Argument animalny, którego naturalnie nie mylimy z elementem animalnym, działa co najmniej od czasu odkrycia dokonanego przez wielkiego polskiego uczonego Andrzeja Bursy, który w swej wiekopomnej pracy „Pantofelek” owe odkrycie zanotował. Istotnie, „Dzieci są milsze od dorosłych/zwierzęta są milsze od dzieci”. Uzbrojeni w tę wiedzę nie tylko wiemy, jak argumentować, ale i o co prowadzić batalie.
Taka Brigitte Bardot, francuska wersja Mai Ostaszewskiej w stylu retro, kroczy ścieżką wytyczoną przez dzieła polskiego odkrywcy. Od lat walczy w obronie małych foczek, zwalcza przemysł futrzarski i w ogóle przejęta jest dobrostanem – cóż za cudowne słowo – zwierząt. Ta sama madame Brigitte bez skrępowania opowiada o swych aborcjach, o prawo do których zabiega, a maleńkiego synka nazywała nowotworem, szczerze nienawidząc go od chwili poczęcia, by ostatecznie wyrzucić go z domu i zerwać wszelkie kontakty, gdy chłopiec miał 12 lat. Zrozumiałe, był już całkiem dorodną foką i w dodatku nie miał futra.