Tajemnica mecenasa reprezentującego w sądach ofiary pedofilii

Znanemu adwokatowi reprezentującemu w sądach ofiary pedofilii, a także zarzucającemu Kościołowi jej tuszowanie, prokuratura postawiła poważne zarzuty i skierowała do sądu akt oskarżenia. W tle m.in. sprawa dotycząca seksualnego wykorzystania dziecka.

Aktualizacja: 20.10.2022 10:07 Publikacja: 07.04.2022 20:16

Tajemnica mecenasa reprezentującego w sądach ofiary pedofilii

Foto: Agencja Gazeta

Autor tekstu, Tomasz Krzyżak, został nominowany do Nagrody Radia ZET im. Andrzeja Woyciechowskiego za rok 2022. To obecnie jedna z najbardziej prestiżowych nagród świata dziennikarskiego w Polsce. Otrzymują ją autorzy materiałów, które zdaniem Kapituły łamią stereotypy, wykraczają poza schematy i zaglądają za kulisy otaczającej nas rzeczywistości. Jej celem jest uhonorowanie dziennikarzy za odwagę w docieraniu do prawdy i odkrywanie tego, co wcześniej było ukryte lub niedopowiedziane.

Jeśli komuś wydaje się, że wystarczy skrzętnie ukryć problem, by uniknąć konsekwencji, oznacza to, że jest bardzo naiwny. Takie działanie musi się zemścić" – tak, w wydanej cztery lata temu książce „Żeby nie było zgorszenia. Ofiary mają głos", pisał Artur Nowak.

„Nie ma bardziej ohydnej zbrodni niż zbrodnia na tle seksualnym na dziecku. Nie wyobrażam sobie nic gorszego" – mówił z kolei w 2019 r. portalowi NaTemat.pl.

W połowie lutego 2022 r. w internetowej telewizji Idź pod Prąd działania Kościoła w odniesieniu do przestępstw wykorzystywania seksualnego małoletnich komentował zaś tak: „Przypomina mi to działanie takiej grupy przestępczej [...]. Mamy ewidentnie do czynienia z systemem omerty, tuszowaniem tego typu zbrodni, robieniem wszystkiego, by te zbrodnie nie ujrzały światła dziennego".

Artur Nowak to adwokat, publicysta, pełnomocnik ofiar wykorzystywania seksualnego w wielu głośnych medialnie sprawach – m.in. Janusza Szymika, którego krzywdził ksiądz z Międzybrodzia Bialskiego, czy braci Jakuba i Bartłomieja Pankowiaków, bohaterów jednego z filmów braci Sekielskich. Jest także autorem i współautorem kilku książek, w których piętnuje hipokryzję hierarchii – m.in. „Gomora. Władza, strach i pieniądze w polskim Kościele" (wspólnie z byłym jezuitą Stanisławem Obirkiem). Blisko współpracuje także z Tomaszem i Markiem Sekielskimi – w założonym przez nich studio realizuje podcast „Wysłuchanie", a z Markiem napisał też książkę o uzależnieniach.

W dzieciństwie był ofiarą dwóch księży-pedofilów, o czym opowiedział publicznie w filmie braci „Tylko nie mów nikomu".

Czytaj więcej

Tomasz P. Terlikowski: Franciszek sobie, kuria sobie

Poważne zarzuty

Z racji uprawianego zawodu Nowak jest bardzo częstym gościem w sądach. Wkrótce może jednak zamienić miejsca i z ławy dla obrońców czy pełnomocników przesiąść się na ławę oskarżonych. Jak ustaliliśmy, w Sądzie Rejonowym Gdańsk-Południe leży przeciwko niemu akt oskarżenia, a sprawa czeka na wyznaczenie terminu pierwszej rozprawy. Artura Nowaka oskarżono m.in. o płatną protekcję, nadużycie funkcji, ujawnienie tajemnicy służbowej, powoływanie się na wpływy w instytucjach państwowych oraz utrudnianie postępowania karnego.

– Czyny te zostały popełnione w okresie od stycznia do czerwca 2013 roku. Ze względu na to, że akta sprawy znajdują się w sądzie wraz z aktem oskarżenia, nie ma możliwości udzielenia bardziej szczegółowych informacji o sprawie – informuje prok. Marzena Muklewicz, rzecznik prasowy Prokuratury Regionalnej w Gdańsku.

Nieco więcej ma do powiedzenia sędzia Łukasz Zioła, rzecznik prasowy ds. cywilnych Sądu Okręgowego w Gdańsku: „Wszystkie [zarzuty] dotyczą powoływania się przez oskarżonego adwokata Artura N. względem pięciu osób na wpływy w Prokuraturze Rejonowej w Koszalinie oraz uzyskiwania informacji z postępowań przygotowawczych prowadzonych przeciwko lub z udziałem tych osób i uzgadniania z drugim oskarżonym prokuratorem Karolem K. korzystnych dla nich decyzji. W ten sposób za uzyskanie korzyści majątkowej w wysokości 3.000 euro podjął się pośredniczenia sprawy polegającej na uzyskaniu uchylenia tymczasowego aresztowania oraz kary pozbawienia wolności w zawieszeniu; w celu osiągnięcia korzyści majątkowej żądał pieniędzy za załatwienie zmiany środka zapobiegawczego oraz kary pozbawienia wolności w zawieszeniu; w celu osiągnięcia korzyści majątkowej zażądał od pokrzywdzonego kwoty 20.000 zł za pośredniczenie celem przedstawienia zarzutów i skierowanie aktu oskarżenia przeciwko określonej osobie; w celu osiągnięcia korzyści majątkowej żądał kwoty 40.000 zł za załatwienie umorzenia postępowania przygotowawczego; w celu osiągnięcia korzyści majątkowej w kwocie nie mniejszej niż 29.000 zł mającej stanowić jego honorarium za podejmowanie czynności obrony uzgadniał z drugim oskarżonym zakres stosowania środków zapobiegawczych i uzyskał informacje z postępowania przygotowawczego, które pozwoliły podejrzanemu zmienić wyjaśnienia i uzyskać umorzenie śledztwa".

– Nie przyznaję się do żadnego z postawionych mi zarzutów – mówi nam Artur Nowak i potwierdza, że pięć osób, które wskazał nam w odpowiedzi sąd, było jego klientami, których sprawy prowadził „jako obrońca bądź pełnomocnik pokrzywdzonego w postępowaniu karnym". – Każda z tych osób przyszła bądź zadzwoniła do mnie z jakimś problemem. Oczywiście, reprezentowałem te osoby odpłatnie – wyjaśnia.

– Uzyskiwałem informacje na temat ich spraw w sposób całkowicie legalny, na podstawie pełnomocnictwa. Odbywało się to w taki sposób, jaki jest charakterystyczny dla pracy adwokata. Po to właśnie zleca się adwokatowi prowadzenie sprawy, by pośredniczył w czynnościach bądź uzyskiwał informacje na temat mocodawcy – podkreśla.

Szczegółów spraw, w których Nowak miał dopuścić się przestępstw, sędzia Zioła opowiedzieć nie może. Odsyła do prezesa Sądu Rejonowego Gdańsk-Południe, a ten, zasłaniając się tym, że przewód sądowy się nie rozpoczął i nie wiadomo wciąż, czy będzie się toczył jawnie, czy też z wyłączeniem jawności, odmawia podania szczegółów. Dotarliśmy jednak do świadków oraz dokumentów (część z nich została już ujawniona w innym postępowaniu sądowym), które rzucają na sprawę snop światła.

„Spółdzielnia" prawników?

Od jej początku, w roku 2013, sprawę rozpracowywali w ramach tzw. czynności własnych funkcjonariusze z gdańskiej delegatury Centralnego Biura Antykorupcyjnego (w kraju rządziła wówczas Platforma Obywatelska, a szefem CBA był Paweł Wojtunik), do których trafiło doniesienie dotyczące prokuratora Karola K. z koszalińskiej Prokuratury Rejonowej i mecenasa Nowaka. Mężczyzn objęto tzw. kontrolą operacyjną i zaczęto podsłuchiwać ich rozmowy telefoniczne.

– Niestety, są to też rozmowy, które prowadziłem z klientami. Pozostawiam ten proceder bez komentarza – mówi Nowak. – Cztery sądy, które jak dotąd miały do czynienia z moją sprawą, uznały, że akcja ta była nielegalna, albowiem nie dopełniono szeregu formalności, by uznać podsłuchy za zgodne z prawem – dodaje.

