Propozycja wprowadzenia ograniczenia kadencyjności prezydentów, wójtów i burmistrzów już od najbliższych wyborów budzi emocje nie tylko wśród krytyków PiS, ale również w obrębie samej ekipy rządzącej.
Wicepremier Jarosław Gowin podczas poniedziałkowej rozmowy w programie #RZECZoPOLITYCE na naszym portalu rp.pl odciął się od słów lidera PiS. – Zaskoczyła mnie ta deklaracja Jarosława Kaczyńskiego [o wprowadzeniu ograniczeń już od najbliższych wyborów – red.]. Wydaje mi się, że jest ona w oczywisty sposób sprzeczna z zasadą niedziałania prawa wstecz – mówił Gowin, który formalnie jest prezesem koalicyjnego wobec PiS ugrupowania Polska Razem.
– Jestem zdecydowanym zwolennikiem dwukadencyjności przy wydłużeniu długości kadencji do pięciu lat. Tak przewidywał wspólny program samorządowy, który przedstawiliśmy z PiS i Solidarną Polską. Natomiast wydaje mi się nie do obrony postulat, aby teraz nie mogli startować dotychczasowi prezydenci, burmistrzowie i wójtowie, którzy pełnili swoją funkcję minimum dwie kadencje – stwierdził Gowin.
Wcześniej w poniedziałek w Polskim Radiu Kaczyński wypowiadał się o tego rodzaju zarzutach wobec jego pomysłu. – Bierzemy pod uwagę, że Trybunał Konstytucyjny może zakwestionować część zmian w ordynacji wyborczej do samorządów dotyczące kadencyjności – powiedział. – To nie jest działanie prawa wstecz, dlatego że działanie prawa wstecz występuje wtedy, jeśli narusza się czyjeś prawa w sferze prywatnej, prawnokarnej, a w tym wypadku mamy od czynienia z innego rodzaju prawami.
Stanowisko Kaczyńskiego, jak widać, uległo złagodzeniu. Jeszcze w weekend dość zdecydowanie wypowiadał się o konieczności wprowadzenia takiego rozwiązania, by uwolnić część samorządów od trapiących je – jego zdaniem – lokalnych układów. W poniedziałek sam określił tę propozycję jako „kontrowersyjną".