Miller nawiązał w ten sposób do sprawy Bartłomieja Misiewicza - rzecznika MON, który - jak się okazało nie posiadając wyższego wykształcenia i nie kończąc kursu dla członków rad nadzorczych - znalazł się w radzie nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej.
Szydło pytana o tę sprawę powiedziała, iż "rozmawiała na ten temat" z Antonim Macierewiczem i że "teraz w jego rękach jest ta kwestia".
Zdaniem Millera świadczy to o słabości szefowej rządu. - No co jest, u diabła? Minister jest premierowi podporządkowany. Mocny premier takie rzeczy załatwia jednym telefonem - podkreślił.
Były premier stwierdził jednocześnie, że - w ramach "solidarności premierów" - żal mu jest Beaty Szydło. - W systemie demokracji parlamentarnej premier musi mieć taką pozycję, żeby nikt nie wątpił, że to jest ta postać, która przesądza, rozstrzyga, rozcina węzły gordyjskie, wydaje polecenia - tłumaczył.
Wyraził przy tym ubolewanie, że w Polsce wciąż nie zawsze to lider zwycięskiej partii zostaje szefem rządu.