Obyczaje upadają. Ludzie stają się coraz mniej kulturalni. Nie prowadzą już sporów, podczas których przerzucaliby się logicznymi argumentami. Wolą komuś przygadać. Zaorać, przeczołgać, zrównać z ziemią. Imprezowa gra karciana „Morda, szefie!” pozwala się przygotować na świat pełen mobberów, prostaków i ciemiężycieli.
Mechanika gry przypomina tę z popularnego „Dixit”. Tam gracze dobierali obrazki do hasła zaproponowanego przez osobę prowadzącą rozdanie. Tu jest podobnie. W każdej rundzie jeden z graczy zostaje szefem i rzuca pod adresem kolejnych uczestników zabawy – w domyśle swoich podwładnych – zapisane na specjalnych kartach zaczepki. To nieprzyjemne teksty. Obelgi, groźby, żarty, które w cywilizowanym miejscu pracy by nie przeszły (no chyba że ktoś pracuje w parlamencie).
Czytaj więcej
Gdy w „Parku marzeń” rywal jest w potrzebie, można się nieźle na nim obłowić.
Gracze posiadają karty odzywki i mogą się za ich pomocą bronić. Muszą tylko umiejętnie dobrać jeden z czterech dostępnych im tekstów. Powinien on nie tylko pasować do zaczepki przełożonego, ale również rozbawić towarzystwo. Pod koniec rundy szef ocenia, który z podwładnych wypadł najsłabiej. Delikwent otrzymuje punkt uciszenia i tym samym zbliża się do porażki.
„Morda, szefie!” nie tylko poprawia towarzystwu humor (w zabawie może uczestniczyć od 3 do 12 osób), ale uczy też kreatywności. Można przeczytać zabawny tekst beznamiętnym głosem i nikogo nie rozśmieszyć, ale można też uczynić z niego perełkę. Miną, tonem lub gestem. Gorzej, jeśli komuś taka odzywka wymsknie się w pracy. Za straty finansowe i moralne spowodowane ewentualnym zwolnieniem wydawca gry zapewne nie ponosi odpowiedzialności.