Tak minister sprawiedliwości odpowiedział na pytanie TVN o kończące właśnie swój krótki żywot lex Kaczyński, powszechnie odebrane jako pomysł na uratowanie majątku prezesa przed egzekucją na poczet niedobrowolnych przeprosin. Sprawy już nie ma, bo rząd się z pomysłu ulżenia oszczercom wycofał, a Kaczyński skorzystał z promocyjnej oferty Sikorskiego i zakończył spór z nim wpłatą 50 tys. złotych na ukraińską armię, ale niezręcznie podniesiony temat zakresu prawnej odpowiedzialności za „przekroczenie granicy wolnego słowa” powinien być kontynuowany niezależnie od sądowego sporu dwóch polityków, bo problem jest realny.