Rosati, zdaje się, chce jeszcze więcej pieniędzy. I to jest kuriozalny wyrok, bo trzeba wpłacić kolosalną sumę ludziom bogatym, ale za to książka wróci na rynek.
Nie przyjmujesz do wiadomości, że Weronika Rosati poczuła się obrażona wulgaryzmami o „szmacie, w którą spuszczają się hollywoodzkie ch..." i „ssaniu ch... zaległych"?
Nie rozumiałem i nie rozumiem: dlaczego panna Rosati chce się poczuć znieważona literacką fikcją? Przecież to ona rozpętała burzę wokół książki, bo bardzo chciała się w niej rozpoznać i bardzo chce, by ludzie czytający „Nocnik" widzieli ją w Esterce.
Jaki miałaby w tym interes?
A czego żąda w pozwie?
Przeprosin i odszkodowania. Nie sądzisz chyba, że chodzi jej o pieniądze?