W pewnym momencie w sprawę włączyła się ówczesna Prokuratura Apelacyjna (dziś Regionalna) z Gdańska. Z naszych rozmów z osobami, które przy niej pracowały, oraz dokumentów, jakie widzieliśmy, wynika, że mecenas Nowak wspólnie z prokuratorem K., z którym znali się wcześniej z pracy w Szczecinku (Nowak do 2008 r. pracował w tamtejszym sądzie jako asesor sądowy, a K. był aplikantem w miejscowej prokuraturze), mieli założyć swego rodzaju „spółdzielnię".

– Generalnie wyglądało to tak, że prokurator trafiające na jego biurko sprawy przeglądał pod kątem stanu majątkowego osób, które w nich występowały. Kiedy uznał, że da się z tych osób „wycisnąć" jakieś pieniądze, namawiał czy to poszkodowanego, czy też podejrzanego do wynajęcia Nowaka, którego przedstawiał jako doskonałego adwokata. W międzyczasie dzwonił do niego, referował mu sprawę i w jego ręce przekazywał kwestie ustalenia „honorarium" za usługę – opowiada nam jeden ze śledczych. – Potem, w zależności od oczekiwań klienta, obaj ustalali sposób postępowania. Uzgadniali m.in., jakie zeznania mają składać zainteresowani, dogadywali się w sprawie środków zapobiegawczych itp.

W jednej ze spraw chodziło np. o takie poprowadzenie postępowania przygotowawczego, by młody mężczyzna złapany najpierw na prowadzeniu pojazdu pod wpływem narkotyków i posiadający je przy sobie, a po kilku miesiącach złapany na jeździe po pijanemu, wyszedł z aresztu za kaucją, a potem dostał możliwie najniższą karę.

W innej – związanej z przemytem narkotyków z Holandii – szło o to, by namówić świadka do wycofania zeznań obciążających organizatora procederu, po to, by nie oskarżać go o przemyt kilku kilogramów narkotyków, a jedynie o ich posiadanie.

Jeszcze w innej układ Nowaka i K. miał polegać na tym, by na zlecenie pewnego przedsiębiorcy przygotować zarzuty, a następnie akt oskarżenia w stosunku do człowieka, z którym był on skonfliktowany.

W kontekście tego, czym dziś zajmuje się mecenas Nowak, najbardziej zagadkowa wydaje się być sprawa dotycząca wykorzystania seksualnego dziecka, w której – jak wynika z cytowanej już odpowiedzi z sądu – miał on „załatwić umorzenie postępowania przygotowawczego".

Czytaj więcej

Tomasz Terlikowski: Komisja ds. pedofilii, której nie ma

Pomóc koledze po fachu

Małgorzata doskonale pamięta dzień, gdy jej kilkuletni wówczas syn zaczął jej opowiadać, że widział penisa swojego ojca w stanie wzwodu. Potem kazał się w nocy budzić i wykonując kopulacyjne ruchy, pokazywał, jak to budzenie ma wyglądać. – To był szok. Zamurowało mnie. Nie ciągnęłam tematu, nie wiedziałam, co z tym zrobić – opowiada Małgorzata. – Nie mieszkałam już wtedy z jego ojcem, bo znęcał się nad nami psychicznie i fizycznie. Nie miał jednak ograniczonych praw rodzicielskich, więc z synem mógł się widywać – tłumaczy. – W końcu opowiedziałam o tym zaufanej koleżance, a ona poradziła, bym poszła z synem do poradni psychologiczno-pedagogicznej. Po kilku spotkaniach pani psycholog powiedziała mi, że jest bardzo prawdopodobne, że został wykorzystany seksualnie – mówi.

W lutym 2013 r. Małgorzata stawiła się w koszalińskiej prokuraturze. Przyjął ją Karol K. Kobieta oskarżyła swojego byłego konkubenta – koszalińskiego prawnika – o znęcanie się fizyczne i psychiczne nad nią (art. 207 § 1 k.k.) oraz seksualne wykorzystanie ich wspólnego dziecka (art. 200 § 1 k.k.). Z ustaleń śledczych wynika, że tuż po rozmowie z kobietą prokurator K. zawiadomił policję, ale zadzwonił również do mecenasa Nowaka. Zrelacjonował mu sprawę i zasugerował kontakt z oskarżanym mężczyzną. Do takiego kontaktu doszło. Nowak został pełnomocnikiem podejrzanego, a jego honorarium za „załatwienie" umorzenia postępowania przygotowawczego miało według śledczych wynieść 40 tys. zł. Jak twierdzą nasi informatorzy, mecenas Nowak wspólnie z prokuratorem K. mieli potem uzgadniać, co zrobić, by postępowanie przebiegło pomyślnie dla prawnika.

