„Mercury 13”: Kosmos nie dla kobiet

Książka Marthy Ackmann poświęcona jest opisom starań dzielnych kobiet, które w latach 60. w USA marzyły o locie w kosmos, ale też wyjaśnia, kto i jak je zablokował.

Publikacja: 02.02.2024 17:00

„Mercury 13”: Kosmos nie dla kobiet

Foto: mat.pras.

Mało kto wie, że u zarania programu kosmicznego USA testowano również grupę 13 kobiet, potencjalnych astronautek. W latach 1960–1961 poddano je tym samym sprawdzianom, które zaliczyli ich koledzy z elitarnej grupy pilotów zakwalifikowanych do lotów w kosmos. Martha Ackmann opisuje ten epizod w dobrze udokumentowanej książce „Mercury 13”, tłumaczącej zarazem, dlaczego żadna z tych kobiet nie została wzięta pod uwagę.

Do miana pierwszej astronautki aspirowały 30-letnia wtedy Jerrie Cobb oraz 53-letnia Jackie Cochran. Obie były świetnymi pilotami, ale Cochran miała więcej rekordów, lepsze koneksje i męża milionera. Jej główną wadą wydawał się wiek. Cobb przebadano „z ciekawości”, jak bardzo jej wyniki będą odbiegać od osiągnięć mężczyzn; okazały się nie gorsze, a w pewnych aspektach wręcz lepsze. Z chęci sprawdzenia, czy Cobb to wybryk natury, sformowano grupę damskich pilotów z całych Stanów. Panie wykazały nie tylko znakomite wyszkolenie fachowe, ale także odporność fizyczną i psychiczną na trudy, jakie funduje kosmos. Innymi słowy nic oprócz decyzji administracyjnych nie stało na przeszkodzie, by z dzielnych kandydatek sformować zespół, poddać go szkoleniu i w końcu wysłać jedną lub więcej jego przedstawicielek na orbitę. Próby nadzorował dr Randolph Lovelace II, który opracował je dla zespołu męskiego i który testował także astronautów.

Do wysłania Amerykanki w kosmos w latach 60. nie doszło i książka Ackmann poświęcona jest nie tylko opisom starań dzielnych kobiet, ale też wyjaśnieniom, kto i jak je zablokował. Uczynił to osobiście wiceprezydent Lyndon Johnson, pisząc na liście do szefa NASA ponure słowa: „Czas z tym skończyć”.

Czytaj więcej

"Matka. Anna Politkowska. Życie w imię prawdy": Wróg publiczny Rosji

Ackmann próbuje zebrać argumenty, jakie stały za tą odmową. Na wstępie rekrutacji pilotów postanowiono zawęzić grupę kandydatów do wojskowych pilotów doświadczalnych. Kobiety z tego wykluczono, gdyż akademie lotnicze były wtedy dla nich zamknięte. Czynniki oficjalne argumentowały też, że udostępnienie kobietom sprzętu do szkolenia skomplikowałoby realizację programu kosmicznego z mężczyznami („Ale NASA ma dość czasu i sprzętu, żeby trenować szympansy” – brzmiał gorzki komentarz). Wydaje się, że była to jednak forma dyskryminacji, zwłaszcza gdy przytoczyć opinię Roberta Gilrutha, szefa Ośrodka Załogowych Statków Kosmicznych: „Męscy astronauci są jak najbardziej za tym”.

Za usprawiedliwienie trzymania kobiet z dala od kosmosu można uznać fakt, że na początku lat 60. program kosmiczny ledwo dychał i byle powiew mógł go zgasić jak świeczkę. Tak było przecież, gdy podczas prób zginęło trzech astronautów w kabinie Apollo 1 – mówiło się wtedy o możliwości zamknięcia interesu. Lot Gemini 8, pełen niespodzianek z koziołkowaniem kabiny na czele był przykładem tego, czemu trzeba w kosmosie stawić czoła. Z drugiej strony autorka wymienia cechy kobiet pilotów, które predestynują je do kosmosu (niższa masa ciała, mniejsze zapotrzebowanie na tlen, odporność na warunki izolacji, na gorąc, zimno, hałas i ból). Pod względem wylatanych godzin biły niektórych astronautów dwukrotnie. Gdyby dokooptować np. Jerrie Cobb do którejś z załóg, robotnica z fabryki tekstylnej Walentyna Tierieszkowa, niemająca nic wspólnego z pilotażem, nie zostałaby w czerwcu 1963 r. pierwszą kobietą w kosmosie.

Wymowa książki „Mercury 13” jest więc ponura, bo zapał grupy amerykańskich kobiet rwących się w kosmos został roztrwoniony. Na lot amerykańskiej astronautki trzeba było czekać jeszcze dwie dekady.

Mało kto wie, że u zarania programu kosmicznego USA testowano również grupę 13 kobiet, potencjalnych astronautek. W latach 1960–1961 poddano je tym samym sprawdzianom, które zaliczyli ich koledzy z elitarnej grupy pilotów zakwalifikowanych do lotów w kosmos. Martha Ackmann opisuje ten epizod w dobrze udokumentowanej książce „Mercury 13”, tłumaczącej zarazem, dlaczego żadna z tych kobiet nie została wzięta pod uwagę.

Do miana pierwszej astronautki aspirowały 30-letnia wtedy Jerrie Cobb oraz 53-letnia Jackie Cochran. Obie były świetnymi pilotami, ale Cochran miała więcej rekordów, lepsze koneksje i męża milionera. Jej główną wadą wydawał się wiek. Cobb przebadano „z ciekawości”, jak bardzo jej wyniki będą odbiegać od osiągnięć mężczyzn; okazały się nie gorsze, a w pewnych aspektach wręcz lepsze. Z chęci sprawdzenia, czy Cobb to wybryk natury, sformowano grupę damskich pilotów z całych Stanów. Panie wykazały nie tylko znakomite wyszkolenie fachowe, ale także odporność fizyczną i psychiczną na trudy, jakie funduje kosmos. Innymi słowy nic oprócz decyzji administracyjnych nie stało na przeszkodzie, by z dzielnych kandydatek sformować zespół, poddać go szkoleniu i w końcu wysłać jedną lub więcej jego przedstawicielek na orbitę. Próby nadzorował dr Randolph Lovelace II, który opracował je dla zespołu męskiego i który testował także astronautów.

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl

Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Plus Minus
Michał Szułdrzyński: Co nas doprowadziło do "stref wolnych od dzieci"
Plus Minus
Niezwykłe życie Geoffreya Hintona. Od sieci neuronowych do ostrzeżeń przed AI
Plus Minus
Oswoić i zrozumieć Polskę
Plus Minus
„Rodzina w sieci, czyli polowanie na followersów”: Kiedy rodzice zmieniają się w influencerów
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Rok po 7 października Bliski Wschód płonie
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Robert M. Wegner: Kawałki metalu w uchu