jeden projekt złożyli senatorowie PO, a drugi – posłowie PSL, wspierani przez Związek Sadowników RP. Ich propozycja zakłada dopuszczenie reklamy nie tylko cydru, ale też perry, napoju produkowanego z gruszek.
– Skoro państwo kiedyś zdecydowało się na reklamę piwa, dlaczego produkt bliźniaczo podobny miałby stać na gorszej pozycji? – pyta Mirosław Maliszewski, poseł PSL, a jednocześnie prezes Związku Sadowników RP. – Gdyby cydr zajął 2 proc. rynku piwa, a to jest możliwe w ciągu dwóch lat, na jego produkcję szłoby 100 tys. ton jabłek. To istotna ilość, w przybliżeniu dziesiąta część eksportu do Rosji – dodaje.
Innego zdania jest Ministerstwo Zdrowia. Podczas dyskusji nad projektem w Senacie projekt skrytykował Krzysztof Brzózka, dyrektor podlegającej resortowi Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych (PARPA). Groził, że reklama cydru doprowadzi do wzrostu spożycia alkoholu wśród młodzieży i napój ten trafi do nowych grup konsumentów, bo „pije się go jak soczek". – Ciągle jest jeszcze pewna część naszego społeczeństwa, która nie pije ani piwa, ani wódki – wywodził.