Maile wypływające ze skrzynki Michała Dworczyka robią furorę. Im bardziej władza się od nich odżegnuje, tym większym cieszą się powodzeniem. Gdyby wydać je w formie książkowej, byłyby nieporównanie większym hitem niż HiT prof. Roszkowskiego. Gdyby stały się tematem narodowego czytania, wtedy premiera mogłaby odbyć się nie w Ogrodzie Saskim, lecz na wypełnionym po brzegi Stadionie Narodowym.
Michał Dworczyk, albo ktoś, kto się za niego podawał, okazał się znawcą typów ludzkich na miarę Michała Bałuckiego, jednego z najbardziej popularnych polskich komediopisarzy i publicystów okresu pozytywizmu. Michał wart Michała, chciałoby się przyznać.