Podwójne życie Obamy?

W Internecie krążą tysiące teorii spiskowych dotyczących Baracka Obamy. Największy ich wysyp nastąpił podczas kampanii przedwyborczej oraz tuż po wyborach.

Publikacja: 18.06.2010 11:36

Serwisy plotkarskie polują na informacje o rzekomych romansach Baracka Obamy

Serwisy plotkarskie polują na informacje o rzekomych romansach Baracka Obamy

Foto: FORUM/REUTERS

Ale i teraz praktycznie nie ma miesiąca bez sensacyjnej wiadomości dotyczącej przeszłości przywódcy USA.

Przed tygodniem w blogosferze po tej stronie Atlantyku zawrzało na wieść, że Obama zagrał w hiphopowym teledysku. Kiedy? W 1993 roku, gdy jako prowadzący zajęcia z prawa konstytucyjnego w Chicago nie marzył jeszcze zapewne o Białym Domu. Dowód? Wystarczy uważnie obejrzeć wideo grupy Tag Team, by po minucie i jednej sekundzie zobaczyć uśmiechającego się mężczyznę w okularach przeciwsłonecznych, który rozmawia przez wielki w tamtych czasach telefon komórkowy. Toż to Obama!

Poza tym obecny prezydent USA uwielbia rap, a Jay-Z niedawno odwiedził go nawet w Białym Domu. Przywódca najpotężniejszego mocarstwa świata znany jest też z zamiłowania do telefonów komórkowych (choć teraz zamiast cegły używa BlackBerry).

Wprawdzie wiele wskazywało na to, że jest to bardzo niewiarygodna plotka, to jednak informację o tajemniczym hiphopowym nagraniu podało kilkaset różnych mediów, od „Sun” poczynając, na takich stacjach jak Fox czy CNN kończąc. CNN zapytał nawet o nagranie urzędników administracji, ale Biały Dom „niezwłocznie nie odpowiedział”. A czy taka cisza nie jest podejrzana?

I chociaż sami członkowie grupy Tag Team zaprzeczyli, by w nagraniu brał udział 31-letni Barack Obama, a podobnym do prezydenta fanem hip-hopu okazał się raper L.A. Sno, to i tak do zabrania głosu w tej sprawie w końcu został zmuszony Biały Dom. – To nie Obama – stwierdziła rzeczniczka Kate Bedingfield.

„W Internecie teorie spiskowe trudniej jednak zabić niż Bruce’a Willisa w filmach akcji z lat 90.” – oznajmił plotkarski portal Gawker. Wpis o możliwej hiphopowej roli Obamy w teledysku trafił nawet do Wikipedii. Puszka Pandory została otwarta i niejedna osoba długo będzie wierzyć w tajemniczy muzyczny epizod prezydenta.

[srodtytul]Tajemnicza schadzka[/srodtytul]

W maju tego roku amerykańskie i europejskie media opisały jednak znacznie poważniejszą tajemnicę prezydenta. Ta plotka mogła przesądzić o losie jego małżeństwa, a także kolejnych wyborów prezydenckich… „Seksskandal Obamy” – krzyczały tytuły bulwarowej prasy, gdy o prezydenckiej kochance napisał „National Enquirer”. Te zaś, które starały się być bardziej wiarygodne niczym Andrzej Lepper z trybuny sejmowej, po prostu zadawały pytania: „Czy prezydent miał romans z Verą Baker?”. Po takim zachowawczym wstępie dziennikarze już bez skrępowania przechodzili do ujawnionych przez „National Enquirer” szczegółów płomiennego romansu Baracka i Very. Baker to 35-latka, która, gdy Obama nie był jeszcze senatorem, zbierała miliony dolarów na jego polityczną kampanię. Według „Enquirera” Obama i Baker zbliżyli się tak bardzo, że umówili się na schadzkę w jednym z waszyngtońskich hoteli. Newsa opowiedział dziennikarzom – oczywiście anonimowo – kierowca limuzyny, który najpierw przywiózł Baker do hotelu. A potem woził ich oboje. – Około 22.30 zawiozłem ich do hotelu i weszli do niego razem! Skończyłem pracę na ten wieczór – wspomina kierowca. Dodaje, że „nic nie wskazywało na to, by Vera miała tej nocy opuścić hotel”.

