Mukuka Nkoloso przyszedł do mojego biura – zaczyna cichym, ledwo słyszalnym głosem Sikota Wina. Widzę, że wspomnienia o Nkoloso sprawiają mu radość. – Stanął w drzwiach, zastanowił się chwilę i powiedział: „Sikota, nie uważasz, że my też byśmy mogli dokonać tego, co robią teraz biali?". „O co dokładnie ci chodzi?", spytałem. „No o ten cały wyścig kosmiczny", odparł. Roześmiałem się głośno. Nigdy by mi to nie przyszło do głowy! Owszem, słyszałem o tym, że Amerykanie próbują wysłać człowieka na Księżyc. Powiedziałem mu: „Nie wydaje ci się, Mukuka, że my tutaj mamy wiele ważniejszych spraw na głowie niż lądowanie na Księżycu? Na przykład musimy wyzwolić nasz kraj! Wycieczka na Księżyc może poczekać". Nie wyglądał na przekonanego, wręcz przeciwnie. Powtarzał: „Nie, nie, musimy pokazać białasom, że my też potrafimy, że możemy to zrobić tutaj, w Lusace!". Spytałem zatem, gdzie chce zacząć, bo byłem przekonany, że żartuje. A on mi na to: „Właśnie dlatego do ciebie przychodzę, Sikota, jeśli się zgodzisz, to zacząłbym trenować ludzi tu, na wzgórzu".