– Z naszych ustaleń wynika, że układ polegał na tym, że prokurator miał starać się o uzyskanie korzystnej dla prawnika opinii biegłego. Chodziło o to, by wynikało z niej, że dziecko jest niedojrzałe emocjonalnie i nie można wykorzystać jego zeznań – tłumaczy nam jeden z naszych informatorów. – Prokurator K. informował mecenasa, że będzie dążył do tego, by powołać innego biegłego, który taką opinię wyda, ale trzeba będzie mu za to zapłacić 5 tys. Połowę miał wyłożyć K., drugą Nowak – tłumaczy.

Wniosek o zmianę biegłego złożyła ostatecznie składająca doniesienie kobieta. – Nie pamiętam, by ktoś mnie do tego namawiał – mówi. – Prosiłam o zmianę, bo na biegłą powołano psycholog, pod której opieką pozostawał mój syn. Uznałam, że dla dobra sprawy lepiej będzie, jak wypowie się ktoś inny, bezstronny – opowiada.

Procedura się przeciągała, bo z dokumentów, które widzieliśmy, wynika, że oskarżany prawnik się niepokoił – 16 kwietnia, a więc dwa miesiące po uruchomieniu postępowania – prokurator K. informował Nowaka, że sąd wniosku o zmianę biegłego jeszcze nie rozpatrzył. W końcu biegłego zmieniono. Małgorzata nie pamięta nazwiska. Przypomina sobie za to, że biegła przyjmowała w prywatnym domu gdzieś między Koszalinem a Słupskiem.

– Nie podobał mi się sposób jej pracy. Byłam przez nią badana w obecności dziecka i wydawało mi się to bardzo nieprofesjonalne – wspomina. – Z jej opinii wynikało, że dziecko jest manipulowane, ale nie wiadomo przez kogo. Czy przeze mnie, czy przez mojego byłego partnera – dodaje.

Z naszego śledztwa wynika, że biegły miał wydać dokładnie taką opinię, na jakiej zależało prok. K. i mec. Nowakowi. Mając ją w ręku, prokurator złożył jednak w Sądzie Rejonowym wniosek... o przesłuchanie małoletniego świadka. Sąd go oddalił „na skutek opinii biegłego psychologa, który po badaniu dziecka uznał, że przesłuchanie małoletniego świadka jest niewskazane z uwagi na jego wiek i stan emocjonalny".

Ostatecznie postępowanie przygotowawcze umorzono 31 lipca 2013 r. Uznano, że zarzuty stawiane prawnikowi „nie zawierają znamion czynu zabronionego". – Wszystkie moje zeznania uznano za niewiarygodne, a to dotyczące wykorzystania dziecka wręcz za kłamliwe – opowiada Małgorzata. – Od samego początku miałam wrażenie, że ta sprawa jest prowadzona tak, by tylko mojemu byłemu konkubentowi nie postawić żadnego zarzutu. Prokuratora w pewnym momencie przyłapałam na tym, że nie zna akt sprawy. Nie wiedział np., że były partner miał założoną Niebieską Kartę. Miałam też wrażenie, że wszystkie jego zeznania – było tego w aktach chyba dziesięć stron – były wcześniej doskonale przygotowane. To wszystko opowiedziałam później w prokuraturze, gdy trwało już postępowanie przeciwko K. i Nowakowi – wyjaśnia.

Czy oskarżany prawnik zapłacił mecenasowi? Znający kulisy sprawy uważają, że tak. Według nich – jeszcze przed umorzeniem postępowania – przekazał Nowakowi gotówką jakieś pieniądze. Miał to być zwrot pożyczki, której Nowak udzielił mu na remont mieszkania. Tak przynajmniej twierdził w śledztwie. – Mówił, że z wypłatą honorarium dla Nowaka zwlekał, bo postanowienie o umorzeniu nie było prawomocne – twierdzi nasz informator i dodaje, że ze względu na brak dowodów nikomu nie postawiono ostatecznie zarzutu łapownictwa.

