Chodziło o ustalenie, kto stał za nielegalnymi podsłuchami polityków i VIP-ów w restauracji „Sowa i przyjaciele". Wygląda na to, że łamano przy tym prawo i zasady obowiązujące w kontroli operacyjnej.
Są wyniki audytu, jak zlecił komendant główny policji insp. Zbigniew Maj. Przeprowadziło je Biuro Kontroli Komendy Głównej Policji. I po dwóch tygodniach badania sprawy potwierdziło medialne przypuszczenia: że z naruszeniem procedur podsłuchiwanych było kilkadziesiąt osób.
Istniały dwie specjalne policyjne grupy łącznie liczące 29 osób prowadzące inwigilację na niejasnych zasadach - wynika audytu.
Pierwsza grupa została powołana w czerwcu 2014 r. po to, by wspierać Prokuraturę Okręgową Warszawa-Praga w prowadzonym przez nią śledztwie dotyczącym nagrywania VIP-ów w warszawskich restauracjach. Byli w niej funkcjonariusze CBŚ Policji, Biura Służby Kryminalnej i Biura Spraw Wewnętrznych. Ta grupa działała krótko, około miesiąca.
Jednak wkrótce potem, bo w lipcu 2014 r. powołano kolejną „grupę specjalną" - złożoną już wyłącznie z funkcjonariuszy Biura Spraw Wewnętrznych. Ta z kolei miała za zadanie - jak wynika z dokumentów - „ustalenie ewentualnego udziału funkcjonariuszy organów ścigania w rozpowszechnianiu nagrań ze spotkań funkcjonariuszy publicznych w warszawskich restauracjach". Zadania grupy powołanej w BSW – jak wynika z audytu – nie zostały nigdzie precyzyjne zapisane, a bezpośredni nadzór nad nią objął osobiście ówczesny dyrektor BSW – (z reguły to jest rzadkością i dotyczy spraw największej wagi - red.).