Reklama
Rozwiń

Korespondencja Pauliny Wilk z Kalkuty

Globalizacja widziana z poziomu ulicy w Kalkucie nie zawsze jest korzystna

Publikacja: 19.02.2011 00:01

Korespondencja Pauliny Wilk z Kalkuty

Foto: AP

Na straganie w centrum Kalkuty między stosem papai i piramidą słodkich limonek leżą jabłka ze stanu Waszyngton. Handlarz bardzo je zachwala: – Amerykańskie, amerykańskie.

A więc nowa przyjaźń, jaką administracje Busha, a potem Obamy zawarły z Indiami, przynosi już pierwsze owoce. Rozumiem zadowolenie starego sprzedawcy: jest dumny, że asortyment mu się powiększył, po raz pierwszy może polecać importowane towary. Kalkuta, przez lata ekonomicznie uśpiona pod rządami marksistów, żyła marzeniami o Zachodzie. I zamorskimi legendami przywożonymi przez krewnych, którzy wyemigrowali. Zjawiali się raz na rok z okazji czyjegoś wesela lub pogrzebu i skrupulatnie wykorzystywali wizytę w ojczyźnie, by jej wypomnieć zacofanie, brud i ubóstwo.

Pozostało jeszcze 88% artykułu

Już za 19 zł miesięcznie przez rok

Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.

Subskrybuj i bądź na bieżąco!

Reklama
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Rafał Lisowski: Dla oddechu czytam komiksy
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Plus Minus
Cédric Klapisch: Nie wiemy, co będzie z nami za pięć lat
Plus Minus
„Pasterzy jest coraz mniej. Reportaż z Krety”: Chcesz być mężczyzną? Gdzie twoja broń?
Plus Minus
Gdzie Czyngis-chan wciąż żyje
Plus Minus
Kobiety musiały walczyć, by móc uprawiać sport. „Przewodnik Katolicki”: Łatwo o zgorszenie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama