Pandemia przeziębienia

Z Dr. Pawłem Grzesiowskim, kierownikiem Zakładu Profilaktyki Zakażeń i Zakażeń Szpitalnych w Narodowym Instytucie Leków, rozmawia Aleksandra Stanisławska

Publikacja: 01.08.2009 15:00

Pandemia przeziębienia

Foto: Fotorzepa, Janusz Kapusta JK Janusz Kapusta

[b]RZ: Kiedy epidemia świńskiej grypy dotrze do Polski? Czy to właśnie się dzieje?[/b]

Epidemia już w Polsce jest‚ jednak chorują głównie ludzie‚ którzy zarazili się poza naszym krajem. Wiadomo jednak‚ że taki stan nie utrzyma się długo. Prędzej czy później zaczną chorować ci‚ którzy zetkną się z wracającymi z zagranicy. Wówczas będzie można powiedzieć‚ że mamy niezależne ognisko epidemii.

[b]Czy to‚ co się teraz u nas dzieje‚ pokrywa się z wcześniejszymi przewidywaniami na temat przebiegu tej pandemii?[/b]

Tak‚ ale ta cała sytuacja uczy nas pokory i dystansu wobec założeń‚ które pierwotnie poczyniono. Życie je modyfikuje. Mówiono o tym‚ że pierwsza fala zachorowań obejmie 20 – 30 proc. ludności danego kraju. Okazuje się‚ że w Stanach Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii‚ gdzie jest obecnie najwięcej zachorowań‚ są to dużo niższe liczby. W najbardziej obciążonej tą epidemią populacji Nowego Jorku zakażonych jest 7 proc. ludzi. Wydaje się więc‚ że wirus ma niższy potencjał‚ niż początkowo zakładano.

[b]A co z jego zjadliwością?[/b]

Choroba jest łagodniejsza, niż przewidywano. W krajach rozwiniętych ma podobny poziom śmiertelności do grypy sezonowej, umierają w nich na nią średnio dwie – trzy osoby na tysiąc chorych. Wiele osób tę infekcję przechodzi bezobjawowo i nie zgłasza się do lekarza. To stwarza inny problem: nie wiadomo już‚ ile dokładnie osób choruje na świńską grypę.

[b]A ci‚ którzy nie zdają sobie sprawy z tego‚ że chorują‚ roznoszą dalej tę epidemię.[/b]

Osoba‚ która ma skąpe objawy‚ nie jest tak groźna dla otoczenia jak ta‚ która ciężko choruje. Bo jeśli ktoś nie kaszle‚ nie kicha‚ to mniej efektywnie rozprzestrzenia wirusa.

[b]Dlaczego wobec tego Światowa Organizacja Zdrowia sieje panikę‚ ogłaszając coraz ostrzejsze ostrzeżenia przed tym niezbyt groźnym wirusem?[/b]

Plan pandemiczny był przygotowany na wzór grypy hiszpanki – pandemii‚ która w 1918 roku zabiła około 50 mln ludzi. Po pierwszych bardzo alarmistycznych doniesieniach z Meksyku na szczęście okazało się‚ że świńska grypa rozminęła się z tym scenariuszem‚ chociaż w zasadzie zostały spełnione wszystkie kryteria pandemii: pojawił się nowy wirus‚ na którego nie mamy odporności i który szybko rozprzestrzenia się na wszystkich kontynentach‚ przenosząc się z człowieka na człowieka. Brakuje tylko jednego elementu: okazało się‚ że wirus powoduje łagodną‚ a nie śmiertelną chorobę. Można więc powiedzieć‚ że mamy pandemię‚ tyle że przeziębienia. Nie istnieją jednak procedury przeznaczone dla łagodniejszej formy infekcji‚ więc Światowa Organizacja Zdrowia musiała ogłosić pandemię.

[b]Po co więc kłaść ludzi z przeziębieniem do szpitali?[/b]

Teraz nie ma już takiej potrzeby‚ w wielu krajach do szpitala trafiają tylko ciężko chorzy. W Polsce na razie staramy się izolować wszystkich chorych‚ aby spowolnić rozprzestrzenianie się infekcji. Jeśli przybędzie zachorowań‚ to te zalecenia będą rozluźniane. Lżej chorzy trafią do domów‚ a nie do szpitali.

[b]Czy w ten sposób zatrzymamy epidemię?[/b]

Nie da się jej zatrzymać tymi sposobami. Można ją tylko w dużym stopniu spowolnić.

