"Gorzka godzina" – ostatni tom wierszy Polkowskiego to wyznania nocnego motyla, który wpadł w sieci Historii i już z nich nie wyfrunie. Jeniec ma dużo czasu i powoli, w ciszy, melancholijnie przypomina sobie wszystkie słowa, które go tworzą, bo zgiełk Historii jest już poza nim. Pozostała tylko wierność, to znaczy namysł nad tym, co się stało, co jeszcze trwa, a co bezpowrotnie zaginęło.
Patronem tego wspominania są ojciec i matka – ich miłość i doświadczenie, którym poeta lojalnie przyświadcza. Z tego powodu ostatni cykl Polkowskiego można potraktować jak osobiste treny – rodzinny nagrobek, który stał się kołyską poety. Nie można „żyć tylko w pojedynczym losie / rozpoznanym do nudnego bólu" – napisał poeta pięć lat wcześniej (tom „Cień" z 2010 roku). Teraz otrzymaliśmy rozwinięcie tego tematu w cały tom poetycki.
A „wierność to długa opowieść", jak czytamy w inicjalnym wierszu „Niech przepadnie zgiełk" napisanym w 1984 roku, a więc 30 lat temu, jeszcze w czasach młodości. Obecnie młodzieńczy werset patronuje poezji dojrzałej, gorzkiemu podsumowaniu nie tylko własnego życia, ale przede wszystkim katastrofy wspólnoty – kataklizmom, które przychodzą z zewnątrz pod postacią przemocy, jak również zagładzie, która jest mentalną rdzą, pożerającą ducha, a nawet ciało.
Mowa matki
Zmarniałby poeta, zniknąłby jako ktoś osobny i niezbędny, gdyby nie żywe wspomnienie matki, ojca i języka. To rozróżnienie jest nieco mylące i za ostre, bo ta „trójca przenajświętsza" nie jest w „Gorzkiej godzinie" rozgraniczona i funkcjonuje niby niepojęty dogmat o jedności w trzech osobach, jaki znamy z katolickiej ortodoksji, kiedy mówi o Bogu. Język poety jest zrodzony, a nie stworzony przez ojca i matkę, współistotny z ich życiem i przekazem biologicznego i historycznego doświadczenia. Wszystkie wymienione osoby istnieją w jedności, a każda ma inne zadanie do spełnienia i nadaje osobną barwę wierszom Polkowskiego.
Charakterystyczne, że Matka w wierszach Polkowskiego nie tylko daje życie – co jest oczywistym i aż nadto zrozumiałym toposem literackim – ale też siłę i nadzieję na przetrwanie rozpadu, zaniku, rozproszenia w popiele nicości. Bo „popiół" w tej poezji pojawia się często i jest symbolem największego zagrożenia i śmierci. Jeśli poeta boi się, że „*** W mojej epoce już wymieram" lub przypomina wojnę lub czasy stalinowskiej rewolucji („musi popiół uchwalić nową nazwę miasta" z wiersza „Niech przepadnie zgiełk"), to przywołuje szary obraz popiołu jako symbolu nicości, martwoty i zapomnienia, a towarzyszy mu obraz węża z rajskiego ogrodu – stróża historycznego Zła: