Sygnały o kłopotach w obozie Pawła Kukiza zaczęły się pojawiać tuż po wyborach prezydenckich, w których poparło go ponad 20 proc. Polaków.
Sukces ma wielu ojców, a więc wokół Kukiza zaroiło się od ludzi, którzy przypisywali sobie decydującą rolę w jego kampanii. Faktem jest też, że sam Kukiz nie wytrzymał presji sukcesu i zaczął się zachowywać jak partyjny lider w stylu, jaki tak gorąco krytykuje – rozstawiał ludzi po kątach, rozgrywał ich i publicznie dyskredytował. Budowanie listy na jesienne wybory parlamentarne, która dzięki jego wynikowi prezydenckiemu miała szanse na sukces, utknęło w martwym punkcie.
Do tej pory Kukiz robił dobrą minę do złej gry. Na Facebooku – który jest bieżącym zapisem stanu jego ducha – rozprawiał się ze wszystkimi, którzy poruszali temat konfliktów w jego otoczeniu. Wyśmiewał, poniżał i zapowiadał rozliczenie.
Dłużej już jednak Kukiz dobrej miny do złej gry robić nie może. W internetowym wydaniu „Rzeczpospolitej" ujawniliśmy list, jaki skierowali do niego sztabowcy z czasów kampanii prezydenckiej. „Tysiące ludzi, którzy poświęcili swój czas, dokonywali wpłat na kampanię, przekonywali rodziny, znajomych i sąsiadów – mają teraz odczucie, że nie pracujemy razem na rzecz społecznej i oddolnej inicjatywy, ale tworzymy czysto partyjną strukturę, złożoną z różnych skrajnych grup i stronnictw" – piszą do Kukiza jego niedawni współpracownicy. „To nie jest nasza droga, bo nie jest to droga do naprawy Polski i przywrócenia jej obywatelom. Tego nie da się zrobić partyjno-wodzowskimi metodami, które zabijają oddolną energię i inicjatywę". Podpisali się naprawdę kluczowi dla kampanii Kukiza ludzie, m.in. Patryk Hałaczkiewicz (szef sztabu), Patryk Wild (współtwórca programu wyborczego), Tomasz Ochocki (pełnomocnik wyborczy) oraz Piotr Midziak (pełnomocnik finansowy).
Choć dawni sztabowcy apelują do Kukiza o dalszą współpracę, to – według informacji „Rzeczpospolitej" – jest to mało realne. Środowiska odtrącone przez Kukiza, które były zaangażowane w jego kampanię prezydencką, zamierzają samodzielnie wystartować w wyborach parlamentarnych już bez niego. Chodzi o dwa środowiska – Ruch na rzecz Jednomandatowych Okręgów Wyborczych oraz Bezpartyjnych Samorządowców, nieformalną strukturę prezydentów miast działającą w największych regionach kraju. To sprawne organizacje – bez nich Kukizowi trudno byłoby zebrać podpisy niezbędne do startu w wyborach prezydenckich, nie zarejestrowałby także komitetu wyborczego, bo nie zna się na procedurach prawnych. Samodzielnie sukcesu nie odniosą, ale mogą Kukizowi odebrać parę punktów.