Plus Minus: „Wojna! Czuliśmy się oczyszczeni i wyzwoleni, mieliśmy wielkie nadzieje" – w 1914 r. zanotował w swoim dzienniku niemiecki pisarz Tomasz Mann. Z czym związane były nadzieje, jakie rozbudził wybuch I wojny światowej?
Być może wynikały one z tego, że XIX w. był okresem ogromnie dynamicznego rozwoju technologicznego. Ludzie byli przekonani, że dysponują takimi narzędziami i możliwościami, że z łatwością mogą osiągnąć to, co tylko zechcą. Pamiętajmy, że to był czas przełomu w najróżniejszych dziedzinach. Pojawił się, oczywiście, karabin maszynowy, ale oprócz tego masowa prasa, radio i gramofon, statki oceaniczne i koleje żelazne, konserwy czy penicylina, ogromna ilość wynalazków w wielu dziedzinach. Dopiero rzeczywistość tzw. pozycyjnej wojny i stosy trupów żołnierzy zmieniły punkt widzenia.
Wszystko stawało się masowe, masowa stała się więc również wojna.
Okazało się, że wojna nie jest już sprawą wyłącznie żołnierzy. Dawniej działania wojenne dotykały ludności cywilnej w niewielkim stopniu, raczej jak ktoś miał pecha i znalazł się w miejscu, gdzie akurat rozgrywała się bitwa. Natomiast w XX wieku pojawiły się lotnictwo, czołgi, artyleria, broń maszynowa. Trzeba było zmobilizować do obsługi tych broni ogromne masy ludzi i zmierzyć się z sytuacją, gdy działania wojenne sięgały znacznie dalej niż linia okopów, na której spotkały się walczące armie. II wojna światowa okazała się jeszcze bardziej wszechogarniająca. Zobaczmy, jak wiele ofiar pociągnęły za sobą bombardowania dywanowe, a później bomby atomowe zrzucone na Hiroszimę i Nagasaki. Działania zbrojne stały się zjawiskiem, które zaczęło angażować wszystkich, nie tylko wojskowych. To była głęboka zmiana w sposobach prowadzenia wojen i to zmiana na gorsze.
Przed XX w. o wojnie mówiono, że jest przedłużeniem turniejów rycerskich. Prof. Piotr Nowak, filozof z Uniwersytetu w Białymstoku, opisywał dawną wojnę jako instrument do weryfikowania narzucanych hierarchii społecznych; nie chodziło w niej wcale o anihilację przeciwnika.