Skąd wzięło się pańskie zainteresowanie kulturą polską?
Studiowałem literaturę rosyjską i serbską, ale pod koniec studiów postanowiłem nauczyć się jeszcze dwóch języków: polskiego i angielskiego. W 1972 roku już jako redaktor w wydawnictwie przyjechałem do Wrocławia i tam poznałem dyrektora Ossolineum. Na jego pytanie co najbardziej interesuje mnie w kulturze polskiej odpowiedziałem, że teatr i dramat. Dzięki temu dostałem w prezencie górę książek z tego zakresu. Zacząłem pisać pracę naukową o teatrze czasów Oświecenia i wtedy wreszcie przeczytałem zbiór recenzji teatralnych towarzystwa Iksów, który kilka lat leżał u mnie na półce. I tak zaczęła się droga, która doprowadziła mnie do napisania powieści „Iksowie".
Ale wcześniej niż Wojciechem Bogusławskim i Iksami zajmował się pan Stanisławem Wyspiańskim.
To się zaczęło od mojej wizyty w Starym Teatrze. Kiedy na początku lat 70. pojechałem do Krakowa, wybrałem się na polecony przez znajomych spektakl Andrzeja Wajdy „Noc listopadowa". To było jedno z najlepszych przedstawień jakie widziałem w życiu. Wtedy zachwyciłem się Wyspiańskim i zacząłem przekładać jego dramaty na węgierski. A przecież autora „Wesela" nie sposób zrozumieć bez romantyzmu, więc zacząłem czytać Słowackiego, Krasińskiego i Mickiewicza. I dalej już poszło.
Jak Węgrzy zareagowali na Wyspiańskiego?