– Całe to wyjaśnienie kupy się nie trzyma. Ten prawnik miał się jakoś przelotnie znać z mecenasem Nowakiem ze studiów, a później nie utrzymywać z nim żadnych kontaktów. Po latach przypadkowo mieli się spotkać na korytarzu prokuratury i prawnik poprosił „kolegę" mecenasa o to, by został jego pełnomocnikiem i jeszcze, żeby mu pożyczył kilka tysięcy złotych na remont mieszkania. Sensu w tym nie widzę, ale przeczucia dowodami nie są – mówi inny nasz rozmówca.

Mecenas Nowak nie odpowie na nasze pytanie, czy jakieś rozliczenia z klientem nastąpiły. Podkreśla, że sprawa „nigdy nie trafiła do sądu i zakończyła się na etapie postępowania przygotowawczego". – Nie chciałbym wdawać się w szczegóły z uwagi na tajemnicę adwokacką i postępowania przygotowawczego. Nadmienię tylko, że zarzut znęcania oraz art. 200 k.k. się nie potwierdziły – stwierdza.

Sądowe przepychanki

Artura Nowaka zatrzymano rankiem 15 października 2013 r. w Chodzieży. Przeszukano jego dom i kancelarię adwokacką, zatrzymano dokumenty, komputer. Postawiono mu zarzuty, został aresztowany na trzy miesiące, z aresztu wyszedł za kaucją 75 tys. zł. Zastosowano dozór policyjny i zakazano mu kontaktów z drugim oskarżonym oraz niektórymi świadkami. Z czasem (w marcu 2017 r.) uchylono dozór policji i zmniejszono wysokość kaucji do 20 tys. zł.

Karola K. nie zatrzymano, bo chronił go wtedy prokuratorski immunitet. Dopiero w grudniu 2013 r. Sąd Dyscyplinarny dla Prokuratorów zgodził się na pociągnięcie go do odpowiedzialności karnej, ale nie zgodził się na jego aresztowanie. Zarzuty usłyszał w pierwszej połowie 2014 r.

O zatrzymaniu Nowaka jesienią 2013 r. poinformowało kilka lokalnych mediów. W marcu 2017 r., gdy obu mężczyznom uzupełniono zarzuty, o sprawie donosiły – bez podawania personaliów oskarżonych – także media ogólnopolskie: TVN 24, Onet, Radio Zet, RMF, „Rzeczpospolita". Ale mimo tego, że 28 listopada 2017 r. Prokuratura Regionalna w Gdańsku skierowała do sądu akt oskarżenia, do dziś sprawa nie znalazła się na wokandzie. Przerzucają się nią, niczym gorącym kartoflem, kolejne sądy i prokuratura. A pełnomocnicy oskarżonych walczą o to, by sprawa w ogóle na wokandę nie trafiła. Ich zdaniem cały materiał dowodowy pozyskano nielegalnie i trzeba go po prostu zniszczyć.

– Decyzja o kontroli operacyjnej rozmów telefonicznych, które prowadziłem, została podjęta na podstawie nagrania mojej rozmowy z niemieckim prawnikiem, którą utrwalono w sposób nielegalny – podkreśla Nowak i na dowód załącza nam opinię niemieckiego prawnika, z której wynika, że jego koledzy, nagrywając rozmowy z Nowakiem, mogli popełnić w świetle niemieckiego prawa przestępstwo. – Gdyby prokuratura opierała się na legalnym materiale dowodowym, sprawa dawno by się zakończyła i to niekoniecznie na etapie sądowym – stwierdza Nowak.

Pierwszy akt oskarżenia trafił do Sądu Rejonowego w Koszalinie. Ten nie chciał jednak zajmować się sprawą i po decyzji koszalińskiego Sądu Okręgowego w styczniu 2018 r. znalazła się ona w Sądzie Rejonowym w Słupsku. Dopiero w październiku 2018 r. sąd podjął decyzję o zwrocie akt do uzupełnienia. Wytknął prokuraturze braki w materiale dowodowym i uznał, że nie wykonała wielu niezbędnych czynności procesowych. Przede wszystkim zaś z akt postępowania nie usunęła materiałów z podsłuchów, które stanowią tajemnicę obrończą lub procesową. Prokuratura zawnioskowała o to na etapie składania aktu oskarżenia, ale sąd uznał, że powinna była zrobić to wcześniej. Poza tym uznał, że wniosek o kontrolę operacyjną nie został podpisany osobiście przez szefa CBA Pawła Wojtunika – czego wymagała obowiązująca w 2013 r. ustawa o CBA. Wnioski podpisywali jego zastępcy (Maciej Klepacz i Janusz Czerwiński), ale sąd nie znalazł w materiałach stosownych upoważnień.

