Zaolzie, Polacy i Czesi

Dla Czechów symbolem zdrady pozostaje traktat w Monachium. Nie zmienia to faktu, że pamięć o tym, że Polacy zachowali się wtedy bardzo źle, jakoś przetrwała

Publikacja: 04.10.2008 00:19

Mapa etnograficzna Śląska Cieszyńskiego (1910 r.). Kolorem intensywnie czerwonym oznaczono gminy z w

Mapa etnograficzna Śląska Cieszyńskiego (1910 r.). Kolorem intensywnie czerwonym oznaczono gminy z większością polską

Foto: muzeum śląska cieszyńskiego

[b]Rz: Czy polska aneksja Zaolzia z 1938 roku tkwi mocno w historycznej pamięci Czechów?[/b]

[b]Jiří Friedl:[/b] Myślę, że teraz już nie tak bardzo jak na przykład tuż po II wojnie światowej. Wydarzenia z października 1938 roku zapisały się zresztą bardziej w pamięci Czechów na Zaolziu niż całości naszego narodu.Pamiętajmy też, że w czasach komunistycznej CSRS Polska była krajem zaprzyjaźnionym i nie można było za wiele pisać o tym konflikcie. Dla Czechów symbolem zdrady pozostaje traktat w Monachium. Nie zmienia to faktu, że pamięć o tym, że Polacy zachowali się wtedy bardzo źle, jakoś przetrwała.

[b]Cofnijmy się do pragenezy zajęcia Zaolzia przez Polskę w 1938 roku. Jak doszło do zbrojnego sporu o podział Śląska Cieszyńskiego w 1919 roku? Polacy stanowili tam większość mieszkańców. Dlaczego to ten fakt nie skłonił Czechów do uznania, że Zaolzie należy się Polsce?[/b]

Zacznijmy od ważnego dla Czechów stwierdzenia. Śląsk Cieszyński, w tym Zaolzie, należał do historycznych ziem korony czeskiej. Śląsk Cieszyński odpadł od Polski w XIV wieku. Nie zmienia to faktu, że żyjący tu Ślązacy przynajmniej od XIX wieku w dominującym procencie czuli się Polakami.

[b]Jakie były stosunki etniczne na Śląsku Cieszyńskim około roku 1918?[/b]

Ostatni austriacki spis powszechny z 1910 roku podawał, że na obszarze Śląska Cieszyńskiego mieszkało 116 tysięcy Czechów (27,1 proc.), 234 tysiące Polaków (54,6 proc.) i 77 tysięcy Niemców (18 proc.). Jeśli weźmiemy pod uwagę tylko obszar późniejszej czechosłowackiej części Śląska Cieszyńskiego, to Polaków było 140,4 tysiąca (47,6 proc.), 113,6 tysiąca Czechów (38,5 proc.) i 34,7 tysiąca Niemców (12,8 proc.). Trzeba jednak powiedzieć, że spis ludności z 1910 roku nie rozróżniał ludności według narodowości, ale według używanego języka. Deklaracja językowa nie musiała być jednak tożsama z narodowościową.

[b]Polacy więc dominowali, a Zaolzie to stosunkowo niewielki obszar. Może w imię zgody z Polską Czesi mogli przeboleć taką korektę granic?[/b]

Problem w tym, że takiego samego hasła prawa do samostanowienia, prowadzącego do połączenia się z Niemcami, użyli Niemcy, zwani potem sudeckimi. Czesi wystąpili przeciw groźbie oderwania sporego pasa swojej ziemi, powołując się na obronę historycznych granic. To była wtedy nasza racja stanu. Skoro trzymano się nietykalności granic korony czeskiej w Sudetach, to trzymano się jej też na Śląsku Cieszyńskim.

