Co weźmie górę? Stateczna dojrzałość czy twórcza energia; partyjne zaplecze czy zaufanie ludu? Nie wiadomo. Słyszę tylko głosy znawców, pełnych wątpliwości, czy aby ta bratobójcza walka nie doprowadzi Platformy do rozbicia. Czy premier Donald Tusk nie za bardzo uwierzył w demokrację?
[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/lisicki/2010/02/19/amerykanski-manewr-platformy/]skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]
Przeciwnie. Im dłużej się przypatruję przebiegowi obecnej kampanii, tym bardziej nabieram pewności, że starcie obu polityków jest przemyślanym zabiegiem. Powiem więcej: jest to ruch prawdziwie mistrzowski. Posunięcie, które pozwoli Platformie z nawiązką odzyskać utratę zaufania spowodowaną rezygnacją Donalda Tuska.
Strategom PO może uda się praktycznie wyeliminować z walki o prezydenturę Lecha Kaczyńskiego. Im ostrzejsza i bardziej wyraźna różnica między Komorowskim a Sikorskim, tym wyborcy łacniej zapominają o Kaczyńskim. Wystarczy się przyjrzeć opiniom publicystów, ekspertów i analityków, którzy całą uwagę poświęcają wyborowi wewnątrz Platformy. I nic dziwnego. Chodzi przecież o kandydata partii mającej poparcie niemal połowy wyborców, cieszącej się sympatią większości mediów. A poza tym nic tak nie przyciąga uwagi opinii publicznej jak starcie wyrazistych osobowości.
W tej grze Sikorski i Komorowski zajmują jakby miejsce Baracka Obamy i Hillary Clinton, Kaczyński zaś występuje w roli Johna McCaina. A więc z jednej strony – taki ma być obraz – dramatyczne starcie o przyszłą, zmodernizowaną Polskę, z drugiej starość, frustracja i tradycjonalizm. Dla rosnącej grupy wyborców udawana nawet i nieautentyczna walka Komorowskiego z Sikorskim – obaj przecież gwarantują dokładnie ten sam sposób sprawowania władzy, obaj mają taki sam stosunek do rozliczeń z komunizmem, miejsca Polski w Unii – staje się bardziej realna niż ich spór z Lechem Kaczyńskim. Ten wyraźnie znajduje się w defensywie i nie potrafi stworzyć na swój temat ciekawej opowieści. Prawdziwa polityka dokonuje się – i wytworzenie takiego przeświadczenia zdaje się być celem PO – poza nim.