Początek marca jest od paru lat czasem walki na pamięć. Pamięć o tym, czyj opór wobec PRL był ważniejszy, kto poniósł większą ofiarę i bardziej przyczynił się do odzyskania suwerenności. Jest to więc walka o mit założycielski III RP. Obie strony mają swoje telewizje i gazety, własnych bohaterów, osobne obchody. Pełną gotowość bojową na wojnę o pamięć zbiorową Polaków. Wojnę, w której i jedni, i drudzy skazani są na porażkę.
Pokolenie Marca '68 nie doczekało się swoich spadkobierców. Środowisko tzw. komandosów, lewicowych intelektualistów, dla biografii politycznej których Marzec jest datą kluczową, początkiem intelektualnej drogi prowadzącej ku III RP, nie potrafiło przetłumaczyć swojego doświadczenia. Opowiedzieć o szoku wywołanym przez zerwanie pępowiny lojalności łączącej ich z PRL. Nadziei, poczucia siły i sprawczości wynikającej z przebudowania wyobraźni: zastąpienia mitu rewolucji mitem społeczeństwa obywatelskiego. Odnalezienia trzeciej – wiodącej między kapitalizmem i socjalizmem – drogi.
Język praw i wolności jednostki, który przed 50 laty wydawał się być dla lewicowych intelektualistów rewolucyjnym odkryciem, trzecią drogą wiodącą między kapitalizmem i socjalizmem, zużył się i spowszedniał w III RP. Nie zaprowadzi już nikogo na barykady, nie spowoduje szybszego bicia serca, nie przemebluje wyobraźni dzisiejszym dwudziesto- i trzydziestolatkom. Waga i znaczenie Marca w pamięci Polaków bledną w tempie dyktowanym przez pogłębiający się kryzys demokracji liberalnej.
Opowieść o Żołnierzach Wyklętych ma to coś – jest w stanie rozgrzać wyobraźnię wychowujących się w zimnym, demokratyczno-liberalnym porządku młodych Polaków. Została też, w przeciwieństwie do mitu Marca '68, sprawnie przetłumaczona na język popkultury. Mimo że dużo odleglejsza w czasie od wydarzeń marcowych epopeja o Żołnierzach Wyklętych nie wydaje się anachroniczna. Jednak ani ci, którzy kult ten krzewią, ani próbujący go zwalczać, nie spróbowali chyba nigdy na poważnie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego akurat teraz. Skąd ta fascynacja, łatwość utożsamienia się z ludźmi żyjącymi w tak kompletnie różnych od naszych czasach?
Młodzi Polacy zaczęli uważać się za późnych wnuków Wyklętych, bo odnaleźli w tej opowieści brakujący element ich własnej historii. Doświadczenie braku nadziei, skazania na porażkę, w obliczu której można było jednak zachować godność. Patos przegranej, heroiczność i wielkość odnalezione w sytuacji bez wyjścia. Żołnierze Wyklęci są odpowiedzią na klincz, w jakim znalazły się ich biografie. Uwiązanie kredytem, nisko płatna i jeszcze mniej satysfakcjonująca praca, brak perspektyw. Popularność mitu o tych, którzy żyli prawem wilka, jest smutnym post scriptum do opowieści, którą rówieśnicy i młodsi od III RP słyszeli w swojej młodości. Opowieści o nieskrępowanych możliwościach, jakie dają kapitalizm i wolny rynek. O tym, że wszystko jest w ich rękach; że jeśli tylko wystarczy im talentu i samozaparcia, mogą być, kim zechcą.