[b]Po co to robić‚ skoro choroba i tak w końcu do nas dotrze?[/b]

Bo dzięki temu możemy lepiej przygotować szpitale i przychodnie na przyjęcie większej liczby chorych. Poza tym poznajemy w tym czasie geny wirusa‚ co pozwoli opracować jak najskuteczniejszą szczepionkę przeciw niemu. Dopiero ona będzie mogła położyć kres świńskiej grypie‚ jednak na jej stworzenie musimy jeszcze poczekać trzy – cztery miesiące. Pracuje nad nią obecnie przynajmniej pięć dużych europejskich firm farmaceutycznych i wielu innych mniejszych producentów. Pierwsze‚ prototypowe dawki są już testowane w Stanach Zjednoczonych i Australii. Jednak do przekazania jej ludziom musi minąć jeszcze kilka miesięcy niezbędnych do przeprowadzenia testów skuteczności‚ bezpieczeństwa i do rejestracji preparatu.

[b]Komu będzie się ta szczepionka należała w pierwszej kolejności?[/b]

Osobom przewlekle chorym na schorzenia płuc‚ serca‚ wątroby‚ nerek i cukrzycę‚ a ponadto dzieciom i młodzieży od 6. miesiąca do 18. roku życia. W tej pierwszej grupie znajdą się też kobiety w ciąży‚ które z nieznanych na razie przyczyn chorują ciężej i są bardziej narażone na powikłania‚ dużo częściej też infekcja kończy się u nich śmiercią. Na samym początku muszą też zostać zaszczepieni pracownicy służby zdrowia.

[b]Ilu szczepionek potrzeba?[/b]

W Polsce bardzo pobieżne wyliczenia mówią o 10 milionach dawek potrzebnych do zaszczepienia najbardziej potrzebującej grupy ludzi. Jest jednak pewien problem. Może się okazać‚ że w niektórych przypadkach do uzyskania pełnej odporności będą potrzebne dwie dawki szczepionki.

[b]Czy mamy szansę utrzymać w ryzach epidemię do chwili‚ kiedy na rynku pojawi się szczepionka?[/b]

Jeśli wirus będzie się wolno rozprzestrzeniał‚ a więc jeśli w marcu będziemy mieli sytuację podobną do tej‚ jaka panuje obecnie w Wielkiej Brytanii (choruje tam 100 tys. osób – przyp. AS)‚ to będziemy mieć szansę doczekać się na szczepionkę i podać ją odpowiedniej liczbie ludzi. Ten scenariusz może jednak okazać się nierealny‚ kiedy we wrześniu rozpocznie się rok szkolny‚ a dodatkowo nałoży się na to okres grypy sezonowej.

[b]Czyli teraz mamy ciszę przed burzą.[/b]

Rzeczywiście‚ od wybuchu epidemii w Meksyku minęło już pół roku‚ a w Polsce wciąż mamy niewiele zachorowań. Po prostu dostaliśmy prezent od natury. Sprzyja nam lato i wysoka temperatura‚ która nie osłabia naszego układu odpornościowego. Na jesieni znacznie trudniej nam będzie obronić się przed wirusami. Pomaga nam również to‚ że stosunkowo niewielu Polaków jeździ na wakacje za granicę‚ więc choroba nie jest masowo przywożona z innych krajów. Bardzo istotne jest też to‚ że mamy wakacje‚ a dzieci nie chodzą do szkół czy przedszkoli‚ które są najefektywniejsze w rozprzestrzenianiu epidemii.

[b]Jak rozwinie się sytuacja‚ kiedy choroba zacznie się u nas szerzyć?[/b]

Epidemia wybuchnie‚ kiedy ludzie zaczną się od siebie zarażać i zachoruje krytyczna liczba osób‚ około 2 – 3 proc. populacji. Wówczas ruszy lawina infekcji. Najgorszą sytuację będziemy mieć w dużych miastach‚ gdzie każdy chory zaraża średnio dwie – trzy osoby. Dla wirusa świńskiej grypy stopień zakaźności jest podobny jak dla grypy sezonowej. Jest tylko jedna różnica: nie mamy na niego odporności‚ więc każdy kontakt z wirusem może skończyć się infekcją.

[b]Ale przecież grypa sezonowa stale mutuje i na nią też brak nam odporności.[/b]

Nieprawda. Mamy przeciwciała‚ które krzyżowo reagują z różnymi mutantami wirusa. Oznacza to‚ że jeśli kilka lat temu był w środowisku akurat ten typ wirusa‚ to mamy dziś na niego śladową odporność. Istnieją podejrzenia‚ że wirus podobny do świńskiej grypy zaistniał na Ziemi podczas epidemii w 1958 roku‚ dlatego rzadziej na niego zapadają ludzie po 60. roku życia. Ich organizmy po prostu wciąż pamiętają tamtego wirusa.

