Bulą w świnkę

„Ani reumatyzm, ani inne choroby nie są w stanie powstrzymać kogokolwiek przed tą grą. Jest ona odpowiednia dla ludzi w każdym wieku, młodych i starych” – napisał w XVI w. Francois Rabelais

Publikacja: 10.06.2009 02:00

Bulą w świnkę

Foto: KFP, krzysztof mystkowski krz krzysztof mystkowski

Red

Obrazek: kilkuosobowe grupy w napięciu obserwują metalowe kule wyrzucane przez stojących w niewielkim kole graczy. Jeśli przy okazji słychać rozmowę o trąceniu świnki, oznacza to, że właśnie toczy się rozgrywka w którąś z odmian buli (przyjęła się spolszczona nazwa bule, wymiennie z oryginalną boule; najbardziej znana odmiana buli to petanka – od prowansalskiej petanque). Gra, w której należy ulokować specjalne kule jak najbliżej mniejszej, zwanej świnką – stała się drugim co do popularności sportem rekreacyjnym na świecie.

– Mało która dyscyplina ma taki skuteczny marketing szeptany – mówi ze śmiechem Artur, który od dwóch lat regularnie gra amatorsko w bule. – Ktoś przychodzi, bo jest umówiony na piwo z jakimś graczem, a tydzień później ma już swoją drużynę.

Poza krajami śródziemnomorskimi gra rozprzestrzeniła się głównie w Ameryce Południowej, Australii i niektórych państwach Azji. Szacuje się, że zetknęło się z nią już ok. 20 tysięcy Polaków.

Piotr Gofroń, szef Myślenickiego Klubu Petanque, opowiada o całych rodzinach przemierzających Polskę z turnieju na turniej. – To również sposób spędzania wakacji, dla wszystkich. Znamy siedmioosobową rodzinę, której członkowie kibicują innym tylko w przerwie swoich meczów.

Uroki ciskania kulami odnalazło wielu znanych. Mick Jagger wygrał podobno podczas jednego meczu prawie 20 tys. dolarów, Peter Gabriel grał z kolegami podczas długiej trasy koncertowej. Rzucali Roger Moore, Robert Mitchum, Yves Montand oraz Charles Aznavour. Nawet Konrad Adenauer odreagowywał stresy polityczne na boisku do petanki.

– To fakt, bule pozwalają zapomnieć o tzw. społecznej pozycji. Mamy na meczach naprawdę mieszane towarzystwo. Jakiś prezes, jakiś bezrobotny. Ale jak porzucasz pół godziny, poklęczysz w piachu, a ręce zaraz na początku masz brudne od kuli, to, skąd jesteś, przestaje mieć znaczenie – przyznaje Artur.

Bule łączą w sobie emocje, rozbudowaną strategię i prawdziwy, choć niezauważalny w czasie gry, wysiłek. Skupienie w rozgrywce docenili nawet mnisi buddyjscy, którzy traktują ją czasem jako element medytacji.

[srodtytul]Wariacje i bóle[/srodtytul]

Można w zasadzie powiedzieć, że bule mają same plusy. Chyba że ktoś wspomni o wypadku z 1792 r., kiedy podczas gry w kule na dziedzińcu klasztoru w Marsylii... zginęło 38 osób. Tamten mecz rozegrano kulami armatnimi tuż przed składem prochu strzelniczego.

Mimo że w roku 2007 miłośnicy petanki na całym świecie świętowali 100-lecie swojej gry, początków rzucania kulami należy szukać dużo wcześniej. W kule na wolnym powietrzu grano już w starożytnym Egipcie i Grecji. Rzymianie zaczęli oznaczać miejsce, do którego miały zbliżać się rzucane kule, a o wygranej decydowała nie siła, ale dokładność w ulokowaniu buli w pobliżu celu. Taka formuła rozpowszechniła się na całym terenie zajmowanym przez Rzymskie Imperium. Włosi z kolei wywodzą swoje bocce ze Sparty.

W ciągu kilkuset lat rozwoju powstało wiele wariacji, niektóre do dziś nie opuściły regionów swoich narodzin i często bywają rozgrywane jedynie w miejscowości, w której powstały, np. Boule Pok z bretońskiego Guerlesquin. Do XIX w. ukształtowało się kilka najbardziej popularnych odmian, z których prym wiodły włoskie bocce, brytyjskie lawn bowls oraz francuska jeu provencal (gra prowansalska).

Wszystkie łączy mały przedmiot pożądania zwany, zależnie od kraju: pallino, jack lub po francusku cochonet, czyli prosiaczek (w Polsce przyjęła się nazwa wspomnianej już świnki). Po wyrzuceniu świnki rozpoczynają się rozgrywki.

W zależności od strategii bule lokuje się w pobliżu celu (to zadanie dla tzw. puentujących graczy) lub strzela, czyli wybija swoim rzutem kulę przeciwnika. Zwycięska drużyna dostaje tyle punktów, ile jej kul znalazło się bliżej świnki niż kul drużyny przeciwnej.

Za początek najpopularniejszej dziś petanki uważa się legendarne rozgrywki z 1907 r. w prowansalskiej La Ciotat. Cierpiący na zaawansowany reumatyzm Jules Lenoire, przyglądając się grze kolegów w jeu provencal, poza bólem stawów odczuwał, być może gorszy, ból niemocy – nie potrafił już bowiem wykonać odpowiedniego rozbiegu, aby cisnąć kulę na blisko 20 metrów, jak wymagają zasady. Postanowił więc z przyjacielem skrócić tor gry o połowę i ustalić, że dla odmiany graczowi zabrania się rozbiegu. Rzut musi być wykonany z małego koła, a obie nogi mają dotykać ziemi.

W 1958 r. powstała Międzynarodowa Federacja Petanque i Gry Prowansalskiej (FIPJP) zrzeszająca narodowe federacje i organizująca od 1959 r. międzynarodowe turnieje. Miarą popularności petanki jest fakt, że do federacji należy ok. 600 tys. licencjonowanych graczy w ten rodzaj buli. To, że Francuzi są potęgą w petance, nie ulega wątpliwości.

[srodtytul]Wrzut na polski bulodrom[/srodtytul]

Grę w bule i namiętność do niej przywieźli do Polski repatrianci wracający po II wojnie światowej, głównie z Francji. Pierwsze i długo najważniejsze ośrodki gry w Polsce pojawiły się na Dolnym Śląsku, przez lata dołączały do nich kolejne, wreszcie w 2002 r. powołano Polską Federację Petanque.

Wioletta Śliż, prezes PFP, zauważa rosnącą popularność sportu.

– Jest coraz więcej nowo powstałych klubów chcących włączyć się do rozgrywek. W tym roku przybyła kolejna, trzecia już liga, a liczba zrzeszonych klubów zbliża się do 20. Siła dyscypliny tkwi w coraz większej liczbie graczy, a wspierane przez nasz związek lokalne rozgrywki gimnazjalistów, zwieńczone krajowym finałem, zachęcają do gry nastolatków. Już teraz zawodnicy z innych krajów zazdroszczą nam dużej liczby młodych graczy, to oni przecież będą walczyć o coraz wyższą pozycję polskiej petanki – zaznacza Wioletta Śliż.

Federacja poza ligami organizuje mistrzostwa polski tripletów, kobiet oraz juniorów, a ich zwycięzcy reprezentują Polskę na mistrzostwach świata lub Europy (rozgrywanych naprzemiennie co drugi rok).

Trudno ocenić, ilu amatorów w Polsce gra w bule samodzielnie. Do popularyzacji dyscypliny przyczynia się Internet. Można tu znaleźć kursy petanki oraz sygnowane przez międzynarodowe stowarzyszenia programy ćwiczeń. Jak zwraca uwagę Jarosław Cybulak, administrator La’Petarde Petanque (największego w Polsce serwisu poświęconego tej grze), a jednocześnie prezes łódzkiego, najliczniejszego klubu petanki w Polsce, wiedza jest najbardziej pożądanym przez sympatyków buli towarem.

– Każdego dnia w poszukiwaniu odpowiedzi na zagadnienia techniczne czy regulaminowe odwiedza nas ok. 100 osób. Trzy razy tyle regularnie korzysta z prowadzonego przez redakcję forum. Tym sposobem strona z czysto informacyjnej zmieniła się w żywy portal społecznościowy – mówi Cybulak.

[srodtytul]Pośladki Fanny...[/srodtytul]

Jak każda wielowiekowa tradycja petanka obrosła anegdotami i żartami, na które szczególnie łatwo nabrać początkujących. Przygotowując się do pierwszych zmagań, lepiej poznać historię uroczej Fanny, by później z godnością ucałować jej... pośladki. Legenda głosi, że tuż po I wojnie światowej francuska kelnerka z Cafe de Grand-Lemps pozwalała pokonanym całować się na pocieszenie w policzki. Pewnego razu wobec burmistrza miasta radykalnie zmieniła taktykę i zamiast swojej buzi do całowania wystawiła równie ujmujący, choć dużo rzadziej pokazywany, fragment ciała. Burmistrz dzielnie podjął wyzwanie i od tej pory gracze, którzy nie zdobyli w meczu żadnego punktu, powtarzają jego gest na całym świecie. Niestety, rzadko udaje się znaleźć równie rozmiłowaną w petance dziewczynę, dlatego gracze posiłkują się rzeźbami, plakatami lub rysunkami zwieńczenia pleców Fanny.

Trudno na razie oczekiwać, że petanka czy inne odmiany buli zawojują ogólnopolskie media. Poza krótkimi informacjami ciągle brakuje dziś regularnych relacji z rozgrywek i programów na temat gry. Jednak patrząc na karierę, jaką kule zrobiły w innych krajach, można mieć nadzieję, że przyjdzie czas, kiedy bulodromy otoczone bandami z reklamami sponsorów zagoszczą na stałe w telewizji. Dobrze wtedy być już świadomym kibicem, a jeszcze lepiej graczem.

[ramka]Polska Federacja Petanque: [link=http://www.petanque.pl]www.petanque.pl[/link]

Portal La’Petarde Petanque: [link=http://www.lapetarde.org]www.lapetarde.org[/link][/ramka]

Obrazek: kilkuosobowe grupy w napięciu obserwują metalowe kule wyrzucane przez stojących w niewielkim kole graczy. Jeśli przy okazji słychać rozmowę o trąceniu świnki, oznacza to, że właśnie toczy się rozgrywka w którąś z odmian buli (przyjęła się spolszczona nazwa bule, wymiennie z oryginalną boule; najbardziej znana odmiana buli to petanka – od prowansalskiej petanque). Gra, w której należy ulokować specjalne kule jak najbliżej mniejszej, zwanej świnką – stała się drugim co do popularności sportem rekreacyjnym na świecie.

Pozostało 94% artykułu
Plus Minus
„Jak wysoko zajdziemy w ciemnościach”: O śmierci i umieraniu
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Plus Minus
„Puppet House”: Kukiełkowy teatrzyk strachu
Plus Minus
„Epidemia samotności”: Różne oblicza samotności
Plus Minus
„Niko, czyli prosta, zwyczajna historia”: Taka prosta historia
Materiał Promocyjny
Najszybszy internet domowy, ale także mobilny
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Katarzyna Roman-Rawska: Otwarte klatki tożsamości
Materiał Promocyjny
Polscy przedsiębiorcy coraz częściej ubezpieczeni