Najbardziej palący spór polityczny przełomu roku dotyczy cen gazu, a szerzej inflacji. Trwa licytacja na wzajemne wytykanie sobie dawnych i niedawnych win. Kiedy bliski opozycji komentator odkrywa, że pierwszą dyrektywę klimatyczną Unii Europejskiej akceptował Lech Kaczyński, a z kolei polityk Solidarnej Polski chce za tę politykę stawiać Donalda Tuska przed Trybunałem Stanu, mamy poczucie, że kolejne bariery śmieszności są już nie przekraczane, a rączo przeskakiwane.
Zarazem to jest dziś temat najmocniej obchodzący Polaków, bo w dramatyczny sposób przekłada się na ich portfele i codzienne życie. Na tym tle zamknięta wetem prezydenta awantura o tzw. lex TVN blednie z minuty na minutę. A jednak jest ważna, bo może dowodzić bezsilności Zjednoczonej Prawicy. Nachylone nieco w prawo, ale coraz bardziej krytyczne wobec PiS think tanki typu Nowej Konfederacji czy Klubu Jagiellońskiego wieszczą początek pisowskiego imposybilizmu, któremu ma patronować polityk wojujący niegdyś tym hasłem: Jarosław Kaczyński.