Jedyny kogut na podwórku

Nie przywiązujemy zazwyczaj wagi do dokonań gospodarczych na terenie zaboru rosyjskiego, Ale to w Kongresówce powstawały podwaliny przemysłu

Publikacja: 19.01.2013 00:01

Jedyny kogut na podwórku

Foto: NAC

Pokonani militarnie, pozbawieni autonomii, po Powstaniu Styczniowym szybko i niespodziewanie dźwignęliśmy się gospodarczo, podbijając rynki swojego ciemiężcy. Dla Rosjan był to szok i powód do niepokoju. Nagle się okazało, że wielka i najnowocześniejsza część przemysłu znajduje się na granicy imperium, coraz bardziej zagrożonej przez Prusy i Austrię.

Powstanie Styczniowe przyniosło terenom zaboru rosyjskiego wielkie straty gospodarcze. Skonfiskowano 1500 majątków ziemskich, a ich właściciele znaleźli się na emigracji. A jednak w tym momencie dzieje się coś niezwykłego. Niedługo potem Królestwo Polskie z impetem przechodzi od feudalizmu do kapitalizmu, z epoki manufaktur do przemysłu.

Punktem zwrotnym jest rok 1851, gdy Rosja znosi cła na granicy z Kongresówką, nałożone po Powstaniu Listopadowym. Przed polskimi towarami otwierają się chłonne rynki wschodnie. – Byliśmy jedynym kogutem na podwórku – mówi obrazowo Wojciech Morawski, szef Katedry Historii Gospodarczej na SGH.

Podwaliny pod boom gospodarczy i siłę polskiego przemysłu kładą już Stanisław Staszic i książę Franciszek Ksawery Drucki-Lubecki oraz późniejsi dyrektorzy Banku Polskiego, którzy ściągają z zagranicy tkaczy. Tak do rodziców w niemieckim Reichenau pisze jeden z pionierów przemysłu włókienniczego Gabriel Krusche: „Tam żyłem w ucisku i pogardzie – tu (w Pabianicach – red.) przyjęto mnie życzliwie. Tam zżera człowieka ostra konkurencja, tu rozumnie oceniono moje możliwości. Tam dokuczała mi zawiść i złość ludzka – tu każdy tydzień zwiększa możliwości działania...".

Utracjusz przedsiębiorcą

Po Powstaniu Styczniowym jest jednak wyjątkowo ciężko. Trzeba wiele sprytu i niejednej łapówki, by wystartować z biznesem. Wie o tym Leopold Kronenberg. Alfred Peretz w książce „Finansjera Warszawska" opisuje, jak załatwia się wówczas interesy. Aby uzyskać zgodę na rozszerzenie działalności swojego banku, Kronenberg musi dotrzeć do byłego carskiego ministra rolnictwa o nazwisku Wałujew. Kiedy się dowiaduje, że jest on zapalonym hodowcą owiec, wysyła jednego z warszawskich ajentów, a ten kupuje całą wełnę po żądanej wysokiej cenie. Przychylność urzędnika zostaje pozyskana.

Polacy pasjonują się rywalizacją Kronenberga z innym wielkim finansistą Janem Blochem. Choć spowinowaceni (Bloch ożenił się z bratanicą Kronenberga), nienawidzą się serdecznie. Pierwszy inspiruje nawet Ignacego Józefa Kraszewskiego, by swój talent powieściopisarski zaangażował w napisanie paszkwilu na Blocha. W „Robotach i pracach" czarnym charakterem jest niejaki Płocki, człowiek bez skrupułów, idący po trupach do celu, który, jak nietrudno się było domyślić, przedstawia jego przeciwnika.

Andrzej Artur Zamoyski uruchamia produkcję statków i barek wiślanych i spółkę żeglugi parowej. Z kolei Konstanty Rudzki tworzy w Warszawie zakłady przemysłu metalowego. Osiągnięcia Rudzkiego przebija Stanisław Lilpop z rodziny warszawskich zegarmistrzów. Po wojnie krymskiej wraz z dwoma wspólnikami przejmuje fabrykę kontrolowaną przez Anglików, braci Evans. Zakłady Lilpop, Rau, Loewenstein przez lata będą jedną z większych fabryk maszyn w Europie.

