Macedonii Północnej nie da się przedstawić ani zrozumieć, nie wspominając o konfliktach. Choć wyszła cało z burzliwego rozpadu Jugosławii, trawiona jest nieustanną wojną, którą toczy ze swoimi dwoma największymi sąsiadami: Grecją i Bułgarią. W zasadzie można powiedzieć, że tożsamością Macedończyka jest konflikt.
Gdy w 2016 roku w trakcie studiów przygotowywałam się do półrocznego pobytu w Skopje, wiedziałam już trochę o sporze grecko-macedońskim, który był wówczas postrzegany za główny czynnik blokujący wejście Macedonii do Unii Europejskiej. Z całego bałkańskiego kotła istotnych kwestii ten wydawał mi się najbardziej fascynujący, dlatego stał się dla mnie oczywistym tematem pracy magisterskiej. Zamierzałam spędzić parę miesięcy w kraju, którego większość moich znajomych nie potrafiła nawet umiejscowić na mapie, przeprowadzając wywiady z miejscowymi i konfrontując z rzeczywistością, którą uznawałam wtedy za groteskowy obraz, wyolbrzymiony przez teksty prasowe oraz dyskusje na forach internetowych.