Prokuratura się odwołała, ale w styczniu 2019 r. Sąd Okręgowy w Słupsku podtrzymał wcześniejszą decyzję sądu niższej instancji.

Kolejny akt oskarżenia prokuratura wniosła 30 grudnia 2020 r. do Sądu Rejonowego w Koszalinie. Z akt usunęła sporne materiały, które mogą stanowić tajemnicę obrończą lub procesową. Koszalińskie sądy ponownie uchyliły się od rozpatrywania sprawy i w marcu 2021 r. znalazła się ona w Sądzie Rejonowym Gdańsk-Południe. W połowie sierpnia 2021 r. gdańscy sędziowie zwrócili akta do prokuratury. Tym razem zażądali usunięcia całego materiału „uzyskanego w wyniku kontroli operacyjnej" i ponownie zwrócili uwagę na to, że wnioski o kontrolę operacyjną podpisywała niewłaściwa osoba.

Ich argumentacji nie podzielił w listopadzie 2021 r. Sąd Okręgowy w Gdańsku, do którego odwołała się prokuratura. W jego ocenie zastępcy szefa CBA mogli takie wnioski podpisywać, a odnosząc się do materiałów z kontroli operacyjnej, stwierdził, że sąd rejonowy powinien je ocenić w sali sądowej, a „w razie niepodzielenia wersji oskarżenia i stwierdzenia faktycznego braku podstaw do przypisania oskarżonym sprawstwa i winy, winien dać temu wyraz w końcowym merytorycznym rozstrzygnięciu". Przyjął zatem argumenty prokuratury i nakazał sądowi zajęcie się sprawą. 10 listopada 2021 r. wróciła ona zatem do Sądu Rejonowego Gdańsk-Południe, gdzie – jak poinformował nas niedawno prezes sądu – czeka na wyznaczenie terminu pierwszej rozprawy. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że posiedzenie przygotowawcze może się odbyć w kwietniu.

– To jest właściwie spór proceduralny. Nie idzie o to, by obalić oskarżenie, czyli udowodnić, że oskarżeni nie popełnili zarzucanych im czynów, ale o to, czy wniosek o kontrolę operacyjną był podpisany przez właściwą osobę. To jest kpina – komentuje jeden ze śledczych.

Czytaj więcej

Papież Franciszek zmienia front. Będzie mniej kardynałów Polaków?

Umorzenie, ale...

Prokurator Karol K. w listopadzie 2013 r. został zawieszony w czynnościach, o połowę obniżono mu wynagrodzenie. Dokonano przeglądu wszystkich spraw, którymi się w tamtym czasie zajmował, i w wielu dopatrzono się uchybień oraz zaniedbań. Został ukarany naganą. Do dziś jest zawieszony. – Nie wykonuje żadnych czynności prokuratorskich. Jest od nich w całości odsunięty – informuje prok. Ryszard Gąsiorowski, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Koszalinie.

Śledztwa, które prowadził K., trafiły do innych prokuratorów, a te, które są obecnie przedmiotem postępowania karnego – wyjaśnia prok. Gąsiorowski – „zostały zakończone skierowaniem aktów oskarżenia do Sądu i żadna z nich nie została ostatecznie umorzona".

Wszystkie poza tą dotyczącą seksualnego wykorzystania nieletniego i znęcania się. Po złożonym przez adwokata Małgorzaty odwołaniu sprawa trafiła do Prokuratury Rejonowej w Goleniowie. Ta od marca 2014 do listopada 2015 r. „wykonała szereg czynności procesowych", w tym m.in. przeprowadzono przesłuchanie małoletniego świadka. – Jego integralną część stanowiła opinia biegłego psychologa, który po wysłuchaniu małoletniego świadka przez sąd przeprowadził badanie psychologiczne dziecka i wydał w tej sprawie opinię – wylicza prok. Małgorzata Gruszecka, szefowa goleniowskiej prokuratury.

Sprawę ostatecznie umorzono 27 listopada 2015 r., ale nie tak jak uznano wcześniej w Koszalinie „wobec stwierdzenia, że czyn nie zawiera znamion czynu zabronionego", ale „wobec braku danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia przestępstwa".