Były też inne argumenty. Na Śląsku Cieszyńskim znajdowały się bardzo bogate kopalnie węgla koksującego oraz huty w Boguminie, Frysztacie, Trzyńcu, niezbędne dla gospodarki czeskiej mającej wysoko rozwinięty przemysł. Czechosłowacja nie miała innego zagłębia węglowego. Ponadto przez tę część Śląska Cieszyńskiego, której żądali Polacy, przebiegała niezwykle ważna trasa łącząca ziemie czeskie ze słowackimi, a Bogumin był bardzo istotnym węzłem kolejowym. Praga obawiała się ataku Węgier, które władały Słowakami przez poprzednie tysiąc lat. Uratować Słowację w razie ataku Węgrów można było wówczas, tylko szybko przerzucając koleją wojska z Czech, a do tego niezbędny był Bogumin.

[b]Ale początkowo Czesi zdawali się uznawać, że Zaolzie i Bogumin dostaną Polacy?[/b]

Tak, 5 listopada 1918 r. została zawarta umowa pomiędzy Radą Narodową Księstwa Cieszyńskiego oraz Narodnim Vyborem pro Slezko Narodową w polskiej Ostrawie, dzieląca Śląsk Cieszyński według zasady etnograficznej na część polską i czeską. W umowie stwierdzono, że musi być ona zatwierdzona przez władze centralne – tzn. przez rząd praski i rząd warszawski.

[b]Ten podział miał szanse przetrwać?[/b]

Nie – racje stanu Pragi i Warszawy były sprzeczne.

Jak długo wytrzymał rozejm?Niedługo, jakieś dwa i pół miesiąca. Po ogłoszeniu przez Polskę wyborów do sejmu ustawodawczego na spornych terenach doszło 23 stycznia 1919 r. do ataku wojsk czeskich. Odbito Bogumin i Zaolzie. Praga przekonała Paryż i Londyn do uznania linii rozejmowej za ostateczną granicę.

[b]Podczas walk doszło do rozstrzelania 20 polskich jeńców.[/b]

To fakt historyczny. Istnieją nawet zdjęcia zamordowanych. Pomnik przypominający to wydarzenie znajduje się w Stonawie. Obie strony oskarżały się wzajemnie o popełnianie zbrodni podczas walk. Trzeba sobie uświadomić stan brutalizacji społeczeństwa po tak długiej wojnie.

[b]Jak ocenia pan politykę czeską wobec Polaków na Zaolziu w okresie międzywojennym?[/b]

Ustawodawstwo dotyczące mniejszości było bardzo demokratyczne. Jednak praktyka bywała inna. Mamy udokumentowane liczne naciski, zwłaszcza władz powiatowych i krajowych, zmierzające do czechizacji zaolziańskich Polaków. Podczas spisu ludności w 1930 r. dochodziło do nacisków na Polaków, żeby zgłaszali narodowość czeską, a nie polską. Spis ludności dopuszczał możliwość określenia się jako Ślązak – był to sposób władz czechosłowackich na obniżenie w spisach ludności liczby Polaków. Ruch ślązacki jako przyjazny w stosunku do państwa czechosłowackiego był wyraźnie popierany. Władze starały się asymilować Polaków. Naciskano na przykład na Polaków, żeby zgłaszali swoje dzieci do szkół czeskich, w przeciwnym razie będą pozbawieni zatrudnienia.

[b]Jeśli byli urzędnikami państwowymi albo na posadzie państwowej?[/b]

Tak. Ale dotyczyło to również górników i robotników. W niektórych kopalniach i fabrykach zmuszano Polaków do tego, żeby zgłosili swoje dzieci do szkół czeskich. Władze czechosłowackie uważały polską mniejszość za element nieprzyjazny w stosunku do państwa czechosłowackiego.

[b]Polacy oskarżali władze o liczne szykany. Te oskarżenia wrócą w 1938 roku.[/b]

No tak, ale pamiętajmy też, że Polacy mieli swoich posłów w parlamencie czechosłowackim, istniało również kilka partii politycznych, dużo różnych polskich przedsiębiorstw, zrzeszeń, spółek, sieć sklepów spółdzielczych.

