Kiedy ktoś mnie pyta o ulubionych autorów, to zawsze polecam dwóch panów Małeckich: Jakuba i Roberta. Obaj tworzą zupełnie inny rodzaj literatury – pierwszy obyczajową, drugi kryminały – ale po ich powieści sięgam w ciemno. Cenię sobie również twórczość Anny Kańtoch, która pokazała, że nie trzeba zamykać się w jednym gatunku, i z powodzeniem pisze zarówno powieści fantastyczne, jak i kryminały.
Usłyszałem raz, że moja najnowsza książka ma wiele cech wspólnych z filmem „Na noże". Uśmiałem się, bo wcześniej nie oglądałem tego filmu. Dopiero po nadrobieniu zaległości stwierdziłem, że faktycznie obydwie historie mają kilka wspólnych punktów, ale poza tym są zupełnie od siebie różne. Moja „Tajemnica Wzgórza Trzech Dębów" to powieść detektywistyczna opowiadająca o losach starego rodu Potockich. Z jednej strony majętnego i cieszącego się uznaniem, a z drugiej wewnętrznie skonfliktowanego. Kiedy jeden z członków rodziny zostaje zamordowany, Potoccy stają przed dylematem: żądać sprawiedliwości, ryzykując tym samym odkrycie rodzinnych sekretów, czy skrzętnie zamieść sprawę pod dywan. Do tego nieprzyjaznego środowiska trafia detektyw Hubert Czarny. Pozbawiony wsparcia policji zmuszony jest rozwiązać sprawę „po staremu", opierając się na sile dedukcji. Jeśli już miałbym wskazać swoją inspirację przy pracy nad tą książką, byłaby to powieść „Siedem śmierci Evelyn Hardcastle" autorstwa Stuarta Turtona.
Z ostatnio obejrzanych seriali polecam „Rojst '97" i „Castle Rock". Jako fan twórczości Stephena Kinga świetnie bawiłem się, odnajdując nawiązania w tym drugim do twórczości mistrza grozy.
Jestem typem słuchacza, który potrafi słuchać jednej piosenki w kółko wiele tygodni. Tak miałem właśnie z piosenką Natalii Przybysz „Ogień", która towarzyszyła mi przez cały okres pracy nad poprzednią powieścią. Obecnie mam zapętlony oryginalny utwór „Bella Ciao", zasłyszany podczas oglądania netfliksowego serialu „Dom z papieru". O ile przestałem oglądać serial po pierwszym odcinku trzeciego sezonu, o tyle piosenka „męczy" mnie do dziś.
Jestem również fanem gier planszowych. Zaczęło się od grania w szachy i brydża z dziadkiem. Z tych trudniejszych i dłuższych polecam „Alchemików". Natomiast szybszą grą na krótki wieczór z pewnością jest „Mr. Jack". Pięknie zilustrowana, z prostymi zasadami i sporą regrywalnością, idealnie nadaje się na jesienne wieczory we dwoje.