– Między tymi dwoma zapisami jest pewna różnica. Pierwsze stwierdza wprost, że przestępstwa nie było. Drugie pozostawia wątpliwości, coś o sprawie wiemy, być może przestępstwo zaistniało, ale nie ma stuprocentowej pewności, a wszystkie wątpliwości rozstrzyga się zawsze na korzyść podejrzanego. Tak bardzo często dzieje się właśnie w sprawach dotyczących krzywdzenia dzieci – tłumaczy mec. Monika Horna-Cieślak specjalizująca się w tematyce krzywd wobec najmłodszych.

Inny z naszych rozmówców zaznacza jednak, że do tego typu spraw prokuratury i sądy zawsze muszą podchodzić z dużą ostrożnością, bo zarzuty dotyczące wykorzystywania seksualnego dziecka często pojawiają się w sprawach między byłymi partnerami. – Emocje są wówczas bardzo duże, ale wymiar sprawiedliwości nie może się nimi kierować – stwierdza.

Prokurator K. ma jeszcze postępowanie dyscyplinarne w Sądzie Najwyższym. Obejmuje ono pięć spraw, za które wspólnie z mecenasem Nowakiem postawiono mu zarzuty. Wniosek do Izby Dyscyplinarnej SN trafił w 2018 r. Podobnie jak w przypadku postępowania karnego pełnomocnicy prokuratora robią, co mogą, by sprawę przeciągnąć. Gdy w październiku 2020 r. część materiału dowodowego została zniszczona, złożyli wniosek o wyłączenie sędziów Sądu Najwyższego od jej rozpoznania, argumentując, że zapoznawszy się wcześniej ze zniszczonym materiałem, „nie mogą oni obiektywnie oceniać dowodów odnoszących się do faktów, gdyż będą zmuszeni je konfrontować z własnymi spostrzeżeniami wynikającymi z nagranych rozmów" (cyt. za postanowieniem SN z 12 stycznia 2021 r.). Sąd Najwyższy nie zgodził się z takim stanowiskiem i wniosek oddalił. Teraz zaś pełnomocnicy K. argumentują, że sprawa jest już przedawniona.

Poza tym na rozprawy nie stawiają się świadkowie. Jeden jest poszukiwany listem gończym, a spotkania z sądem długo unikał także mecenas Nowak. W styczniu tego roku za kolejne już niestawienie się na wezwanie został ukarany grzywną w wysokości 2,8 tys. zł. W marcu stawił się na rozprawie, przedstawił usprawiedliwienie i grzywnę cofnięto, uchylił się jednak od odpowiedzi na pytania sądu.

– W tej sytuacji przewodniczący uznał, że da pierwszeństwo sądowi karnemu i poczeka na jego werdykt. Postępowanie karne zatrzymuje bowiem bieg przedawnienia w sprawie dyscyplinarnej – wyjaśnia Piotr Falkowski, rzecznik prasowy Izby Dyscyplinarnej SN.

Czyny uprawdopodobnione

W sprawie przeszukania kancelarii mec. Nowaka i zatrzymania dokumentów pod koniec października 2013 r. zaprotestowało Prezydium Naczelnej Rady Adwokackiej. Kilka dni później – 4 listopada 2013 r. – Sąd Dyscyplinarny Wielkopolskiej Izby Adwokackiej zawiesił mecenasa, w styczniu 2014 r. Wyższy Sąd Dyscyplinarny Adwokatury (WSD) utrzymał zawieszenie, ale w czerwcu uchylił je i pozwolił Nowakowi na wykonywanie pracy adwokata. Uznał, „iż w wypadku ustalenia, iż popełnił on zarzucane mu czyny, i skazania przez sąd powszechny, zasadnie liczyć się on musi z możliwością orzeczenia w postępowaniu dyscyplinarnym kary wydalenia z adwokatury", ale zauważył też, że „zawieszenie oznacza dla adwokata faktycznie brak środków do życia, powoduje utratę zaufania klientów, oceny poniżenia ze strony otoczenia, czyli niewątpliwą degradację społeczną o skutkach wyjątkowych". A w związku z tym, że nie jest możliwa ocena dowodów zgromadzonych przez prokuraturę i nie wiadomo, jak długo będzie trwało postępowanie karne, zawieszenie trzeba uchylić.

