6 marca 1415 r. poza murami Konstancji, tam gdzie niegdyś zakopywano zdechłe konie, rozpalono stos, na którym miał spłonąć Jan Hus. Oskarżony o herezję, oszukany informacją o tym, że dzięki „listowi żelaznemu” od cesarza będzie mógł wyjaśnić i bronić swoich przekonań, został w istocie bez wysłuchania i choćby próby zrozumienia jego racji skazany na śmierć. Umierając w płomieniach, śpiewał „Kyrie eleison”, a wcześniej – to być może tylko legenda, ale świetnie ukazująca znaczenie tej postaci – miał wygłosić ostatnie kazanie, w którym nawiązywał do czeskiego znaczenia swojego nazwiska (Hus to w tym języku gęś): „Możecie spalić gęś, ale kiedyś nadejdzie łabędź, którego nie spalicie”.