[b]Czy zachowanie ludności polskiej wobec państwa czechosłowackiego było lojalne?[/b]

Czesi najboleśniej zapamiętali przekraczanie granicy z Polską przez młodych polskich aktywistów, który chcieli uniknąć poboru do armii czechosłowackiej w ramach mobilizacji we wrześniu 1938 r. i stworzenie przez nich tzw. Legionu Zaolziańskiego, w szeregach którego z bronią w ręku powrócili wraz z polskimi oddziałami.

[b]Czy Praga była zaskoczona wysunięciem żądań Polski wobec Zaolzia?[/b]

Myślę, że tak, choć na pewno byli politycy, dla których żądania te były smutnym potwierdzeniem ich braku zaufania do Polski. Jeszcze przed przesłaniem polskiego ultimatum do Pragi – 30 września 1938 r. – wojskowi zwracali uwagę prezydentowi Beneszowi, że skuteczna obrona Czechosłowacji nie jest możliwa bez zapewnienia przynajmniej neutralności państwa polskiego i to nawet kosztem pewnych ustępstw terytorialnych. Przed końcem września 1938 roku Benesz wysłał list do prezydenta Mościckiego, w którym apelował o wznowienie przyjacielskich stosunków i to nawet za cenę modyfikacji granic, choć nie powiedział w tym liście jasno, że Zaolzie może zostać oddane w całości. Odpowiedzią było ultimatum polskie z 30 września 1938 r. stwierdzające, że należy odstąpić Zaolzie albo nastąpią działania zbrojne. W mojej opinii rząd polski był troszeczkę urażony, że nie został potraktowany jako europejskie mocarstwo i nie zaproszono go do Monachium. Polska odreagowała swoją irytację zdecydowanym ultimatum w sprawie Zaolzia. Warszawa chciała pokazać, że ona również jest siłą i że chce być w grze.

[b]Nawet wtedy byli w Polsce publicyści, którzy ostrzegali, że likwidacja Czechosłowacji oznacza okrążenie Polski od południa.[/b]

Wydaje się, że wtedy w Polsce mało kto zdawał sobie z tego sprawę. Uważano państwo czechosłowackie za państwo sztuczne i sezonowe. Otrzeźwienie przyszło dopiero po całkowitej likwidacji Czechosłowacji w marcu 1939 roku.

[b]Jak wyglądało wejście polskich wojsk na Zaolzie?[/b]

Powstała specjalna misja wojskowa, wojskowi polscy i czechosłowaccy współpracowali między sobą. Nie doszło do utarczek między polskimi i czechosłowackimi siłami zbrojnymi, wojskowi potrafili zażegnywać niebezpieczeństwo starć zbrojnych.

[b]Czy władze polskie usuwały z Zaolzia osoby, które przybyły tu po roku 1919?[/b]

Tak. Praga w wielu notach dyplomatycznych protestowała przeciwko wypędzaniu Czechów z Zaolzia.

[b]Czy ludność polska pomagała we wskazywaniu, kto powinien odejść?[/b]

Oczywiście. Natychmiast zaczęto wyrównywać rachunki z tymi, którzy brali udział w czechizacji Zaolzia. Polacy chodzili do placówek policyjnych i wskazywali palcem – tamten Czech zmuszał Polaków, żeby zgłosili swoje dzieci do szkoły czeskiej, trzeba go wypędzić.

Ponad 30 tysięcy Czechów musiało opuścić Zaolzie. Przede wszystkim urzędnicy, nauczyciele, lekarze, ale również robotnicy. Często się zdarzało, że Czesi bywali wzywani na placówkę policji polskiej i przekazywano im polecenie opuszczenia tego terenu w ciągu 48 godzin.

[b]Co się zmieniło po 15 marca 1939 roku, gdy Czechy zajęła Trzecia Rzesza?[/b]

Zaolzie zaczęło sąsiadować z utworzonym przez Niemców Protektoratem Czech i Moraw. Tę granicę nielegalnie przekraczali czescy patrioci. Przez Polskę można było najłatwiej dostać się na Zachód, do Francji.

