W głównym nurcie debaty politycznej próżno szukać odwołań do sprawiedliwości społecznej. To dziwne wziąwszy pod uwagę, że polska konstytucja mówi w artykule 2, że Polska jest „demokratycznym państwem prawa, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej”. Jak to się zatem stało, że pojęcie to, tak ważne dla twórców polskiej konstytucji, całkowicie zniknęło z naszego słownika? Ciekawe skądinąd, że w konstytucji ogóle się znalazło. Wydaje się, że było z nim jak z osławioną „społeczną gospodarką rynkową”, też obecną w naszej konstytucji, choć nigdy realnie w Polsce nie zaistniałą. Oba pojęcia są wzięte z zaplecza ideowego, o którym szybo zapomnieliśmy. Wydaje się, że składało się nań wyobrażenie dobrego ustroju społeczno-ekonomicznego zaczerpnięte z chadeckiej tradycji myślenia, ukształtowanej przede wszystkim w obrębie tzw. reńskiego modelu kapitalizmu (Niemcy, Austria, Szwajcaria). Nie jest żadną tajemnicą, iż dla niektórych autorów polskiej transformacji był to model zakładany jako docelowy. Z pewnością było tak w przypadku pierwszego premiera wolnej Polski – Tadeusza Mazowieckiego.