[b]A może warto wcześniej przejść łagodniejszą formę tej infekcji i zyskać odporność‚ zanim wirus zmutuje do bardziej zjadliwej postaci? Brytyjczycy urządzają w tym celu tzw. swine flu parties‚ podczas których odwiedzają wraz z dziećmi swoich znajomych chorych na grypę.[/b]
[wyimek]Choroba jest łagodniejsza, niż przewidywano. W krajach rozwiniętych ma podobny poziom śmiertelności do grypy sezonowej, umierają na nią średnio dwie – trzy osoby na tysiąc chorych[/wyimek]
To wygląda na szalony pomysł jakiegoś epidemiologa‚ który nie liczy się z pojedynczym życiem ludzkim‚ tylko skupia się na uzyskaniu odporności populacyjnej. Bo przecież wiadomo‚ że spośród każdego tysiąca zakażonych umrą dwie – trzy osoby. Być może padnie właśnie na nasze dziecko. Ale na tym nie koniec ryzyka. Człowiek zakażony wychodzi z przyjęcia i spotyka się ze znajomymi‚ a wśród nich może być kobieta w ciąży czy przewlekle chora osoba‚ która stanie się przypadkową ofiarą takiego idiotycznego party. To działanie dokładnie odwrotne do tego‚ co staramy się robić w Polsce‚ opóźniając epidemię.
[b]
A co robić‚ kiedy ludzie wokół nas zaczną już masowo chorować?[/b]
Unikać miejsc‚ w których wirus szerzy się najłatwiej. W okresie epidemii w pierwszej kolejności nie posyłać dzieci do przedszkoli‚ żłobków. Jeśli tam trafi się wirus – a zapewne się trafi‚ bo wielu rodziców nie waha się przyprowadzać chore dzieci – to rozprzestrzeni się błyskawicznie. Co gorsza‚ samo ustąpienie gorączki nie świadczy o tym‚ że już nie zarażamy. Wirus jest wydalany z organizmu przez pięć do siedmiu dni od pierwszych symptomów‚ za jakie uznaje się silną gorączkę‚ kaszel‚ kichanie i bóle stawów. Przez ten tydzień trzeba zostać w domu.
[b]A maseczki‚ mycie rąk? Te sposoby zapobiegania zakażeniu wydają się banalne.[/b]
Są proste i skuteczne‚ choć w ograniczonym zakresie. Maska przydaje się wtedy‚ kiedy wiadomo‚ że kontaktujemy się z osobą chorą. Trzeba też często myć‚ dezynfekować dłonie. Wiadomo‚ że wirus przenosi się‚ kiedy podajemy rękę komuś‚ kto przed chwilą zasłonił usta‚ kaszląc. Jeśli potem my dotkniemy swoich ust‚ łapiemy infekcję. Kolejną sprawą jest trzymanie w domu leków przeciwgorączkowych i przeciwbólowych‚ które trzeba zażyć przy pierwszych objawach grypy. Mniejszy kaszel i katar przekłada się na mniej zarażonych osób.
[b]Czy jest sens szczepić się w tym roku przeciw grypie sezonowej?[/b]
Wręcz trzeba się zaszczepić‚ żeby nie dopuścić do spotkania się dwóch wirusów w jednym organizmie. Za miesiąc szczepionki będą dostępne w aptekach. Zaszczepić się powinni właściwie wszyscy powyżej szóstego miesiąca życia‚ również kobiety w drugim i trzecim trymestrze ciąży.
[b]Dlaczego grypa sezonowa i świńska nie powinny spotkać się w jednym organizmie?[/b]
To byłoby przede wszystkim ogromnym obciążeniem dla chorej osoby. Do tego dochodzi możliwość wymiany materiału genetycznego między wirusami‚ której najbardziej się boimy. W ten sposób grypa mogłaby się stać bardziej zjadliwa. No i wobec nowej mutacji mogłaby się okazać bezradna opracowywana właśnie szczepionka.
[b]Kiedy będzie można powiedzieć‚ że pandemia wygasła?[/b]
Według pesymistycznych prognoz może to trwać nawet do trzech lat. Liczba zachorowań będzie na zmianę rosła i spadała. Prawda jest taka‚ że wszyscy musimy się prędzej czy później o tę grypę otrzeć. Jeśli stanie się powszechnie panującym wirusem i zajmie miejsce sezonowego‚ to będzie nas później atakował każdej jesieni. Uchronić nas może tylko skuteczna szczepionka.
[b]Czy po tym wszystkim Światowa Organizacja Zdrowia zweryfikuje swoje wytyczne dotyczące pandemii?[/b]
Uważam‚ że muszą powstać odmienne plany pandemiczne dla chorób ciężkich i lekkich. W tej chwili panuje konsternacja‚ bo – postępując zgodnie z przyjętymi zasadami – powinniśmy ogłosić np. pandemię rotawirusa czy norowirusa‚ skoro też brak nam na nie odporności‚ przenoszą się z człowieka na człowieka i choruje na nie wielu ludzi. Ponadto akcje opisane w planie pandemicznym muszą być skorygowane. Nie stać nas na masowe badania potwierdzające wirusa A/H1N1‚ bo jedna taka analiza kosztuje aż 100 euro. Początkowo zalecano też wydawanie leków przeciwwirusowych wszystkim chorym‚ w tej chwili zaś widać‚ że nie ma sensu aplikować ich osobom z łagodnymi objawami. Trzeba też unikać takich sytuacji‚ kiedy kamery pokazują szczelnie zamknięty autokar z dziećmi podjeżdżający pod szpital w eskorcie policyjnych radiowozów. To wywołuje panikę i poczucie zagrożenia wbrew naszym zapewnieniom‚ że ta choroba w zasadzie niewiele różni się od solidnego przeziębienia.