[b]Jak reagowała polska Straż Graniczna?[/b]

Nie przeciwdziałała i starała się pomagać. W porozumieniu z polskimi władzami wojskowymi czechosłowackiemu poselstwu w Warszawie udało się zbudować siatkę przerzutową. Ci, którzy przekroczyli granicę, zgłosili się do policji polskiej, która przekazywała uciekinierów do istniejącego w Krakowie konsulatu czechosłowackiego. Tam dostawali tymczasowe dokumenty i bilety na przejazd do Francji.

[b]Państwo polskie nie uznało zaboru Czechosłowacji? Przecież jednostki dyplomatyczne Czechosłowacji w Polsce działały bez przeszkód.[/b]

Poselstwo polskie w Pradze przestało istnieć. Zamiast niego powstał konsulat. Można było w tym dopatrywać się uznania faktu, że Czechosłowacja nie istnieje. Z drugiej strony – poselstwo czechosłowackie w Warszawie i konsulat w Krakowie nie zostały przekazane Niemcom i swobodnie działały. Z cichą akceptacją władz polskich trwał transfer czeskich ochotników do Francji. Wierzono, że na Zachodzie, tak samo jak podczas I wojny światowej, będą budowane legiony czechosłowackie i że Zachód wreszcie będzie walczył z Niemcami i w ten sposób dojdzie do wyzwolenia Czechosłowacji.

[b]Ilu Czechów przeszło wtedy przez Polskę?[/b]

Około 3 tysięcy. To sporo, jeśli weźmiemy pod uwagę stan liczebny później sformowanego wojska czechosłowackiego na Zachodzie. Czechosłowacka brygada pancerna liczyła jakieś 4 tysiące żołnierzy plus około tysiąca lotników służących w RAF.

[b]Czy polska pomoc złagodziła wśród Czechów uraz zaolziański?[/b]

Jeśli chodzi o rolę, jaką Polska odegrała w 1938 roku, to Czesi nie byli w stanie wybaczyć. Jednak bardzo doceniali wysiłek Polaków pomagających im przedostać się na Zachód.

[b]Jak powstał legion czechosłowacki w Krakowie?[/b]

Właściwie to był Legion Czechów i Słowaków. Powstał na mocy dekretu prezydenta Mościckiego opublikowanego 3 września 1939 roku. Jeszcze przed wybuchem II wojny światowej, w ostatnich dniach sierpnia żołnierze czechosłowaccy znajdujący się w Krakowie, było ich ok. 630, zostali przetransportowani do obozu wojskowego Leśna koło Baranowiczów. Byli to ci, którzy nie zdążyli wyjechać do Francji.

[b]Co się z nimi działo we wrześniu 1939 r.?[/b]

Szybki rozwój wydarzeń na froncie polsko-niemieckim spowodował, że legion nie został w Leśnej uzbrojony. W połowie września 1939 roku dowódca legionu podpułkownik Ludwik Svoboda, późniejszy prezydent Czechosłowacji, otrzymał rozkaz, żeby przemieścić się pociągiem w kierunku Tarnopola. Jedynym zbrojnym udziałem żołnierzy czechosłowackich w kampanii wrześniowej był udział kilku z nich w obronie przeciwlotniczej w Tarnopolu.

We wrześniu 1939 roku walczyło też ponad 90 pilotów czeskich, którzy wstąpili do lotnictwa polskiego. Trzech z nich zginęło podczas nalotu niemieckiego na bazę lotniczą w Dęblinie. Jeden z lotników Josef František walczył potem w Dywizjonie 303 i jako jeden z najlepszych pilotów w bitwie o Anglię został odznaczony przez generała Sikorskiego orderem Virtuti Militari.

[b]Jak wyglądała okupacja niemiecka i jej koniec na terenie Zaolzia?[/b]

Hitlerowcy naciskali na ludność, aby podpisywała tzw. volkslistę. Ci, którzy się nie zgadzali, poddawani byli najostrzejszym represjom. Ze względu na wysoką liczbę ofiar terroru hitlerowskiego Zaolzie należy do najbardziej poszkodowanych części Republiki Czeskiej. W maju 1945 r. Zaolzie zostało przekazane przez Armię Czerwoną pod administrację czechosłowacką. Polacy wywiesili biało-czerwone flagi, myśląc, że Zaolzie wróci do Polski. Jednak postępowanie władz radzieckich i czechosłowackich szybko położyło temu kres. Rosjanie ogłosili, że obowiązuje granica z sierpnia 1938 roku.

