„Nagromadzenie radykalnych protestów to sygnał poważnego kryzysu komunikacji społecznej. Nie potrafimy już normalnie protestować, bo przestaliśmy umieć ze sobą rozmawiać. Zamiast dialogu mamy krzyk, a totalna wrogość tylko podgrzewa atmosferę” – ocenia Michał Szułdrzyński.
36 proc. badanych uważa, że przyzwolenie na agresję w sferze publicznej w większym stopniu tworzy obóz rządowy. Na opozycję wskazuje częściej niż co piąty ankietowany, a na obie frakcje – 23 proc. respondentów. Zdania w tej kwestii nie ma 19 proc. badanych.
- Częściej na agresywne zachowania obozu rządowego wskazują mężczyźni (40 proc.), osoby o wykształceniu wyższym (38 proc.), o dochodzie powyżej 5000 zł netto (51 proc.) oraz ankietowani z miast od 100 do 199 tys. mieszkańców (48 proc.). Wraz ze wzrostem wieku rośnie odsetek respondentów, którzy wskazują tu na rolę obozu rządowego, z 22 proc. w grupie do 24 lat, do 49 proc. w grupie powyżej 50 lat - zwraca uwagę Piotr Zimolzak z agencji badawczej SW Research.
Prof. Antoni Dudek, politolog, w rozmowie z serwisem rp.pl podkreśla, że wyniki naszego badania są interesujące, bowiem pozostają w pewnej sprzeczności z sondażami poparcia dla partii politycznych, które obecnie dają Prawu i Sprawiedliwości bardzo wysokie poparcie. - Można to interpretować następująco: bardzo wielu Polaków, którzy dobrze oceniają politykę społeczną i gospodarczą PiS, równocześnie ma problem z akceptacją agresywnego języka i stylu zachowań przywódców tej partii. Zaskakująco duży jest też odsetek tzw. symetrystów oraz osób, które nie mają w tej sprawie zdania – kwituje prof. Dudek.