Aleksander Bocheński zwraca uwagę, że to nie arystokracja przeprowadza rewolucję przemysłową. Jej cechą jest bowiem „szczerość i rozrzutność", a nie oszczędności i skąpstwo niezbędne w biznesie. Nie zawsze się to potwierdza. Urodzony w Kijowie Karol Jaroszyński najpierw traci majątek, prowadząc częsty wśród ziemian żywot utracjusza i hazardzisty. Potem jednak, grając resztkami swej fortuny, „rozbija bank" w kasynie w Monte Carlo. Tym razem dobrze inwestując pieniądze, staje się jednym z najbogatszych ludzi w Rosji, właścicielem kilku dużych banków i ponad 50 cukrowni. We wszystkich zatrudnia Polaków. Umiera w nędzy po rewolucji bolszewickiej, która zabiera mu wszystko. Zdąży jeszcze ufundować Katolicki Uniwersytet Lubelski.

Łódź wioski niewarta?

Pamiętam Łódź, jak miała 20 tysięcy, a dzisiaj ma 300! A ja się doczekam, jak ona mieć będzie pół miliona, ja nie umrę prędzej! Ja to muszę widzieć na własne oczy" – zachwyca się Dawid Halpern w „Ziemi Obiecanej". Tymczasem jeszcze w 1819 roku radca Ministerstwa Skarbu Okołow, po inspekcji składa wniosek, by odebrać prawa miejskie Łodzi i Zgierzowi, gdyż są one „dobrych wiosek niewarte".

Właśnie tu napływają Polacy, Żydzi i Niemcy. O bogactwie łódzkich królów bawełny Ludwika Geyera, Karola Scheiblera i Izraela Poznańskiego krążą liczne anegdoty. Choćby taka: Poznański chce sobie wyłożyć podłogę w salonie złotymi pięciorublówkami, ale nie może się zdecydować, czy na wierzchu ma być portret cara, czy godło imperium. Pyta więc listownie Aleksandra III, a ten nakazuje mu ustawienie monet na sztorc. Pomysł upada, bo okazuje się, że strop by tego nie wytrzymał. Innym razem, kiedy architekt pyta Izraela Poznańskiego, w jakim stylu ma być zbudowany pałac, słyszy: „Jak to w jakim? Mnie stać na wszystkie". A ponoć zaczynał od zbierania szmat i wózka ciągniętego przez psy. A gdy Poznański ciężko choruje w 1900 roku, pobliskie ulice wykłada się słomą, by nie przeszkadzał mu turkot wozów i dorożek.

A jednak drapieżni kapitaliści, krzepnąc, cywilizują się. Zmieniają się powoli w filantropów fundujących przytułki i szkoły oraz mecenasów polskiej kultury. Izrael Poznański buduje osiedle dla ponad tysiąca rodzin. Scheibler stawia pierwszy przyfabryczny szpital na 40 łóżek. Rosną płace i poprawia się los robotników. Powstają kasy zapomogowo-pożyczkowe na wzór niemiecki.

O tym, jak szybko rozwijał się przemysł na ziemiach Królestwa Polskiego, świadczą liczby. W latach 1872–1875 produkcja rosła po 7 proc. rocznie, a w kolejnych dziesięciu latach aż 10 proc. Wydobycie węgla wzrosło z 450 tys. ton w 1876 roku do 3,7 mln w 1895 roku. Tymczasem w zadziwiający sposób nie przywiązujemy wagi do ówczesnych dokonań gospodarczych na terenie Kongresówki. Z uznaniem mówi się natomiast o bogatym zaborze pruskim z jego rozwiniętym rolnictwem. Tyle że tam prawie nie było przemysłu. – Mówienie, że rosyjski był najbogatszym z zaborów, nie jest wcale przesadne. Bo to nie znaczy, że był najbardziej cywilizowany. Miał zaniedbaną infrastrukturę, słabe linie kolejowe. Rosjanie nie pozwalali budować mostów na Wiśle poza Warszawą, Modlinem i Dęblinem – przekonuje Wojciech Morawski. I dodaje, że  na terenie zaboru rosyjskiego wykonaliśmy w końcu XIX wieku największy skok gospodarczy.

Pokonani militarnie, pozbawieni autonomii, po Powstaniu Styczniowym szybko i niespodziewanie dźwignęliśmy się gospodarczo, podbijając rynki swojego ciemiężcy. Dla Rosjan był to szok i powód do niepokoju. Nagle się okazało, że wielka i najnowocześniejsza część przemysłu znajduje się na granicy imperium, coraz bardziej zagrożonej przez Prusy i Austrię.

Powstanie Styczniowe przyniosło terenom zaboru rosyjskiego wielkie straty gospodarcze. Skonfiskowano 1500 majątków ziemskich, a ich właściciele znaleźli się na emigracji. A jednak w tym momencie dzieje się coś niezwykłego. Niedługo potem Królestwo Polskie z impetem przechodzi od feudalizmu do kapitalizmu, z epoki manufaktur do przemysłu.

Pozostało 90% artykułu
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał