Są na tym świecie rzeczy, których zrozumieć nie sposób, bo z rozumem nic wspólnego nie mają. Jedną z nich jest niechęć, by nie rzec nienawiść, znacznej części światowych mediów do Donalda Trumpa. Skala antytrumpowskiego zaangażowania mediów przekracza chyba wszystko, co w ostatnich dekadach wydarzyło się w świecie demokratycznym. Gdyby rzecz działa się w warunkach stalinizmu, dołożono by jeszcze „wroga ludu”, „psa łańcuchowego imperializmu” czy „zaplutego karła reakcji”. Ale poza tym już wszystko było. Był rasistą, faszystą, mordercą. Ba, Hitlerem. Choć, trzeba przyznać, w nienawiści do swojego prezydenta przodują media amerykańskie. W naszych, chyba z powodu powszechnego sentymentu proamerykańskiego, jest z tym trochę lepiej. Ale tylko trochę.