Posłowie i senatorowie dostają co miesiąc ryczałt na prowadzenie swoich biur. Pokrywają z niego wydatki m.in. na zatrudnienie pracowników, czynsz, koszty telefonów i benzyny w swoich prywatnych samochodach wykorzystywanych do celów służbowych.
Kwota jest stała, niezależnie od tego, ile dany poseł lub senator prowadzi biur, i jeszcze w grudniu wynosiła 13,2 tys. zł. Na początku stycznia marszałkowie Sejmu Marek Kuchciński i Senatu Stanisław Karczewski zafundowali parlamentarzystom podwyżkę. Ryczałt wzrósł do 14,2 tys.
– Podwyżka była zapisana w budżecie – informuje Tomasz Głogowski z PO, wiceprzewodniczący Komisji Regulaminowej, Spraw Poselskich i Immunitetowych, która opiniuje budżety kancelarii Sejmu i Senatu.
Problem w tym, że pierwotnie miała mieć niższy wymiar. Jeszcze w listopadzie podczas posiedzenia Komisji Regulaminowej, Spraw Poselskich i Immunitetowych szef Kancelarii Senatu Jakub Kowalski mówił, że będzie ona wynosić tylko 500 zł.
Dlaczego marszałkowie Sejmu i Senatu zdecydowali się dać posłom więcej? O uzasadnienie podwyżki poprosiliśmy biuro prasowe Kancelarii Sejmu, jednak nie otrzymaliśmy komentarza. W parlamencie trudno jednak usłyszeć narzekania na to, że podwyżka okazała się wyższa od planowanej, a decyzję w tej sprawie podjęto w cieniu kryzysu politycznego. Panuje ponadpartyjna zgoda co do tego, że środki na prowadzenie biur były zbyt skromne.