Polska lubelska zgłosiła swoje pretensje do Zaolzia. Chciano wynegocjować z rządem czechosłowackim zmianę granic na Zaolziu i starano się uzyskać wsparcie ze strony Związku Sowieckiego.

[b]Podobno sprawę Zaolzia poruszył Gomułka w czasie wizyty na Kremlu w listopadzie 1945 roku?[/b]

Tak, ale Stalin przypomniał, że Polacy otrzymali spore tereny po Niemcach i że ZSRR nie zgodzi się na nowe korekty granic na rzecz Polski. Jako rozwiązanie problemu proponował wymianę ludności. Praga popierała taki pomysł, ale strona polska mu się sprzeciwiła.

[b]Czy po wojnie polska mniejszość na Zaolziu była represjonowana?[/b]

Były pewne represje – choć na bardzo ograniczoną skalę. Karano za udział w tworzeniu legionu zaolziańskiego. Ale tylko dwaj Polacy stanęli przed sądem (żaden jednak nie trafił do więzienia), paru kolejnych zostało ukaranych przez specjalne komisje powiatowe. Czesi nie mogli sobie pozwolić na traktowanie Polaków jak Niemców czy Węgrów. Polska była krajem sojuszniczym. Polska ambasada, na czele z posłem, komunistą Stefanem Wierbłowskim, stanowczo protestowała przeciw jakimkolwiek działaniom antypolskim. Gdy przed Bożym Narodzeniem 1945 roku lokalne władze czeskie na Zaolziu próbowały wysiedlić cześć Polaków za Olzę – poseł Wierbłowski interweniował u ministra spraw zagranicznych Jana Masaryka i udaremnił takie próby.

[b]Kiedy PRL pogodził się z utratą Zaolzia?[/b]

We wrześniu 1946 roku podsekretarz stanu Jakub Berman dał do zrozumienia delegacji Polaków z Zaolzia, że Polska wycofuje pretensje do Zaolzia. Ostatecznie spór został rozstrzygnięty umową graniczną z 1958 roku.

[b]Jak bardzo spór o Zaolzie nas podzielił?[/b]

Czesi mieli uraz z powodu zajęcia Zaolzia przez Polaków w 1938 roku. Ale dziś już Zaolzie nie zaognia stosunków między Czechami a Polakami. Sprawa Zaolzia, moim zdaniem, nie stanowi w stosunkach czesko-polskich takiej zadry, jaką w relacjach czesko-niemieckich pozostawiły wydarzenia z 1938 roku. Myślę, że już dawno wam wybaczyliśmy.

[b]Rz: Czy polska aneksja Zaolzia z 1938 roku tkwi mocno w historycznej pamięci Czechów?[/b]

[b]Jiří Friedl:[/b] Myślę, że teraz już nie tak bardzo jak na przykład tuż po II wojnie światowej. Wydarzenia z października 1938 roku zapisały się zresztą bardziej w pamięci Czechów na Zaolziu niż całości naszego narodu.Pamiętajmy też, że w czasach komunistycznej CSRS Polska była krajem zaprzyjaźnionym i nie można było za wiele pisać o tym konflikcie. Dla Czechów symbolem zdrady pozostaje traktat w Monachium. Nie zmienia to faktu, że pamięć o tym, że Polacy zachowali się wtedy bardzo źle, jakoś przetrwała.

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Taka debata o aborcji nie jest ok
Plus Minus
Europejskie wybory kota w worku
Plus Minus
Waleczny skorpion
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa”, Jacek Kopciński, opowiada o „Diunie”, „Odysei” i Coetzeem
Plus Minus
Do ostatniej kropli czekolady