Polska Partia Robotnicza (z czasem – PZPR) miała stworzyć społeczeństwo proletariackie. Jak ten burzliwy początek „nowego, wspaniałego świata" wyglądał z perspektywy prawdziwych robotników?
Padraic Kenney: Robotnicy nie byli entuzjastami PPR. Nie chcieli „nowego, wspaniałego świata". Entuzjaści pojawili się później i byli to głównie ludzie młodzi, bez doświadczenia, którzy marzyli o „budowaniu nowego społeczeństwa".
Ale robotnicy bez wątpienia oczekiwali głębokich zmian w Polsce. Pamiętali bezrobocie i wyzysk, wierzyli, że po wojnie będzie inaczej – nie dlatego, że władzę objęli komuniści, ale dlatego, że tak sobie wyobrażali powojenny świat. W wydanym właśnie w Polsce „Budowaniu Polski Ludowej" piszę, że brali udział w rewolucji – ale dla nich ta rewolucja nie miała nic wspólnego z PPR.
Czy PPR była dla nich atrakcyjna po wojnie?
To złożone pytanie, a odpowiedź na nie zależy od tego, jak rozumiemy „atrakcyjność" partii. PPR przyciągała ludzi na dwa sposoby. Po pierwsze, była instytucją, która dysponowała dobrami – zarówno konkretnymi, jak mieszkania czy praca, jak i mniej uchwytnymi: prezentowała się jako gwarant bezpieczeństwa, co szczególnie ważne było w przypadku powojennego Wrocławia. Po drugie, partia grała na populistycznych nutach. Gdy w 1947 roku rozpętała kampanię przeciwko „kapitalistom", czyli „bitwę o handel", robotnicy mogli widzieć w tym urzeczywistnienie ich marzeń o bardziej sprawiedliwej Polsce. Ale sama partia nie stała się przez to atrakcyjna, atrakcyjny mógł być raczej porządek, który miała zaprowadzić.
Dlaczego bohaterami „Budowania Polski Ludowej" stali się robotnicy właśnie z Wrocławia i Łodzi? Czy te miasta najlepiej symbolizowały dwie różne Polski – nową, zwaną Ludową, i II Rzecząpospolitą?
Tak, wybrałem te miasta celowo, zgodnie z metodologią historii porównawczej. Ale też z sympatii: we Wrocławiu mieszkała moja ówczesna znajoma (dziś żona), więc stwierdziłem, że będzie raźniej pojechać do Polski, mając do kogo się zwrócić o pomoc. Łódź mnie fascynowała, a w latach 80. jej słynne fabryki jeszcze pracowały. Przypuszczałem, że robotnicy w tych miastach doświadczyli budowy Polski Ludowej na różne sposoby, ale nie sądziłem, że ta różnica była aż tak wielka.
Na czym polegała? Czym te dwie tradycje różniły się przede wszystkim?
Łódź była stabilna, uczestniczyła w burzliwych konfliktach społecznych II Rzeczypospolitej, była przywiązana do osadzonych w tradycji politycznej partii, takich jak PPS, a jeśli nawet nie, to przywykła przynajmniej do swojego miejsca pracy i zamieszkania. Nowa Polska była rozproszona przez wojnę, często nie miała okazji poznać świata miejskiego, fabrycznego. Oczywiście dobrze znamy inną charakterystykę tych dwóch światów: często porównuje się Kraków z Nową Hutą. Ale Nowa Huta budowana była później, kiedy system już trochę okrzepł. Ważne jest natomiast to, że zjawiska widoczne we Wrocławiu można by odnaleźć w wielu innych miastach.
Jakie zjawiska ma pan na myśli?