Ta historia zaczyna się jak literacki thriller. „Po śmierci Henryka szczególnego znaczenia nabrała dla mnie niepozorna szafka z drewna orzechowego. Znajdowała się nieopodal drzwi balkonowych i przeważnie jawiła się wyłącznie jako niepozorny przedmiot, na którym leżały różnego rodzaju słowniki i książki co najmniej XIX-wieczne. Otworzył ją przy mnie spadkobierca. Zobaczyłem szereg dużych zeszytów na dwóch półkach, ustawionych ściśle obok siebie. Chwilę później widziałem, że ułożone były chronologicznie i tylko niektóre zaburzały tę harmonię, leżąc horyzontalnie na innych. Chyba można posłużyć się określeniem, że szafka pękała w szwach" – wspominał w „Kontekstach" pisarz Paweł Orzeł o archiwum najbardziej zorientowanego w polskiej literaturze krytyka. Zaś otwierając „niepozorną szafkę z drewna orzechowego", stanął wobec tajemnicy dziennika i pisarskiego dzieła stanowiącego zapis życia Henryka Berezy, pracy w miesięczniku „Twórczość", jego towarzyskich relacji, spotkań w Spatifie i Czytelniku.
Jednak kwestię tego, co Bereza napisał do szuflady w latach 2004–2012 o najważniejszych postaciach życia literackiego, jak przystało na thriller, zostawmy na później. Czas na didaskalia.
Czytane w maszynopisie
Henryk Bereza (1926–2012) był krytykiem literackim wyjątkowym już choćby dlatego, że mniej więcej połowa środowiska literackiego była mu, delikatnie rzecz ujmując, niechętna – mówi Janusz Drzewucki, poeta, krytyk literacki, członek redakcji „Twórczości". – Powodów tego było kilka, ale po kolei. Przede wszystkim zasłynął jako ten, kto jako jeden z pierwszych, o ile nie pierwszy, poznał się na talentach, a także na wyjątkowej skali talentów takich pisarzy, jak Marek Hłasko, Marek Nowakowski, Edward Stachura czy Wiesław Myśliwski. Jego teksty o tych twórcach mają walor tekstów pionierskich, kluczowych i podstawowych. Wyszły, dosłownie, spod jego pióra, uwaga! – Henryk Bereza do końca życia pisał bowiem wyłącznie piórem wiecznym i czarnym atramentem. Nie używał, ale też nie miał, ani maszyny do pisania, ani komputera. Co więcej, pisał też o Leopoldzie Buczkowskim, o Stanisławie Piętaku, o Włodzimierzu Odojewskim, Tadeuszu Konwickim, o Jerzym Krzysztoniu, ale także o Kazimierzu Orłosiu, Piotrze Wojciechowskim czy Januszu Głowackim, już wtedy, gdy wybitność tych pisarzy jeszcze nie była tak oczywista jak dzisiaj.
Owszem pisał o twórcach znanych i uznanych, takich jak Jarosław Iwaszkiewicz, Julian Stryjkowski, Andrzej Kuśniewicz, Jerzy Andrzejewski, ale z czasem jego uwagę zaczęły przykuwać nazwiska nowe, nikomu jeszcze nieznane – wobec których był, jak to się czasem mówi, tak zwanym krytykiem pierwszym.
Jak podkreśla Janusz Drzewucki, do osiągnięć krytycznoliterackich, zapewniających Berezie miejsce w historii krytyki polskiej XX wieku, należy na pewno sformułowanie tezy o nurcie chłopskim w polskiej literaturze – to w latach 60., a w latach 70. i 80. – o rewolucji artystycznej w polskiej prozie.