Pierwsi tę tradycję zaczęli kwestionować politycy SLD, którzy od lat konsekwentnie głoszą, że żołnierze niepodległościowej partyzantki byli bandytami strzelającymi zza węgła. W tym roku z okazji 1 marca znów padły wyzwiska. „Dzisiaj Dzień Żołnierzy Słusznie Wyklętych. Ludzi, którzy działali na szkodę państwa polskiego i jego obywateli. Popełniono wielki błąd, ustanawiając ten dzień" – pisał Grzegorz Gruchalski, kandydat SLD w wyborach do Parlamentu Europejskiego.
Trzy miesiące wcześniej Klaus Bachmann, niemiecki publicysta współpracujący z „Gazetą Wyborczą", na pytanie o majstersztyk roku 2013 odpowiedział w podobnym tonie: „W ubiegłym roku nie dyskutowaliśmy na przykład o tym, czy warto stawiać pomniki albo nazywać place i ulice ku czci antykomunistycznych partyzantów walczących z władzami komunistycznymi po wojnie, mimo że wielu z nich nie walczyło ani za demokrację, ani za wolność, lecz na przykład za Polskę wolną od mniejszości narodowych, wolną od Żydów i za ustrój autorytarny. Zamiast tego rady miejskie w całym kraju stawiały pomniki (często bliżej nieznanym) »żołnierzom wyklętym« i tak ochrzciły nowe skwery, place i ulice. To jest majstersztyk polskiej prawicy roku 2013 – sposób, w jaki udało jej się podsunąć mediom, swoim adwersarzom, bardzo mgliste określenie, które potem zostało niemal powszechnie zaakceptowane".
Piszę te słowa w chwili, gdy tylko uparte protesty kombatantów z NSZ zapobiegły, aby pogrzebowi generała Tadeusza Pietrzaka na warszawskich Powązkach towarzyszyła wojskowa asysta honorowa. Dowódca garnizonu warszawskiego zachował się odważnie – peerelowski wiceszef MSW, który na początku swej kariery osobiście wrzucał granaty do kryjówek żołnierzy powojennego podziemia, salwy kompanii Wojska Polskiego na pożegnanie więc nie dostał. Spoczął jednak w zaszczytnej kwaterze generalskiej. Wciąż bowiem obowiązują przepisy nieodróżniające generała z AK i z MO.
Cały tekst w Plusie Minusie
Tu w sobotę można kupić elektroniczne wydanie „Rzeczpospolitej" z Plusem Minusem