[b]Jak więc radzą sobie z wirusem osoby przed sześćdziesiątką?[/b]

Tę infekcję bez trudu zwalcza układ odpornościowy większości ludzi. Mamy też skuteczne leki tamiflu i relenzę‚ ale muszą one być podane w ciągu pierwszych dwóch dób‚ żeby w ogóle zadziałały. Trzeba je aplikować tylko tym‚ którym grozi ciężki przebieg choroby. W przeciwnym razie wirus może się uodpornić na te środki. Niezwykle ważne jest wyłowienie spośród tysięcy chorych tego jednego‚ najbardziej zagrożonego‚ który powinien trafić do szpitala i otrzymać leki przeciwgrypowe. I jeszcze jedno: najmłodsi, przed 18. rokiem życia, w najmniejszym stopniu nieuodpornieni na nowego wirusa, najprawdopodobniej będą musieli zawczasu dostać podwójną dawkę szczepionki.

[b]Dlaczego Meksykanie dużo dotkliwiej odczuli uderzenie świńskiej grypy niż Europejczycy czy Amerykanie?[/b]

Z całą pewnością ten wirus może się różnie zachowywać u różnych ras. Istnieją podejrzenia‚ że Latynosi ciężej przechodzą tę infekcję. Wiadomo też‚ że wirus już mutuje i być może podczas rozprzestrzeniania się po świecie wytracił swoją zjadliwość. Z biologicznego punktu widzenia jest to proste do wytłumaczenia: skoro chce zakazić dużą liczbę ludzi‚ nie może być taki śmiercionośny. Jeśli ofiara szybko umrze‚ wirus się nie rozprzestrzeni skutecznie. Wiemy jednak‚ że może ewoluować w bardziej zjadliwą stronę. Takie mutacje odkryto już w Chile i Argentynie. Nie wiadomo‚ czy zimą u nas pojawi się dużo groźniejsza jego odmiana.

[b]A może warto wcześniej przejść łagodniejszą formę tej infekcji i zyskać odporność‚ zanim wirus zmutuje do bardziej zjadliwej postaci? Brytyjczycy urządzają w tym celu tzw. swine flu parties‚ podczas których odwiedzają wraz z dziećmi swoich znajomych chorych na grypę.[/b]

[wyimek]Choroba jest łagodniejsza, niż przewidywano. W krajach rozwiniętych ma podobny poziom śmiertelności do grypy sezonowej, umierają na nią średnio dwie – trzy osoby na tysiąc chorych[/wyimek]

To wygląda na szalony pomysł jakiegoś epidemiologa‚ który nie liczy się z pojedynczym życiem ludzkim‚ tylko skupia się na uzyskaniu odporności populacyjnej. Bo przecież wiadomo‚ że spośród każdego tysiąca zakażonych umrą dwie – trzy osoby. Być może padnie właśnie na nasze dziecko. Ale na tym nie koniec ryzyka. Człowiek zakażony wychodzi z przyjęcia i spotyka się ze znajomymi‚ a wśród nich może być kobieta w ciąży czy przewlekle chora osoba‚ która stanie się przypadkową ofiarą takiego idiotycznego party. To działanie dokładnie odwrotne do tego‚ co staramy się robić w Polsce‚ opóźniając epidemię.

[b]

A co robić‚ kiedy ludzie wokół nas zaczną już masowo chorować?[/b]

Unikać miejsc‚ w których wirus szerzy się najłatwiej. W okresie epidemii w pierwszej kolejności nie posyłać dzieci do przedszkoli‚ żłobków. Jeśli tam trafi się wirus – a zapewne się trafi‚ bo wielu rodziców nie waha się przyprowadzać chore dzieci – to rozprzestrzeni się błyskawicznie. Co gorsza‚ samo ustąpienie gorączki nie świadczy o tym‚ że już nie zarażamy. Wirus jest wydalany z organizmu przez pięć do siedmiu dni od pierwszych symptomów‚ za jakie uznaje się silną gorączkę‚ kaszel‚ kichanie i bóle stawów. Przez ten tydzień trzeba zostać w domu.

