Ale i teraz praktycznie nie ma miesiąca bez sensacyjnej wiadomości dotyczącej przeszłości przywódcy USA.
Przed tygodniem w blogosferze po tej stronie Atlantyku zawrzało na wieść, że Obama zagrał w hiphopowym teledysku. Kiedy? W 1993 roku, gdy jako prowadzący zajęcia z prawa konstytucyjnego w Chicago nie marzył jeszcze zapewne o Białym Domu. Dowód? Wystarczy uważnie obejrzeć wideo grupy Tag Team, by po minucie i jednej sekundzie zobaczyć uśmiechającego się mężczyznę w okularach przeciwsłonecznych, który rozmawia przez wielki w tamtych czasach telefon komórkowy. Toż to Obama!
Poza tym obecny prezydent USA uwielbia rap, a Jay-Z niedawno odwiedził go nawet w Białym Domu. Przywódca najpotężniejszego mocarstwa świata znany jest też z zamiłowania do telefonów komórkowych (choć teraz zamiast cegły używa BlackBerry).
Wprawdzie wiele wskazywało na to, że jest to bardzo niewiarygodna plotka, to jednak informację o tajemniczym hiphopowym nagraniu podało kilkaset różnych mediów, od „Sun” poczynając, na takich stacjach jak Fox czy CNN kończąc. CNN zapytał nawet o nagranie urzędników administracji, ale Biały Dom „niezwłocznie nie odpowiedział”. A czy taka cisza nie jest podejrzana?
I chociaż sami członkowie grupy Tag Team zaprzeczyli, by w nagraniu brał udział 31-letni Barack Obama, a podobnym do prezydenta fanem hip-hopu okazał się raper L.A. Sno, to i tak do zabrania głosu w tej sprawie w końcu został zmuszony Biały Dom. – To nie Obama – stwierdziła rzeczniczka Kate Bedingfield.
„W Internecie teorie spiskowe trudniej jednak zabić niż Bruce’a Willisa w filmach akcji z lat 90.” – oznajmił plotkarski portal Gawker. Wpis o możliwej hiphopowej roli Obamy w teledysku trafił nawet do Wikipedii. Puszka Pandory została otwarta i niejedna osoba długo będzie wierzyć w tajemniczy muzyczny epizod prezydenta.