Partia rządząca próbuje się otrząsnąć po przegranych wyborach prezydenckich. Po początkowym szoku opracowano strategię zażegnania kryzysu.
Punktem wyjścia były dwa posiedzenia Klubu Parlamentarnego PO. Na pierwszym dziękowano Bronisławowi Komorowskiemu za walkę w kampanii i pięć lat prezydentury, na drugim, w Jachrance, podkreślano przywództwo Ewy Kopacz i mobilizowano posłów do walki o zwycięstwo w jesiennych wyborach do Sejmu.
Kolejnym etapem była rekonstrukcja rządu i ogłoszenie listy nowych ministrów, którymi zostali eksperci i mniej znani politycy PO. – W ten sposób chcieliśmy podkreślić, że wciąż jesteśmy w stanie przyciągać autorytety oraz że mamy długą ławkę – tłumaczy nam jeden z polityków PO.
Kulminacją nowego otwarcia ma być sobotnia konwencja PO w stolicy. Z naszych informacji wynika, że jej głównym elementem będzie wystąpienie Kopacz, na którym nakreśli nowe kierunki, w których zmierzać ma Platforma. Wskaże też obszary, na których powinien się koncentrować program partii (i ogłosi, kto ma odpowiadać za jego przygotowanie).
Sobotnia impreza ma pokazać odmienioną Platformę. – Dlatego dużą rolę odegrają na niej osoby, które dotąd na konwencjach nie występowały – zdradza nam osoba znająca kulisy przygotowań. Ostateczny scenariusz jednak jeszcze nie powstał. Wciąż nie wiadomo np., czy wykorzystani zostaną nowi ministrowie.
Choć obrana przez PO strategia sprawia wrażenie wyjętej z książkowej instrukcji zarządzania kryzysowego, na razie nie przynosi efektów. Powód? Partią targają wewnętrzne konflikty. Wojna walczących o wpływy frakcji to też efekt m.in. słabości Kopacz, w której przywództwo niemal nikt w PO już nie wierzy.
– Ale to nie są już te dawne frakcje, które rywalizowały o wpływy w czasach Tuska – mówi nam jedna z posłanek PO.