Kariera liderki niemieckich protestantów skończyła się w minioną sobotę w Hanowerze, gdy policja zatrzymała jej wóz. Pani biskup deklarowała, że wypiła jeden kieliszek, ale alkomat wykazał 1,5 promila alkoholu w krwi. Dziennikarze wyliczyli, że przy 55 kg wagi pani biskup oznaczało to wypicie co najmniej 0,7 litra wina, czyli całkiem sporo.
[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/semka/2010/02/27/biskupia-telenowela/]skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]
W poniedziałek EKD przyjęła jej wyrazy ubolewania, ale jeszcze nie wezwała swojej szefowej do dymisji. Jednak w środę po dwóch dniach medialnej wrzawy Kaessmann ustąpiła zarówno z funkcji szefowej rady, jak i biskupa Hanoweru. Zostanie szeregową panią pastor. Swoje odejście uwieńczyła chwytającym za serce komentarzem: „Nie można upaść niżej niż w ręce Boga”.
Ten upadek miał typowy dla dzisiejszych czasów tabloidowy charakter. Ale i sama pani biskup przypominała bardziej efektowną celebrytkę niż stateczną pastorkę z północnych Niemiec. Nie była pierwszą kobietą biskupem. Ale Marie Jepsen, wybrana w 1992 roku na biskupa północnego Połabia, jest dość szarą i stateczną postacią. Margot była zupełnie inna.
Już w chwili wyboru wzbudziła kontrowersje jako rozwódka. Protestanci uznają rozwody, ale jednak mimo wszystko przy wyborze na najwyższe stanowiska kościelne status rozwodnika bywał przeszkodą. Powołanie jej na szefową EKD to była radykalna decyzja. Swoim agresywnym image’em – zmierzwiona krucza fryzura – i progresywnymi poglądami sprawiała wrażenie raczej jakiejś działaczki SPD czy Zielonych niż ewangelickiej „papieżycy” – jak nazwali ją z lubością dziennikarze. Postępowcy uznali jej wybór za duchowe wyzwanie wobec „skostniałego” Benedykta XIV.