W tej sprawie jest ponoć jeszcze inny dowód: zapis kamery hotelowej ochrony! Problem tylko w tym, że trzeba odnaleźć taśmę… „Okay. Słuchajcie. Nie wierzyliśmy w to ani przez sekundę. W tej historii jest tyle dziur, że nawet nie wiemy, od czego zacząć” – pisze po opowiedzeniu tej pikantnej historyjki dziennikarka „The Hollywood Gossip”. Po czym szybko dodaje: „Musimy przyznać, że podobnie myśleliśmy o doniesieniach dotyczących zdrady Johna Edwardsa”. A te się potwierdziły.

Inne media zaś przypominały, że od podobnej, mało wiarygodnej plotki ujawnionej przez media zaczął się też w zeszłym roku wielki erotyczny skandal z Tigerem Woodsem w roli głównej. Prezydent ma jednak więcej szczęścia niż najsłynniejszy golfista świata. Vera Baker nie tylko sama nie zgłosiła się do dziennikarzy, ale upiera się, że „nic między nimi nie zaszło”. „Enquirer” informuje jednak, że tajniacy z opcji anty-Obamowej bardzo się starają, by znaleźć dowody na romans. Niektórzy z nich oferują ponoć nawet milion dolarów za informację, która potwierdzi niewierność prezydenta.

[srodtytul]Tajemnica wiary[/srodtytul]

Półtora miesiąca po głośnej publikacji o romansie już jednak nie słychać. Być może zadbali o to agenci Secret Service. Niewykluczone jednak, że na pozamałżeński skok w bok prezydentowi nie pozwalają po prostu surowe zasady jego prawdziwej wiary. – Amerykański prezydent zdradził mi w sekrecie, że jest muzułmaninem – miał obwieścić w Nile TV szef egipskiej dyplomacji Ahmed Aboul Gheit. Zdaniem dziennika „Israel Today”, który w kwietniowym wydaniu przytoczył słowa Egipcjanina, ta informacja tłumaczy, dlaczego Obama zakazał użycia terminu „islamski ekstremizm” w oficjalnych rządowych dokumentach. I dlaczego USA zaczęły oskarżać Izrael o szkodzenie amerykańskim interesom na Bliskim Wschodzie. Informację jerozolimskiego dziennika szybko przytoczyły takie portale jak Obama Conspiracy (Spisek Obamy) – który stara się weryfikować teorie spiskowe – oraz ultraprawicowy World Net Daily czy Impeach Obama Campaign (Kampania na rzecz impeachmentu Obamy).

Internauci na tej ostatniej stronie podkreślali, że od dawna o tym wiedzieli. – Musimy już być rządzeni przez totalitarne władze. Główne media nie mówią słowa ani o tym, ani o miejscu jego urodzenia. To dlatego, że on ma je wszystkie pod kontrolą, a także sędziów – taką czarną wizję Ameryki kreśli tam Ron McEwan. Z kolei Itcray twierdzi, że gdy Barack Obama ubiegał się o miejsce w Senacie, główne media nie ukrywały, iż był wychowany na muzułmanina, a urodził się w Kenii. „Bardzo interesujące jest to, że teraz nie można znaleźć tych tekstów. (…) Pliki zostały wyczyszczone” – podkreśla. I w ten oto prosty sposób powstały dwie nowe teorie spiskowe.

Informacje mówiące o tym, że Barack Hussein Obama jest tak naprawdę muzułmaninem, mnożą się w Internecie od co najmniej trzech lat. Jak zauważył „Washington Post”, to kwestia związków ze światem islamu, a nie koloru skóry budziła największe emocje, od kiedy w lutym 2007 roku Barack Obama postanowił walczyć o urząd prezydenta. I chociaż wielokrotnie prostował te informacje, to niektórzy w e-mailach wciąż ostrzegali, że jest on ukrytym agentem radykalnych islamistów(al Kaidy), który po wygranych wyborach do Białego Domu zamiast na Biblię będzie przysięgał na Koran, po czym wprowadzi prawo szarijatu… Inny scenariusz przewiduje, że 44. prezydent USA pozwoli Iranowi dokończyć budowę bomby atomowej i zniszczyć Izrael. Ale przecież Obama ostro protestuje przeciw irańskiemu programowi atomowemu? – można by zapytać. „Oczywiście, że będzie w tej sprawie kłamał. Muzułmanie mogą kłamać, jeśli służy to dobru islamu” – wyjaśniają w prosty sposób miłośnicy tej teorii.

