Józef Wilkoń opowiada o swoim zauroczeniu postacią Don Kichota

W całym moim malarstwie, nie tylko w ilustracji, zawsze dźwięczą wyniesione jeszcze z młodości upodobania, sentymenty do twórców, których wpływ na mnie był niewątpliwy. Nigdy się tego nie wypieram. Ale zawsze jest to malarstwo bardzo „wilkonowate".

Aktualizacja: 25.09.2016 20:24 Publikacja: 22.09.2016 15:17

Foto: materiały prasowe

"Plus Minus": Kiedy właściwie zaczęła się pańska przygoda z Don Kichotem?

Józef Wilkoń, malarz i rzeźbiarz: Myślę, że zaraz po studiach. Wtedy po raz pierwszy narysowałem Don Kichota i Sancho Pansę. A było to na tyle dawno, że zupełnie o tym zapomniałem. Dziś jak przez mgłę pamiętam tę scenę: wspólnie idą i któryś z nich podgrywał na gitarze. Bodajże Sancho... I dopiero gdy dałem ogłoszenie do Facebooka, że szukam moich oryginałów sprzed lat, ktoś się odezwał i mogłem sobie przypomnieć, jak to wtedy wyglądało.

Pozostało 96% artykułu
„Rzeczpospolita” najbardziej opiniotwórczym medium października!
Rzetelne informacje, pogłębione analizy, komentarze i opinie. Treści, które inspirują do myślenia. Oglądaj, czytaj, słuchaj.

Czytaj za 9 zł miesięcznie!
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał