„Klaskaniem mając obrzękłe prawice/ Znudzony pieśnią, lud wołał o czyny" pisał wieszcz Norwid i prorocze to były słowa, sprawdzają się w Polsce, ale do tego jeszcze wrócimy. Kraj to duży, to i ludy ma dwa. Pierwszy, ten pisoski, tak, dobrze piszę, pisoski, bez w, bo na w, to my możemy co najwyżej wargi wydąć w grymasie pogardy, otóż ten pierwszy lud domaga się rewolucji.
Nie żeby Bastylię burzyć, ją zapełnić trzeba – wzywa lud, a my odnotowujemy z ulgą, iż jest mniej krwawy niż Franc Fiszer. Mędrzec ten mówił, jak wiadomo, że w Polsce nigdy nie będzie porządku, dopóki nie rozstrzela się 300 tysięcy łajdaków. Że nie ma aż tylu? Nie szkodzi, najwyżej dobierze się z uczciwych. Lud pisoski wie, że nie będzie dobrze, nim nie wsadzi się całej Platformy za kraty. Bo wszystko fajnie, że 500+ czy 13. emerytura, ale nie na to się umawialiśmy. Miało być sprawiedliwie, a tu oni na wolności hasają.