[srodtytul]Tajemnica narodzin[/srodtytul]

Dla wielu Amerykanów najważniejszy jest jednak problem miejsca, gdzie ich prezydent przyszedł na świat. Zgodnie z konstytucją prezydentem może zostać tylko ktoś, kto się w USA urodził. Obama – syn białej Amerykanki z Kansas i czarnego Kenijczyka – wielokrotnie zapewniał, że urodził się na Hawajach. Wiary w te słowa nie dają jednak birthersi (urodzeniowcy), którzy przekonują, iż Obama naprawdę urodził się w Kenii, a więc swój urząd sprawuje nielegalnie. Zwolennicy tej teorii przedstawiali nawet w Internecie kopię rzekomego odpisu z wystawionego w Mombasie kenijskiego aktu urodzenia Obamy. I nie chodzi tu tylko o garstkę wariatów.

Wątpliwości w sprawie miejsca urodzenia prezydenta miało w zeszłym roku ponad 20 proc. Amerykanów. Urodzeniowcy złożyli wiele wnioski do sądów, które odmawiają zajęcia się tak niepoważną sprawą. Hawajscy urzędnicy zapewniali jednak o prawdziwości świadectwa urodzin prezydenta, a nawet zamieścili jego kopię w Internecie. – Zrobili wszystko, co mogli, poza powiększeniem tego certyfikatu, oświetleniem go neonami i umieszczeniem na kopule Kapitolu – mówił w maju Bill Clinton, apelując do urodzeniowców, by dali już sobie spokój z tymi oskarżeniami. Bezskutecznie.

Zresztą jedna z najbardziej znanych przedstawicielek tego ruchu, nazywana królową birthersów, adwokatka Orly Taitz miała według portalu Politico spore szanse na zwycięstwo w czerwcowych prawyborach w Kalifornii. I chociaż je przegrała, to przeciwnicy prezydenta wciąż nie składają broni w walce o obalenie „uzurpatora”.

– Fakt, iż miliony Amerykanów mających wątpliwości co do uprawnień Obamy do bycia prezydentem, które opierają się wyłącznie na plotkach, to jeden z wielkich cudów ery Internetu. To Internet pozwolił na stworzenie subkultury, w której wiara w rzeczy niewiarygodne jest czymś normalnym – przekonuje „Rzeczpospolitą” Dr. Conspiracy, który prowadzi portal „Obama Conspiracy”, i dodaje, że Obama ma prawo sprawować urząd, na który wybrało go 69 milionów Amerykanów.

Obama do całej sprawy zdaje się zaś podchodzić z przymrużeniem oka. – To był ciekawy rok. Mnóstwo wzlotów i upadków, z wyjątkiem moich notowań popularności, które tylko spadały. Ale taka już jest polityka, więc się tym nie przejmuję. Zresztą z tego, co wiem, wciąż jestem bardzo popularny w kraju, w którym się urodziłem – śmiał się podczas tegorocznej kolacji Stowarzyszenia Korespondentów Białego Domu.

Ale i teraz praktycznie nie ma miesiąca bez sensacyjnej wiadomości dotyczącej przeszłości przywódcy USA.

Przed tygodniem w blogosferze po tej stronie Atlantyku zawrzało na wieść, że Obama zagrał w hiphopowym teledysku. Kiedy? W 1993 roku, gdy jako prowadzący zajęcia z prawa konstytucyjnego w Chicago nie marzył jeszcze zapewne o Białym Domu. Dowód? Wystarczy uważnie obejrzeć wideo grupy Tag Team, by po minucie i jednej sekundzie zobaczyć uśmiechającego się mężczyznę w okularach przeciwsłonecznych, który rozmawia przez wielki w tamtych czasach telefon komórkowy. Toż to Obama!

Pozostało 94% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy