Reklama
Rozwiń

Matusiak-Rześniowiecka, Borowska: O molestowaniu trzeba głośno mówić

W lipcu zeszłego roku otworzyłam się przed mężem i zwierzyłam mu się ze wszystkiego. Na szybko szukał pomocy psychologa. Myśleliśmy, że będzie dobrze, aż nagle podczas szóstej sesji coś się wydarzyło. Otworzyła się jakaś dziwna szufladka z drastycznymi wspomnieniami, o których nie miałam pojęcia.

Publikacja: 26.06.2020 18:00

Matusiak-Rześniowiecka, Borowska: O molestowaniu trzeba głośno mówić

Foto: materiały prasowe

Miałam jedenaście lat, kiedy targnęłam się na swoje życie. Moi bracia chorowali. Jeden miał schizofrenię wczesnodziecięcą, drugi padaczkę po zapaleniu opon mózgowo-rdzeniowych. Brali w związku z tym bardzo dużo leków. Ja te wszystkie leki połknęłam. Nie wiem, co się ze mną działo. Obudziłam się po kilku dniach w szpitalu, z którego zostałam później skierowana do szpitala psychiatrycznego. To normalna procedura po próbie samobójczej. Tam zaczęli pracować ze mną psychologowie, którzy starali się ze mnie wydobyć, skąd to się wzięło. Za pierwszym razem im się nie udało. Wpychali we mnie tony leków. Gdy wyszłam ze szpitala, próbowałam o tym rozmawiać z mamą. Niestety, skończyło się fiaskiem. Kompletnie mnie nie słuchała. Kompletnie.

Pozostało jeszcze 96% artykułu

Już za 19 zł miesięcznie przez rok

Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.

Subskrybuj i bądź na bieżąco!

Plus Minus
„Brzydka siostra”: Uroda wykuta młotkiem
Plus Minus
„Super Boss Monster”: Kto wybudował te wszystkie lochy
Plus Minus
„W głowie zabójcy”: Po nitce do kłębka
Plus Minus
„Trinity. Historia bomby, która zmieniła losy świata”: Droga do bomby A
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Marek Węcowski: Strzemiona Indiany Jonesa