Na początku lutego ruszy kalendarz wyborczy, bo marszałek Sejmu Radosław Sikorski musi zarządzić wybory prezydenckie na 10 maja. Najpóźniej w ciągu kilku dni od tego zarządzenia Bronisław Komorowski ogłosi, że będzie się starał o reelekcję - wynika z naszych informacji.
A za tydzień Platforma zorganizuje uroczyste posiedzenie swej Rady Krajowej, żeby mu udzielić formalnego poparcia. Do ostatniej chwili trwały negocjacje między władzami PO a Pałacem Prezydenckim dotyczące udziału Komorowskiego w tym posiedzeniu.
Według naszych rozmówców w otoczeniu prezydenta nie był on chętny, by pokazywać się na posiedzeniu władz PO, bo w kampanii chce budować wizerunek kandydata ponadpartyjnego. Ostatecznie jednak na posiedzeniu Rady Krajowej PO prawdopodobnie się pojawi.
Zmieniają się koncepcje dotyczące składu sztabu wyborczego Komorowskiego. Pierwotnie planowano, że pokieruje nim prezydencki minister Sławomir Rybicki. Jednak według informacji „Rzeczpospolitej" w tej chwili bardziej prawdopodobne jest, że szefem sztabu zostanie Robert Tyszkiewicz, bliski współpracownik szefa MSZ Grzegorza Schetyny, szef sztabu PO w ubiegłorocznych wyborach samorządowych.
Za to Rybicki weźmie formalny urlop i będzie łącznikiem Komorowskiego ze sztabem. Jeśli koalicyjne PSL nie wystawi własnego kandydata i poprze urzędującego prezydenta, to w sztabie znajdzie się także reprezentant ludowców. – Komorowski ma dobre notowania, a więc w jego interesie jest kampania krótka i niezbyt wystawna. Walka będzie się toczyć o to, by nie stracił tego poparcia, które zyskał przez pięć lat prezydentury – twierdzi nasz rozmówca z Pałacu Prezydenckiego.
Cel jest jeden: zwycięstwo w pierwszej turze. Każdy inny wynik zostanie uznany za porażkę, dlatego większość współpracowników Komorowskiego woli unikać angażowania się w kampanię, by nie ponosić nawet najmniejszej odpowiedzialności za wynik wyborów.
Władze Platformy szacują finansowe potrzeby kampanii prezydenta na ok. 10 mln zł. – Partia może przekazać parę milionów więcej, ale Bronisław Komorowski zdaje sobie sprawę, że musimy oszczędzać, bo jesienią czekają nas trudne wybory parlamentarne, na które trzeba będzie dużo pieniędzy – mówi bliski współpracownik premier Ewy Kopacz.