Obrazek: kilkuosobowe grupy w napięciu obserwują metalowe kule wyrzucane przez stojących w niewielkim kole graczy. Jeśli przy okazji słychać rozmowę o trąceniu świnki, oznacza to, że właśnie toczy się rozgrywka w którąś z odmian buli (przyjęła się spolszczona nazwa bule, wymiennie z oryginalną boule; najbardziej znana odmiana buli to petanka – od prowansalskiej petanque). Gra, w której należy ulokować specjalne kule jak najbliżej mniejszej, zwanej świnką – stała się drugim co do popularności sportem rekreacyjnym na świecie.
– Mało która dyscyplina ma taki skuteczny marketing szeptany – mówi ze śmiechem Artur, który od dwóch lat regularnie gra amatorsko w bule. – Ktoś przychodzi, bo jest umówiony na piwo z jakimś graczem, a tydzień później ma już swoją drużynę.
Poza krajami śródziemnomorskimi gra rozprzestrzeniła się głównie w Ameryce Południowej, Australii i niektórych państwach Azji. Szacuje się, że zetknęło się z nią już ok. 20 tysięcy Polaków.
Piotr Gofroń, szef Myślenickiego Klubu Petanque, opowiada o całych rodzinach przemierzających Polskę z turnieju na turniej. – To również sposób spędzania wakacji, dla wszystkich. Znamy siedmioosobową rodzinę, której członkowie kibicują innym tylko w przerwie swoich meczów.
Uroki ciskania kulami odnalazło wielu znanych. Mick Jagger wygrał podobno podczas jednego meczu prawie 20 tys. dolarów, Peter Gabriel grał z kolegami podczas długiej trasy koncertowej. Rzucali Roger Moore, Robert Mitchum, Yves Montand oraz Charles Aznavour. Nawet Konrad Adenauer odreagowywał stresy polityczne na boisku do petanki.