Jeden z najbardziej utalentowanych gitarzystów Maciej Gładysz był później ozdobą zespołu Edyty Bartosiewicz. Potem nie odegrał już tak ważnej roli, podobnie jak autorka „Jenny”, której zniknięcie jest osobną historią z mnożącymi się na ten temat najbardziej fantastycznymi domysłami. Związanymi z narkotykami, numerologią, gdy prawda może być o wiele bardziej banalna: niewykluczone, że Bartosiewicz wybrała zwykłe życie i opiekę nad synem.
Smutna jest historia wokalisty Human Kostka Joriadisa. Nie tylko dlatego, że w spektakularny sposób rozstał się z Kasią Kowalską. Jego ostatni smooth jazzowy album to przykład skrajnego koniunkturalizmu i nieudanego powrotu z podróży donikąd.
Znakomity basista Human Piotr Urbanek długo błąkał się po różnych zespołach, grając z Tadeuszem Nalepą, Lady Pank, aż ostatecznie znalazł przystań w Perfekcie. Można go krytykować za to, że od wielu lat nie nagrał nowej płyty, ale kompozycja „Chcemy być sobą” do dziś nie doczekała się współczesnej wersji. Trudno powiedzieć, czy młodzi chcą być sobą i co to dla nich znaczy, jeżeli nie potrafią stworzyć muzycznego projektu z poważnym przesłaniem, który przetrwałby więcej niż jeden lub dwa sezony.
Również głośna w swoim czasie Agnieszka Chylińska znalazła drogę na rockowy szczyt dzięki starszym kolegom z dawnego Kombi. Zbuntowana wokalistka ochrzaniała na każdej zwycięskiej gali Fryderyków swoich nauczycieli, pokazywała faki, na końcu, gdy O.N.A się rozpadło – także Grzegorzowi Skawińskiemu. Krytykowała go za szerzenie szmiry. Po czym poszła tą samą drogą i zaczęła występować w idiotycznym programie TVN w roli, za przeproszeniem, celebrytki oceniającej cyrkowe numery.
Zagubieniu muzyków towarzyszy brak autorytetów dziennikarskich wspierających nowe zjawiska. My, czterdziestolatki, mieliśmy Kaczkowskiego, Manna, Chojnackiego, Niedźwieckiego. Dwudziestolatki muszą się zadowolić Kubą Wojewódzkim. Jako szef „Brumu” lansował nową ambitną muzykę. Będąc dyrektorem artystycznym Jarocina, nie wyciągnął żadnych wniosków z zamieszek, jakie wtedy wywołała sfrustrowana młodzież z prowincji. A przecież to na jego oczach rozchodziły się wtedy drogi młodzieży z małych miast – dla której nowa rzeczywistość oznaczała również brak perspektyw, bezrobocie – i wielkomiejskiej, która tak jak Wojewódzki wpisała się w pejzaż blichtru elektronicznych mediów z wielką kasą w tle.
W tej nowej roli były redaktor „Brumu” starał się walczyć z obyczajowymi tabu, ale od dawna wyważa już tylko otwarte drzwi. Nie jest w stanie zaproponować żadnej poważniejszej społecznej refleksji. Popisy w „Idolu” i pogardę dla muzycznych debiutantów lepiej pominąć milczeniem. Wystarczająco mocno skrytykował ją już Zbigniew Hołdys. Z perspektywy czasu można powiedzieć, że muzyka stała się dla Wojewódzkiego trampoliną do kariery.