Reklama

Tomasz Majewski: Dorobiłem się, pchając kulą

Tomasz Majewski, dwukrotny mistrz olimpijski w pchnięciu kulą | Kiedyś byłem szczęśliwy, otrzymując od klubu WMKS z Płońska 200 zł stypendium. Byłem w kilku klubach, ale tylko ten z Płońska płacił regularnie. Mało, ale płacił. Mogę jednak z czystym sumieniem powiedzieć, że dorobiłem się, pchając kulą. Tyle że ja zaczynałem swoją drogę na wsi pod Ciechanowem i miałem trochę szczęścia.

Aktualizacja: 13.08.2016 12:19 Publikacja: 13.08.2016 00:01

Tomasz Majewski: Dorobiłem się, pchając kulą

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak

Rz: Oglądałem przez kilkanaście minut pański trening na AWF. Zastanawiałem się, czy musi pan jeszcze ćwiczyć, ale trener Henryk Olszewski zrobił mi wykład, z którego wynikało, że to konieczność. Nie powtórzę jego słów, bojąc się, że czegoś nie zrozumiałem i na pewno przeinaczę. Jestem jednak pod wrażeniem pańskiej szybkości w kole i na bieżni.

Lepiej bywało. Ale jak na faceta, który lada dzień kończy 35 lat, nie jest jeszcze najgorzej. Tyle że ja nie jestem postrzegany jako zwykły 35-latek, tylko ktoś, o kim wiele osób myśli, że skoro zdobyłem dwa złote medale olimpijskie, to czas dla mnie stanął w miejscu. Niestety, nie stanął. Spośród moich rywali z igrzysk olimpijskich w Atenach nie spotykam już nikogo. Z Pekinu też nie. Idą młodzi, są coraz lepsi i i ja już ich nie dogonię, a zajmowanie dziesiątego miejsca mnie nie bawi. Dlatego już wcześniej podjąłem decyzję, że na igrzyskach w Rio de Janeiro kończę karierę sportową. Nic tej decyzji nie zmieni.

Pozostało jeszcze 92% artykułu

Już za 19 zł miesięcznie przez rok

Jak zmienia się świat i Polska. Jak wygląda nowa rzeczywistość polityczna po wyborach prezydenckich. Polityka, wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i psychologia.

Czytaj, to co ważne.

Reklama
Plus Minus
„Bałtyk”: Czy warto było
Plus Minus
„Lucky Jack”: Trzy cytryny, cztery wiśnie
Plus Minus
„Lekarz w Himalajach”: Góry i medycyna
Plus Minus
„Obcy: Ziemia”: Satyra na kulturę start-upów
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Jacek Kopciński: Proza wożona pod siodłem
Reklama
Reklama