[b]A maseczki‚ mycie rąk? Te sposoby zapobiegania zakażeniu wydają się banalne.[/b]

Są proste i skuteczne‚ choć w ograniczonym zakresie. Maska przydaje się wtedy‚ kiedy wiadomo‚ że kontaktujemy się z osobą chorą. Trzeba też często myć‚ dezynfekować dłonie. Wiadomo‚ że wirus przenosi się‚ kiedy podajemy rękę komuś‚ kto przed chwilą zasłonił usta‚ kaszląc. Jeśli potem my dotkniemy swoich ust‚ łapiemy infekcję. Kolejną sprawą jest trzymanie w domu leków przeciwgorączkowych i przeciwbólowych‚ które trzeba zażyć przy pierwszych objawach grypy. Mniejszy kaszel i katar przekłada się na mniej zarażonych osób.

[b]Czy jest sens szczepić się w tym roku przeciw grypie sezonowej?[/b]

Wręcz trzeba się zaszczepić‚ żeby nie dopuścić do spotkania się dwóch wirusów w jednym organizmie. Za miesiąc szczepionki będą dostępne w aptekach. Zaszczepić się powinni właściwie wszyscy powyżej szóstego miesiąca życia‚ również kobiety w drugim i trzecim trymestrze ciąży.

[b]Dlaczego grypa sezonowa i świńska nie powinny spotkać się w jednym organizmie?[/b]

To byłoby przede wszystkim ogromnym obciążeniem dla chorej osoby. Do tego dochodzi możliwość wymiany materiału genetycznego między wirusami‚ której najbardziej się boimy. W ten sposób grypa mogłaby się stać bardziej zjadliwa. No i wobec nowej mutacji mogłaby się okazać bezradna opracowywana właśnie szczepionka.

[b]Kiedy będzie można powiedzieć‚ że pandemia wygasła?[/b]

Według pesymistycznych prognoz może to trwać nawet do trzech lat. Liczba zachorowań będzie na zmianę rosła i spadała. Prawda jest taka‚ że wszyscy musimy się prędzej czy później o tę grypę otrzeć. Jeśli stanie się powszechnie panującym wirusem i zajmie miejsce sezonowego‚ to będzie nas później atakował każdej jesieni. Uchronić nas może tylko skuteczna szczepionka.

[b]Czy po tym wszystkim Światowa Organizacja Zdrowia zweryfikuje swoje wytyczne dotyczące pandemii?[/b]

Uważam‚ że muszą powstać odmienne plany pandemiczne dla chorób ciężkich i lekkich. W tej chwili panuje konsternacja‚ bo – postępując zgodnie z przyjętymi zasadami – powinniśmy ogłosić np. pandemię rotawirusa czy norowirusa‚ skoro też brak nam na nie odporności‚ przenoszą się z człowieka na człowieka i choruje na nie wielu ludzi. Ponadto akcje opisane w planie pandemicznym muszą być skorygowane. Nie stać nas na masowe badania potwierdzające wirusa A/H1N1‚ bo jedna taka analiza kosztuje aż 100 euro. Początkowo zalecano też wydawanie leków przeciwwirusowych wszystkim chorym‚ w tej chwili zaś widać‚ że nie ma sensu aplikować ich osobom z łagodnymi objawami. Trzeba też unikać takich sytuacji‚ kiedy kamery pokazują szczelnie zamknięty autokar z dziećmi podjeżdżający pod szpital w eskorcie policyjnych radiowozów. To wywołuje panikę i poczucie zagrożenia wbrew naszym zapewnieniom‚ że ta choroba w zasadzie niewiele różni się od solidnego przeziębienia.

[b]RZ: Kiedy epidemia świńskiej grypy dotrze do Polski? Czy to właśnie się dzieje?[/b]

Epidemia już w Polsce jest‚ jednak chorują głównie ludzie‚ którzy zarazili się poza naszym krajem. Wiadomo jednak‚ że taki stan nie utrzyma się długo. Prędzej czy później zaczną chorować ci‚ którzy zetkną się z wracającymi z zagranicy. Wówczas będzie można powiedzieć‚ że mamy niezależne ognisko epidemii.

Pozostało jeszcze 97% artykułu
Plus Minus
Mateusz Dobrowolski: „AI pomogła mi stworzyć dokumentację rozwoju”
Plus Minus
Telefon zaufania, słucham…
Plus Minus
„Trucizna”: Dorzucić coś do kociołka
Plus Minus
"Żelazny sen" - nowe wydanie skandalizującej książki Normana Spinrada
Materiał Promocyjny
Zrównoważony rozwój: biznes między regulacjami i realiami
Plus Minus
„Wąwóz”: Romans na dwóch wieżach
Materiał Promocyjny
Zrozumieć elektromobilność, czyli nie „czy” tylko „jak”