„Powyższe rozstrzygnięcie, z uwagi na wagę i charakter zarzutów, pod którymi w postępowaniu karnym i dyscyplinarnym pozostaje obwiniony, nie przesądza i nie wyklucza możliwości rozważenia przez Sąd Dyscyplinarny zasadności ponownego zastosowania instytucji tymczasowego zawieszenia obwinionego w czynnościach zawodowych na dalszym etapie postępowania" – uznał WSD.

W kwietniu 2017 r., gdy prokuratura uzupełniła zarzuty dla Nowaka, rzecznik dyscyplinarny Izby Adwokackiej w Poznaniu ponownie wystąpił do sądu dyscyplinarnego o jego zawieszenie. – W uzasadnieniu wskazał, iż interes korporacyjny oraz społeczny wymaga, żeby wobec adwokata, któremu zarzuca się wielokrotne dopuszczenie się płatnej protekcji, poplecznictwo, doprowadzenie do naruszenia przez funkcjonariusza publicznego tajemnicy służbowej, zostało zastosowane tymczasowe zawieszenie w czynnościach zawodowych – tłumaczy adw. Tomasz Krawczyk, rzecznik dyscyplinarny Izby.

Sąd przychylił się do wniosku i w maju 2017 r. mec. Nowak ponownie został zawieszony, ale kilka miesięcy później Wyższy Sąd Dyscyplinarny Adwokatury uwzględnił jego zażalenie i postanowienie o zastosowanym zawieszeniu uchylił. Zauważył jednak, że „przeprowadzone postępowanie dowodowe, a w szczególności załączone do akt sprawy orzeczenie sądów powszechnych (które również posiadają walor dowodu) oraz zeznania obwinionego pozwalają stwierdzić, że zebrane dowody wskazują na duże prawdopodobieństwo, że obwiniony mógł popełnił zarzucane delikty". Ostatecznie uznał, że „długotrwałość postępowania karnego" oraz „brak istotnych nowych zdarzeń po uprzednim uchyleniu" zawieszenia nie uzasadniają ponownego zawieszenia mecenasa. „Wszak uchylenie immunitetu jednemu z podejrzanych nie może być traktowane jako »szczególna okoliczność« uzasadniająca ponowne zastosowanie wobec obwinionego adwokata środka już raz uchylonego. W żaden sposób okoliczność ta nie wpływa ani na ocenę zarzucanych i w ocenie Sądu orzekającego »uprawdopodobnionych« czynów zabronionych, ani też ochronę wizerunku zawodu adwokata w związku z uchyleniem immunitetu prokuratorowi zamieszanemu w sprawę" – napisano w uzasadnieniu.

– Postępowanie dyscyplinarne wobec adwokata jest w toku – zapewnia poznański rzecznik dyscyplinarny i dodaje, że co jakiś czas występuje „do sądów powszechnych o informacje dotyczące stanu sprawy". Podkreśla również – co zauważał także w swoich orzeczeniach WSD – że możliwość odsunięcia adwokata od wykonywania czynności zawodowych w związku z postawieniem mu zarzutów ma również prokurator. Ten jednak na żadnym etapie postępowania o takie środki zapobiegawcze wobec mecenasa Nowaka nie wystąpił.

Mecenas Artur Nowak wyraził zgodę na podanie jego personaliów oraz publikację wizerunku

Imię kobiety, której dziecko miało zostać wykorzystane seksualnie, zmieniliśmy. Nie podajemy też personaliów jej byłego konkubenta, bo mężczyzna nie został skazany żadnym prawomocnym wyrokiem, nie jest też podejrzanym w sprawie K. oraz mec. Nowaka

Autor tekstu, Tomasz Krzyżak, został nominowany do Nagrody Radia ZET im. Andrzeja Woyciechowskiego za rok 2022. To obecnie jedna z najbardziej prestiżowych nagród świata dziennikarskiego w Polsce. Otrzymują ją autorzy materiałów, które zdaniem Kapituły łamią stereotypy, wykraczają poza schematy i zaglądają za kulisy otaczającej nas rzeczywistości. Jej celem jest uhonorowanie dziennikarzy za odwagę w docieraniu do prawdy i odkrywanie tego, co wcześniej było ukryte lub niedopowiedziane.

Pozostało 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Emilka pierwsza rzuciła granat
Plus Minus
„Banel i Adama”: Świat daleki czy bliski
Plus Minus
Piotr Zaremba: Kamienica w opałach
Plus Minus
Marcin Święcicki: Leszku, zgódź się
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Plus Minus
Chwila przerwy od rozpadającego się świata