Nie mogę się oderwać w myślach od Syrii. Ostatnie wydarzenia, koniec dyktatury klanu Asadów i przejęcie kontroli nad krajem przez grupy sunnickich fundamentalistów z jednej strony sprawiają ulgę, z drugiej napełniają głębokim niepokojem. Bo bez wątpienia należy się cieszyć, że krwawa, 13-letnia wojna, której ofiarami padły miliony ludzi, może zbliżać się do końca. Tak zapowiadają nowi liderzy narodów Syrii. Narodów – powtórzę, bo Syria, jak mało który kraj w regionie, jest zlepkiem licznych grup etnicznych i religijnych. Otóż, ci, co pokonali Asada, mówią o pokoju i bezpieczeństwie. Jedności i odbudowie kraju. Mówią to, co chcą usłyszeć znękani ludobójstwem Syryjczycy.